Archiwum

Mickiewicz i Słowacki – mistrzowie i wrogowie

Wiele legend krąży o wielkim konflikcie dwóch wieszczów narodowych – Adama Mickiewicza i Juliusza Słowackiego. Wielkości tego pierwszego nikt nie kwestionuje. 

Już Cyprian Kamil Norwid powiedział po jego śmierci: „Za życia można o błędach czyich mówić. Lecz śmierć ma dłuto nieśmiertelne i rzeźbi człowieka w posąg biały, czysty, idealny, na którego kształtach marmurowych tylko piękno ducha jego odbić się powinno. Niech więc taki posąg z niego stanie, wzniesion pamięcią plemion słowiańskich – bo to nie tylko narodu polskiego, ale wszystkich plemion słowiańskich był największy wieszcz”. Podobnie jest z twórczością Słowackiego. Uznany został za drugiego sławnego wieszcza narodowego.  Gdy mówi się o poezji romantycznej, te dwa nazwiska występują zazwyczaj nierozłącznie. Dzieje się tak z powodu, że ich historie życia są podobne. Obaj musieli wyjechać z kraju, obaj po jakimś czasie znaleźli się w Paryżu. Ale czy Słowacki chciał, by tak go kojarzono?

Na początku wypada stwierdzić, że na pewno znał się on osobiście z Mickiewiczem. Jego matka prowadziła salon literacki, dzięki czemu młody poeta poznał sławnego już Mickiewicza, gdy ten bywał u niego. Traktował go jak autorytet. Czasami rozmawiali ze sobą. Zaznaczmy tutaj, że wtedy jeszcze żyli ze sobą w zgodzie. Jakiś czas później, u Słowackiego pojawiła się chęć dorównania Mickiewiczowi.  Chciał dojść do takiego momentu, w którym powiedziałby: „Uczeń przerósł mistrza”. Do przerośnięcia jednak nie doszło. Mężczyźni mieli zupełnie inne kwestie światopoglądowe. Wybuchł spór pomiędzy nimi, który trwał do końca.

„Być, albo nie być – oto jest pytanie” – mówi Szekspir w „Hamlecie”. Tak z pewnością czuł się Słowacki, kiedy jego starszy o jedenaście lat „wróg” powiedział, że jego poezja jest jak „piękna świątynia, ale bez Boga”. Zastanówmy się co miał czuć mężczyzna, kiedy Mickiewicz wydał III część „Dziadów”, w której postać Doktora była pierwowzorem ojczyma Słowackiego i zginęła od uderzenia pioruna. Sądzę, że można było się zdenerwować. Ale czy aż do tego stopnia, by pisać swój własny utwór? Jak widać… Z chęci zemsty Słowacki napisał „Kordiana”, w którym to prolog podobny jest do prologu „Fausta”, a pierwsza osoba z prologu jasno odwołuje się do światopoglądu Mickiewicza. Postać ta przywłaszcza sobie atrybuty Boga, uważa się za Mesjasza, który usypia naród. Pogląd pierwszej osoby zostaje zagłuszony przez drugą, którą utożsamiamy ze Słowackim. Jak miał się wtedy czuć Mickiewicz? Rozważmy kolejne kwestie… Imię „Kordian” jest bardzo podobne brzmieniowo do Konrada, bohater targa się na swoje życie jak Gustaw (IV część „Dziadów”), a cały akt II nawiązuje do Wielkiej Improwizacji. Kordian podróżuje po Europie i dowiaduje się, że światem nie rządzą idee, a pieniądze. Nawet to jednak, nie przyniosło Słowackiemu większej sławy niż ta, którą miał Mickiewicz.

„Nie ma dotkliwszej boleści niźli dni szczęścia wspominać w niedoli.” – pisze Dante w swoim dziele. Nawiązując do powyższego konfliktu, odnoszę wrażenie, że Słowacki mógł myśleć o nim podczas zachodu słońca, na morzu przed Aleksandrią. Oznaczałoby to, że „Smutno mi, Boże” to nie tylko słowa odnoszące się do tęsknoty za krajem, ale także do tego, że nigdy nie przerosło się swojego „wroga”.

Czy spór został kiedykolwiek zakończony? Dziś, jak śpiewa Grzegorz Turnau: „Na ulicach cichosza(…) / Nie ma Mickiewicza i nie ma Miłosza(…) / Szaro brudno i zima / Nie ma Słowackiego / I nie ma Tuwima”. Mimo to, pragnę zauważyć, że w Internecie po kilkuset latach wielka kłótnia odnowiła się. Wielu uczniów zainspirowanych opowieściami nauczycieli języka polskiego tworzy MEMY z rzekomymi cytatami Mickiewicza i Słowackiego, w których to wzajemnie się obrażają. Wynika z tego, że sporu nie zakończyło nawet pochowanie obojga do jednej krypty na Wawelu.

Kacper Szewczyk