Archiwum

Sztuczny patriotyzm – zagrożenie współczesnego narodu

Czy kochasz Polskę? Wielu ludzi na takie pytanie odpowiada bez zastanowienia – „Tak!”. Problemy pojawiają się gdy dopytamy dokładniej. Czym dla ciebie jest ojczyzna? Co dla ciebie znaczy? Co daje tobie i, przede wszystkim, co dla niej robisz? W tym przypadku trudniej z odpowiedziami. Niektórzy ludzie podający się za patriotów mają kłopoty nawet z podstawowymi pytaniami z historii. Nie każdy musi być jej pasjonatem, ale przegięciem jest, kiedy osoba dorosła (!) przechwalająca się swoim patriotyzmem, nie potrafi rozpoznać na zdjęciu Józefa Piłsudskiego.

„Sztuczni patrioci” nieraz sprawić mogą większe kłopoty, niż Polacy, będący skrajnymi przeciwnikami naszego państwa, a tacy też się zdarzają. Ci ludzie potrafią posunąć się do wielu rzeczy. Narodowe symbole jak biały orzeł, czy kotwica – symbol Polski Walczącej, często są wręcz lekceważone, a nawet profanowane. Bijatyki kiboli pod stadionem okraszone są kotwicami na każdym kiju baseballowym. Polegli w czasie wojny przewracają się w grobach i gdyby mogli, wypowiadaliby popularne hasło: „Nie o taką Polskę walczyłem!”. Zginęli za naszą wolność, a kibole, zamiast wychwalać, oddawać im należytą cześć, używają tych symboli podczas zwykłych kibicowskich bójek. Odchodząc na moment od historii i tradycji, nawet prawnie jest to zabronione. Zgodnie z uchwaloną w czerwcu 2014 roku ustawą, podpisaną przez byłego prezydenta Bronisława Komorowskiego, znak będący symbolem walki polskiego narodu z niemieckim okupantem stanowi dobro ogólnonarodowe i podlega ochronie. Prawem i obowiązkiem jest więc otaczanie go szacunkiem i uwielbieniem, a jego publiczne znieważanie wiąże się z karą grzywny. Łączenie go z kibicowską burdą jest, moim zdaniem, właśnie takim znieważeniem.

Kibole są zjawiskiem powszechnym, a z miłością do ojczyzny łączą ich tylko bluzy z symbolami narodowymi i wspomniane kije baseballowe. Dochodzi do takich absurdów, że nieznający daty wybuchu II Wojny Światowej gimnazjaliści, chodzą w ubraniach z napisami pokroju: „1944. Śmierć Wrogom Ojczyzny!”. Gorzej, gdy „podobne” sytuacje mają miejsce podczas patriotycznych wydarzeń. W 99. rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości, już po raz kolejny zorganizowano jeden z bardzo popularnych ostatnio marszów. Poza zwykłymi obywatelami uczestniczącymi w tym  wydarzeniu, pojawiła się też grupa właśnie takich pseudo-patriotów. Wyraźnie przekroczyli granice między patriotyzmem, a faszyzmem. Hasła, które głosili brzmiały podobnie do tych propagowanych przez Hitlera i jego pobratymców. Mówili o „Europie czystej rasowo”, „Polsce dla Polaków” i „czystej krwi”. Przykro mi, a wręcz jest mi wstyd, że w świat poszła informacja, że w taki sposób niektórzy z moich rodaków świętowali rocznicę tak ważnej daty. Transparenty niesione przez nich zaprezentowane zostały w ogólnoświatowych mediach, potępione przez największe telewizje. Od zarania dziejów Polska była krajem tolerancyjnym, wielonarodowym. Dlaczego mielibyśmy to ot tak zmieniać?

Nie mówię o sytuacji, w której 50% mieszkańców to ludność obcego pochodzenia, ale dlaczego mielibyśmy napadać na nich w środkach publicznego transportu, wykrzykując wyżej wymienione hasła? Takie sytuacje miały miejsce, a najgorsze jest to, że inni pasażerowie nie reagowali, lecz spokojnie się przyglądali. Przecież tylko przez publiczne potępienie takich zachowań możemy dążyć do ich wyeliminowania. Wyparcie ich z narodu przynosi mu wiele dobrego, leczy go z ksenofobii i lęku przed nieznanym. Chory naród to zły naród. Trzeba go wyleczyć. Najlepiej zacząć od siebie i od razu stawić się u lekarza.     

 

                                                                                                                                             Mateusz Trojnar