Archiwum

1000 dni na Ziemi

Nigdy wcześniej nie myślałam, jak będzie wyglądał mój tysięczny dzień na Ziemi. Otworzyłam oczy i po mozolnym przeciągnięciu się zerknęłam na zegarek – była 17:14. Jest przyjemnie ciepło, na drzewach gałęzie zaczynają przybierać zielone końcówki a wokoło słychać warkot kosiarek spalinowych. Wiosna.

Wczoraj o tej porze, a więc dziewięćset dziewięćdziesiątego dziewiątego dnia na Ziemi patrzyłam na Stary Amfiteatr. Miejsce, któremu doskwiera czas i ludzie. Z roku na rok staje się coraz bardziej obskurne. Ławki ustawione na wzgórzu niczym w starożytnym teatrze greckim powoli tracą deski, coraz łatwiej można pokaleczyć się szkłem z rozsypanej na ziemi butelce po piwie.  Byłam tu wczoraj, jak i byłam pierwszego dnia na Ziemi.

Tysiąc dni temu, a więc pierwszego dnia na Ziemi,  po raz pierwszy przyszłam do liceum. Teraz, po trzech latach, do końca bezpowrotnie utraconego dzieciństwa zostają mi tylko trzy tygodnie. Już wiem, że oschły introwertyk dla świata zawsze zostanie oschłym introwertykiem. Przychodząc tutaj trzy lata temu wszyscy chcieliśmy porozpoczynać życie od nowa, z tych popularnych stać się nagle ginącymi w tłumie, i odwrotnie; zostać zauważonym; przede wszystkim chcieliśmy stać się od nowa szczęśliwymi ludźmi.

Teraz, matura wydaje się śmiesznym głazem, z którym trzeba się uporać. Ten miesiąc przed, każdy z nas czuje się, jak zawieszony w próżni. Nie jest już w liceum, jeszcze nie na studiach. Dni przeciekają mu przez palce w oczekiwaniu na coś nowego. Cały czas narasta strach, że przyjaźnie, które mają być na zawsze, nie będą potrafiły strawić różnicy odległości Wrocławia od Łodzi, Krakowa od Warszawy.

Wśród ludzi zaczynają klarować się trzy grupy. Pierwsi szukają kierunku, który da im pięć kafli na rękę po pięciu latach na uniwerku i ładnie napisanej magisterce. Drudzy nie wiedzą, co chcą robić i czy dobrze zdadzą maturę, dlatego, koniec końców, pójdą na to, co będzie pod ręką. Trzeci będą najszczęśliwsi z nich wszystkich przez kolejne pięć lat edukacji. Pójdą na nie przyszłościowy kierunek, bo chcą robić to, co lubią. Nieważne, którą z dróg obiorą te dziesiątki. Zostaną w pamięci poprzednich roczników najwyżej dwa lata wstecz.

Najlepsze, co możemy teraz zrobić, to – wracając do przeszłości – nie gdybać. Nie żałować wyborów. Dziewięćset dziewięćdziesiątego dziewiątego dnia na Ziemi, ktoś powiedział mi, że patrząc wstecz należy się uśmiechać. I wiedzieć, że jutro nie będzie ani lepsze, ani gorsze. Jutro zawsze będzie takie samo.