Pamiętne konklawe

Październikowe konklawe 1978 roku odbywało się w atmosferze refleksji po niespodziewanej śmierci Jana Pawła I. Pat w głosowaniu na włoskich kardynałów otworzył drogę dla kandydatów innych narodowości.

Nikt się nie spodziewał, że po dwóch miesiącach kardynałowie znów zbiorą się na konklawe (łac. conclave – pod kluczem) w Kaplicy Sykstyńskiej, by wybierać papieża. Z Polski do Rzymu przyjechali dwaj polscy kardynałowie: Stefan Wyszyński oraz Karol Wojtyła. Krakowski metropolita, jak wspominają świadkowie, był w tych dniach szczególnie zamyślony.

Przed wylotem do Włoch nocował – jak zwykle, gdy bywał w Warszawie – w domu zgromadzenia sióstr urszulanek na Powiślu (przy ul. Wiślanej 2). Zabawne zdarzenie wówczas zauważyła Róża Siemieńska z Instytutu Prymasowskiego, kiedy na schodach 4-letni chłopiec wyciągnął nogę do kardynała, mówiąc: „Zawiąz mi buta”. I to było jedno z ostatnich „działań” kardynała przed wylotem na konklawe. Po przybyciu do Rzymu, powitały go już smutne wieści. Dowiedział się, że jego bliski przyjaciel bp. Andrzej Maria Deskur, wskutek wylewu sparaliżowany trafił do polikliniki Gemelli. Wojtyła zdążył go jeszcze odwiedzić, jak twierdzą świadkowie, tuż przed zamknięciem drzwi Kaplicy Sykstyńskiej.

 Konklawe rozpoczęło się 14 października. Początkowe głosowania nie przyniosły wymaganej 2/3 głosów, by wybrać ojca świętego. Faworytami było dwóch Włochów, kardynałowie Giuseppe Siri z Genui (uważany za konserwatystę) i Giovanni Benelli z Florencji (wspierany przez reformatorów). Jednak żaden z nich nie mógł przekonać do siebie reszty, aby uzyskać wymaganą większość. Elektorzy mieli także w pamięci nagłą śmierć poprzedniego papieża po miesiącu pontyfikatu (biskupa Wenecji), która skłaniała ich do refleksji, czy aby nie jest to wskazanie Opatrzności. Zaczęli więc rozglądać się za zupełnie innym kandydatem, np. obcokrajowcem, mającym szansę na większe poparcie. Od 1522 roku papieżami byli wyłącznie Włosi, dlatego był to nieoczekiwany „zwrot akcji”. Wtedy coraz poważniej zaczęto brać pod uwagę Karola Wojtyłę, popieranego przez kardynałów: Franza Königa z Wiednia, Narciso Arnau z Barcelony oraz elektorów z Ameryki Łacińskiej czy Johna Krola z USA (duchownego polskiego pochodzenia), którzy przekonywali innych. Kardynał Wyszyński, początkowo wspierający „opcję włoską”, widząc szansę Wojtyły, również stanął murem za swoim współpracownikiem i przyjacielem. W czasie kolejnych sesji liczba głosów złożonych na Wojtyłę systematycznie rosła. W momencie, gdy widać było, że biskup z Krakowa jest faworytem, podszedł do niego prymas Wyszyński i powiedział: „Jeśli wybiorą, proszę nie odmawiać”. Zasugerował także wybór imienia: Jan Paweł II. (wg. relacji Marii Okońskiej wspominającej rozmowę z prymasem). Jak pisze George Weigel, podczas liczenia głosów, kiedy coraz więcej padało na niego, Wojtyła ukrył twarz w dłoniach („Świadek nadziei”).

Kardynałowie wybrali kard. Karola Wojtyłę w ósmym z kolei głosowaniu, trzecim dniu konklawe, czyli 16 października 1978 roku popołudniu. Nominat przyjął wybór i obrał imię Jan Paweł II. Nad dachami Kaplicy Sykstyńskiej ukazał się biały dym, symbolizujący, że wybór się dokonał i liczni wierni zgromadzeni na placu świętego Piotra oczekiwali pojawienia się nowego papieża.

Przed godziną 19: 00 kardynał Pericle Felici wygłosił na balkonie Bazyliki św. Piotra zwyczajową formułę w języku łacińskim, wyrażającą radość, iż „mamy papieża”: Annuntio vobis gaudium magnum! Habemus Papam! Słowa te wywołały burzę oklasków. I kontynuował, kto nim został i jakie imię wybrał: Eminentissimum ac Reverendissimum Dominum, Carolum Sanctae Romanae Ecclesiae Cardinalem Wojtyla! Qui sibi nomen imposuit Ioannis Pauli Secundi!

Świadkowie tego zdarzenia wspominają, że wśród tłumu nastąpiła chwila zamieszania – większość zgromadzonych nie wiedziała, kim jest wybrany i skąd pochodzi. Powtarzano pytanie: „Chi è?” (kto to jest?).

Wkrótce na balkonie pojawił się Jan Paweł II, witany oklaskami. Wyczuł napięcie wśród zgromadzonych mających prawo nie kojarzyć nazwisko krakowskiego kardynała. Podszedł do mikrofonu, wbrew wskazówkom papieskiego mistrza ceremonii, i łamiąc obyczaj wygłosił do zgromadzonych krótkie przemówienie. W pierwszych słowach zwrócił się do wszystkich używając tradycyjnego pozdrowienia, które zanikło we Włoszech: „Sia lodato Gesù Cristo!” (Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus).  O sobie powiedział: „Wezwali go z dalekiego kraju… dalekiego, lecz zawsze tak bliskiego przez wspólnotę w wierze i tradycji chrześcijańskiej”. I dodał, że „Nie wiem, czy potrafię wyrazić się jasno w waszym…naszym języku włoskim. Jeżeli się pomylę, to mnie poprawicie”.

Swoją otwartą postawą Jan Paweł II od razu podbił serca zgromadzonych ludzi. Rozpoczął się pontyfikat 264. papieża po świętym Piotrze, pierwszego Polaka oraz pierwszego nie-Włocha od 455 lat.

 

Brak możliwości komentowania.