Archiwum

„Nie interesują mnie pieniądze. Ja po prostu chcę być wspaniała!”

Symbol seksu, legenda kina, jedna z największych gwiazd Hollywood wszechczasów. 5 sierpnia 1962 roku zmarła Norma Jeane Baker. Tak, bo przecież Marylin Monroe wciąż żyje.

 

Marylin Monroe – na dźwięk tych słów  każdy przypomina sobie słynną scenę z białą sukienką nad szybem wentylacyjnym lub słyszy ten niski, subtelny głos śpiewający „Happy birthday mr. President”. To z pewnością jedne z kluczowych wspomnień o Marylin, jednak mało kto wie coś więcej na temat życia tej zniewalającej aktorki. Jak została gwiazdą, jak żyła, jak zmarła ? Na te pytania postaram się odpowiedzieć przybliżając Wam jej biografię.

Dawno temu, w Hollywood żyła sobie Gladys Baker, która wraz ze swoją przyjaciółką, Grace, pracowała przy produkcjach filmowych w Consolidate Films. Gladys była kobietą dość „lekkich obyczajów”, lubiła towarzystwo mężczyzn, tak jak i wszystkie rozrywki, jakie zapewniało jej Hollywood. Jak twierdził jej znajomy, Olis Stanley: „Gladis zawsze z kimś spała…” dlatego też w 1926 roku, kiedy urodziła córeczkę, ojciec dziecka do dziś pozostał nieznany. Kobieta nie chciała porzucić swojej pracy, a małe dziecko było dla niej dużym ciężarem. Nie była gotowa do roli matki, nie kochała też córki, bo wkrótce mała Norma trafiła do rodziny zastępczej. Właśnie wtedy w życiu małej jeszcze MM zaczęły się schody.

Dziewczynka często zmieniała rodziny zastępcze, przez pewien czas mieszkała też w sierocińcu. Matka czasami odwiedzała ją i zabierała do kina, lecz wtedy dla Normy była tylko „ panią w czerwonych włosach”. Kiedy zdrowie Gladys znacznie się pogorszyło i trafiła do szpitala dla umysłowo chorych, dziewczynką zaopiekowała się jej przyjaciółka Grace.

To ona wpajała jej nowe, dotąd nieznane wartości. Grace rozpieszczała Normę, ciągle powtarzała jej, że jest piękna i idealna. Czasami przyprowadzała dziecko do pracy i wraz z koleżankami uczyły ją odpowiadać na pytanie „Kim zostaniesz jak będziesz duża?” – „Gwiazdą filmową” odpowiadała Norma i pokazywała białe ząbki w wyćwiczonym już hollywoodzkim uśmiechu. „Ciocia Grace” kręciła dziewczynce loki i ubierała ją w drogie sukienki do czasu gdy w jej życiu pojawił się mężczyzna, wtedy jak znudzoną zabaweczkę, oddała Normę do sierocińca. Wkrótce zaopiekowała się nią kolejna rodzina zastępcza, w której Norma znalazła wreszcie miłość. W szkole nie była zbytnio lubiana, dopiero w wieku 14 lat zaczęto dostrzegać jej urodę. Kiedy przychodziła do szkoły w obcisłym czerwonym sweterku, pięciu kolegów odprowadzało ją dwie mile do domu i pomagało jej nieść teczkę.

„Nie zdawałam sobie wtedy sprawy jaki efekt wywołuje taki sweterek… świat mnie polubił!”-opowiadała gwiazda.

Zaledwie rok później trafiła znów do „cioci Grace”, ta jednak nie miała ochoty się nią opiekować i zaaranżowała jej ślub z sąsiadem, Jimem Douerghty. Tak więc 15 letnia Norma poślubiła 19 letniego Jima. Małżeństwo nie trwało jednak długo, po 5 latach rozpadło się, kiedy Norma stała się fotomodelką, a praca wymagała zmiany jej nazwiska. Odtąd stała się rozpoznawana jako Marylin Monroe, a jej ciało często pojawiało się na rozkładówkach gazet, również tych dla panów. Jej kariera w showbiznesie zaczęła się, gdy do fabryki, w której pracowała przyjechała ekipa fotografów z Hollywood, którzy chcieli pokazać, że najpiękniejsze dziewczyny Ameryki są patriotkami. Mężczyźni zrobili jej dużo zdjęć i wkrótce nawiązali kontakt. Dziewczyna przyjmowała każdą ofertę pracy jako modelki, taka była cena pięcia się na szczyt. Wkrótce Marylin trafiła do filmu, była wtedy pogodna, gorliwa i nie miała dużych wymagań co do wynagrodzenia.

Zagrała w kilku produkcjach, były to jednak bardzo małe role typu kelnerka w trzech ujęciach lub rola prostytutki. Podobno Marylin często spóźniała się na zdjęcia lub zapominała kwesti, dlatego też żaden z reżyserów nie powierzał jej ważnych ról. Cała sytuacja zmieniła się, gdy zagrała w filmie „Asfaltowa Dżungla”. To właśnie ta produkcja przyniosła jej wielką sławę. Mimo sukcesu ciągle dostawała od Century Fox role słodkich idiotek, ale nie przeszkadzało jej to. Kiedy prasa pytała ją, czy nie wstydzi się swoich ról, odpowiadała: „Wszystko dlatego, że zalegałam z czynszem w Hollywood… Dostawałam 5 dolarów za godzinę zwykłego pozowania, a oni płacili 50…” Większość filmów z jej udziałem nie odbiło się zbyt wielkim echem, jest jednak kilka produkcji, w których naprawdę pokazała na co ją stać. Najsłynniejsze filmy z udziałem Marylin to : „Pół żartem, pół serio”, „Mężczyźni wolą blondynki”, „Książę i aktoreczka”, „Słomiany wdowiec”, „Skłóceni z życiem” i „Pokochajmy się”.

Monroe była świadoma piękna swojego ciała i pozbawiona wszelkich skrupułów twierdziła: „ W Hollywood ważniejsza od cnoty jest dobrze ułożona fryzura, droga sukienka…”

19 maja 1962 roku Monroe wystąpiła przed setkami tysięcy widzów w Madison Square Garden z okazji urodzin prezydenta Johna F. Kennedy’ego. Oczywiście zjawiła się spóźniona i zdyszana, lecz gdy wyszła na scenę w obcisłej, wyszywanej złotymi cekinami sukni, swoim wyglądem zrewanżowała opóźnienie. Gdy filuternie i z przekąsem wykonała urodzinową piosenkę „Happy birthday Mr. President” publiczność oszalała. Sam prezydent wydawał się być bardzo uradowany z tego powodu.

Te czasy były dla niej apogeum sławy, publiczność wręcz szalała na jej punkcie, a ona sama obracała się w towarzystwie ważnych osobistości, milionerów, gwiazd kina, ale także polityków. Nie obyło się bez głośnych skandali towarzyskich z jej udziałem, zarzucano jej romans z prezydentem jak i jego bratem. Wcześniej też trzykrotnie wychodziła za mąż. Kochanków zmieniała „jak rękawiczki”, ciągle szukała prawdziwej miłości, poczucia bezpieczeństwa, zrozumienia.

Jako dziecko nie zaznała prawdziwej miłości, traktowano ją jak zabawkę, ciągle zmieniała miejsce zamieszkania i tak naprawdę nie znała wartości prawdziwej rodziny. Wszystko to sprawiło, że nie potrafiła się odnaleźć w dorosłym życiu. Była uzależniona od środków przeciwbólowych, antydepresyjnych, miała częstą styczność z narkotykami, a wcześniej wspomniane lekarstwa zażywała w zbyt dużych ilościach, popijając je ulubionym szampanem, Don Perignon.

5 sierpnia 1962 gosposia chciała wejść do jej pokoju w posiadłości w Kalifornii, jednak drzwi były zamknięte na klucz, a pod nimi przeciągnięty był kabel telefoniczny. Na nic zdały się wołania, Marylin nie odpowiadała. Kiedy wyważono drzwi, było już za późno. Marylin leżała naga, to jednak nikogo nie zdziwiło, sama podkreślała często, że najbardziej lubi być ubrana w perfumy Chanel. W ręku miała słuchawkę telefoniczną, obok łóżka leżało mnóstwo pustych buteleczek po lekarstwach. Wyglądało to na przedawkowanie leków jednoznaczne z samobójstwem lecz lekarze sądowi wykluczyli tę opcję. Okoliczności jej śmierci tak naprawdę nie zostały wyjaśnione do dziś, istnieją spekulacje, że to właśnie romans z Kennedym był przyczyną morderstwa. Monroe miała bowiem dostęp do zbyt poufnych informacji.

Marylin Monroe zmarła u szczytu swej sławy, otoczona podziwem i uwielbieniem. Mimo wielu problemów miała klasę, do dzisiaj jest wyznacznikiem kobiecości i seksapilu. Tylko ona, jeszcze za życia, była w stanie tak żartować: „Gdy umrę, na moim grobie napiszcie – Tu leży Marilyn Monroe, 95-57-90″

Elton John w swojej piosence „Goodbye Norma Jean” śpiewa: „Samotność była najtrudniejszą rolą, jaką przyszło Ci zagrać, Hollywood stworzył gwiazdę, lecz musiałaś za to zapłacić cierpieniem..”

Umarło ciało Normy Jeane, legenda Marylin Monroe ciągle żyje.

 

Dagmara Mazur