Archiwum

Czesław śpiewa

W piątkową noc 22 października, na scenie Tequila Music Club w Jarosławiu pojawił się Czesław Mozil – niebanalne zjawisko na polskiej scenie muzycznej. Artysta nietypowy, oryginalny, obdarzony niezwykłym poczuciem humoru.
Jak było? Kapitalnie!

Dwaj ochroniarze podeszli pod scenę, po chwili wkroczył Mozil ze swoją świtą: fletnistką Karen, akordeonistą Hansem i perkusistą Tobiasem. Ludzie zebrani w klubie zareagowali żywiołowo oklaskami. Bez najmniejszego problemu postać niskiego wzrostu, w ciemnej koszuli nawiązała kontakt z publicznością. Czesław rozbawiał od samego początku charakterystycznymi żartami, przed każdą piosenką strzelał anegdotkami i skrzętnie puentował. Porwał ich. Zatopił w swojej muzyce.

Każdy obecny bawił się doskonale, co widać było po radosnym balansie w rytm melodyjnej muzyki. Publiczność śpiewała razem z artystą, było to coś w rodzaju przyjacielskiej biesiady, nie dało się ukryć, CZESŁAW ŚPIEWA I CZARUJE…

Akordeon pobrzmiewał piosenka po piosence, jest niczym przedłużenie samego Mozila, bez niego byłby jak pozbawiony serca, z którego wyśpiewywał każdy kolejny wers. Mogliśmy usłyszeć między innymi utwory: „Żaba tonie w betonie”, „W sam raz”, „Krucha blondynka”,
„O tych w Krakowie” i oczywiście singiel „Maszynka do świerkania”, którego to widownia domagała się wielokrotnie.

Kameralny nastrój imprezy pozwolił na spontaniczny i życzliwy dialog między otwartym na ludzi Czesławem, a rozkołysaną publicznością. Nie zignorował nikogo. Każdy, kto zamieniłby z Mozilem choć jedno chaotyczne zdanie, mógłby poczuć się jakby zjadł z nim beczkę soli.

Bisowaniu nie było końca. Koncert zakończył się dużo później niż przewidywano, a następnie zaproszono na after party, podczas którego można było spotkać osobiście Czesława, króla akordeonu.

Tą sztukę trudno ująć w suche definicje…

Krystian Kamecki