Archiwum

„Wilkołak”

Czy istnieje miłość pomiędzy kobietą a wilkołakiem? W naszym świecie, nie. W świecie filmów i książek, owszem. Tym razem nie mamy do czynienia z ubóstwianym przez nastolatki Edwardem Cullenem (wampirem), ale z Lawrencem Talbotem (wilkołakiem). Film odebrałam pozytywnie, pomimo tego, że nie kończy się happy endem, a fabuła jest już nam znana z klasycznego horroru „Wilkołak” (1941).

 

XIX-wieczna Anglia. Lawrence Talbot po długiej emigracji powraca do domu. Jego nagły przyjazd spowodowała śmierć brata, który zginął w niewyjaśnionych okolicznościach. Z czasem okazuje się, że rodzina skrywa tajemnicę, o której główny bohater nie miał zielonego pojęcia. Wszystko zaczyna się układać w jedną całość. Sprawy się komplikują, gdy Lawrence zostaje ugryziony przez jakieś zwierze. Rana szybko się goi, ale pojawiają się pierwsze cechy wilkołaka: siła, wyostrzony słuch. Suma dziwnych zjawisk wyjaśnia się wraz z pełnią księżyca, kiedy to Talbot przeistacza się w wilkołaka i zaczyna zabijać.

Nad synem ciągle czuwa ojciec, który wydaje się być powiązany z całym zajściem. Dodatkowo w sprawę wmieszała się policja. Sytuacja się pogarsza, ale Lawrence nie zostaje sam. Może liczyć na narzeczoną nieżyjącego brata. Film kończy się jak w ckliwym romansie – mężczyzna umiera w ramionach ukochanej.

Produkcja nie powaliła mnie zbytnio na kolana. Trzeba jednak przyznać jej fenomen pod względem efektów dźwiękowych. Napięcie wzrasta, kiedy na ekranie pojawia się wilkołak, który zabija ludzi, pożera ich narządy. Można tu mówić o masakrze, kiedy to mózgi, wnętrzności i członki ludzkiego ciała, leżą porozrzucane po ziemi. Uroku całej sytuacji dodaje akcja toczona w nocy, w lesie, daleko od ludzi. Mgła, strach, zapach krwi, to wszystko kumuluje się i tworzy tradycyjny film grozy. Widowisko to jest dla osób, które lubią anatomię ludzkiego ciała, nie obawiają się krwi i innych drastycznych scen. Jest miłość, ale brakuje konkretnych scen, widz nie może poczuć tej fali namiętności, która drzemie w bohaterach. Nie każdy się tym zadowoli, ale nie mówimy o komedii romantycznej lecz horrorze, więc w sferze uczuć możemy poczuć lekki niedosyt.

„Ciemność przybędzie po Ciebie”, jeśli nie pooglądasz filmu i sam go nie ocenisz!

Dominika Kuc