Archiwum

Feminizm: nie taki groźny pogląd na „F”

W późny czwartkowy wieczór razem z rodzicami zaczynam oglądać film z młodym Brad’em  Pit’em.

– Ehh, wtedy był przystojniejszy – wymyka mi się.

– Ja myślałem, że Ty jesteś feministką i nie zwracasz w ogóle uwagi na mężczyzn – odpowiedział tata.

Ręce mi opadły… kolejny raz. Dlaczego kolejny? Bo nie rzadko, a nawet dosyć często słyszę zdania, które wskazują na stereotypowe i tym samym mylne postrzeganie feminizmu.  Najdziwniejsze jednak jest to, że nie mówią tego tylko ludzie „starsi”, którzy pamiętają jeszcze ten burzliwy, pełen krzyku feminizm i trudno im się jest przestawić poglądowo. Przede wszystkim osobami – którym feminizm błędnie kojarzy się z niewyobrażalną niechęcią i nienawiścią do mężczyzn i ich zwalczaniem – są ludzie młodzi. Przeraża mnie to, że kiedy powiem, że jestem feministką w większości przypadków wśród rówieśników automatycznie postrzegana jestem  jako zbyt agresywna, zbyt emocjonalna, wybuchowa, izolująca się a czasami nawet nieatrakcyjna( bo przecież feministki: nie dbają o siebie, są grube, nie golą nóg i są „babochłopami”, nie lubią się malować i nosić wysokich obcasów). W dodatku zapala się im czerwona lampka – z tą dziewczyną lepiej nie zaczynać dyskusji. I to jest duży błąd, bo gdy nie wdajemy się w dyskusje, nie mówimy o swoich poglądach(które przede wszystkim powinny mieć sensowne uargumentowanie, a nie: nie – bo nie, tak – bo tak) nie zmienimy swojego wzajemnego postrzegania na istotne sprawy. Wiele osób, które twierdzą, że groźny pogląd na F. jest otwartą walką z mężczyznami, działaniem na ich szkodę oraz chęcią wydarcia im ich praw i przywilejów powinny się dokształcić, bo definicją feminizmu jest : „Wiara w to, że kobiety i mężczyźni powinni mieć równe prawa i równą możliwość rozwoju. To polityczna, ekonomiczna i społeczna teoria o równości płci.” Istotą tego wszystkiego nie jest to, że feministki chcą by wszystkie kobiety zostały kulturystkami, pracowały jako kierowcy tirów lub z każdą ciążą dokonywały aborcji. Chodzi o WYBÓR I MOŻLIWOŚĆ DECYDOWANIA O SOBIE  we wszystkich kwestiach i nie bycie ograniczanym w żaden sposób przez płeć. Faktem jest, że istnieją fizyczne różnice między kobietami a mężczyznami, ale to, co kto ma pomiędzy nogami nie powinno decydować o tym, kto dostaje awans ani kto myje naczynia. Jeżeli kobieta chce mieć rodzinę, ale ma również ambicje zawodowe, partner powinien ją w tym wspierać, i ustalić wszystko tak aby ona mogła robić to, co chce, w takim samym stopniu się rozwijać jak on,  a nie ograniczać ją tylko do jednej opcji jaką jest wychowanie dzieci. Myślenie typu „mąż utrzymuje rodzinę, a kobieta ma zajmować się domem” powinno dawno odejść w niepamięć. Ktoś mi może zarzucić, że ono odeszło i może w  wielu przypadkach tak, ale czasami nie trzeba być feministką, aby dostrzec, że wiele kobiet, żyje w taki właśnie sposób, a mogłyby realizować plany, jednak wpaja się im, że to ONA jest Tą, na której leży obowiązek wychowania i zatroszczenia się o dzieci, i w taki sposób nie mówią tylko mężczyźni, ale także kobiety. Każdy zna moc słów teściowej, sąsiadów w małej miejscowości, czy księdza który doskonale wie(zapewne z  ogromnego doświadczenia) czego potrzebuje kobieta i jak powinna wyglądać rodzina. „To okropne, że przyszło nam żyć w kraju, w którym walka o prawa kobiet i gender traktowana jest jak fanaberia i podkopywanie katolickich wartości. ” – jeden z wpisów grupy na facebook’u Głos Przeciw Przemocy.

„ Nie jestem feministką/feministą, bo  nie czuję się dyskryminowana/y” tak brzmi jedna z kwestii, mówiąca, dlaczego nie mówi się o nierówności płci – bo się jej po prostu  NIE WIDZI. „Jestem feministą, ponieważ wiem, iż nierówność i dyskryminacja płci są tak powszechne, że niemal niedostrzegalne.”  – fragment manifestu  prof. Wiktora Osiatyńskiego opublikowany pięć lat temu na łamach „Gazety Wyborczej”

Sama, należę do tych osób, których nie dotknęło nierówne traktowanie, ale nie oznacza to, że jeżeli coś mnie bezpośrednio nie dotyczy, to, to nie istnieje. To prawda, że gdy popatrzymy na wcześniejsze lata, to powstał duży postęp, z czego bardzo się cieszę, ale nie jest on całkowity, bo jest jeszcze wiele problemów które wymagają rozwiązania. I nie mówię tu o puszczaniu kobiety pierwszej w drzwiach i całowanie jej w rękę, więc dla jasności przytoczę kilka z nich:

– Przemoc mężczyzn w stosunku do kobiet i dziewczyn nadal jest wysoka. Czy to w porządku? Nie wydaje mi się.

– Nierówna płaca kobiety i mężczyzny na tym samym stanowisku.  Czy płeć  jest wyznacznikiem wydajności naszej pracy?

– Gwałt. Rozprawa w sądzie, pytanie zadawane pokrzywdzonej:„ w co Pani była ubrana?”. Bo przecież to bardzo istotne przy orzekaniu o winie…

– Rzadko używane żeńskie formy nazw zawodów, tytułów i stanowisk. Może i feministki się czepiają, może i tak, ale ciekawe czy mężczyźni byli by zadowoleni gdyby  role  się odwróciły i nagle używałoby się tylko form żeńskich.

– Stara panna i kawaler, co brzmi lepiej? Co jest lepiej odbierane przez społeczeństwo? Jeżeli priorytetem kobiety w życiu nie jest małżeństwo i macierzyństwo, to znaczy, że „jej się coś w głowie poprzewracało.”

Bycie feministką to mówienie o problemach, ale też reagowanie na seksistowskie żarty i nierówne traktowanie OBOJGA PŁCI w życiu codziennym. Feminizm odrzuca wszelką dyskryminację, trzeba pamiętać o tym, że w naszym świecie, nie są dyskryminowane wyłącznie kobiety ale również mężczyźni, co jest równie nie w porządku jak dyskryminacja wobec kobiet.

Gdzie zaczyna się patrzenie przez pryzmat płciowości?

Pamiętam, że kiedy byłam małą dziewczynką mówiono, że „niezła ze mnie chłopczyca”; pełno siniaków, zero wsuwek i pyskata buzia. Nie zwracałam na to uwagi, ale raczej dlatego, że mam takie usposobienie i zawsze robię to, co mi się podoba. Jednak wiem, że jest bardzo dużo dziewczynek, którym jeżeli powiesz, żeby np. nie wspinały się po drzewach – bo dziewczynce nie wypada, wezmą  to do siebie i zaczną się ograniczać.  Takie same sytuacje dotyczą też chłopców np. wrażliwych,  od których wymaga się aby byli „silnymi facetami”. Chłopiec, stara się być ‘facetem’, ale mu po prostu nie wychodzi, bo po pierwsze jest tylko dzieckiem, a po drugie cechy charakteru przeważają. Prowadzi to do złej samooceny i poczucia, że nie sprostowało się oczekiwaniom i wymogom. To są sytuacje w których próbuje się wpasować już od najmłodszych lat w stereotypy, które nie pozwalają być sobą, a jednocześnie w pełni szczęśliwym.

„Ani feminizm, ani homoseksualizm nie jest chorobą.”— Maria Szyszkowska

Wiktoria Krzywonos