Archiwum

Ze Strzygą przez życie

Ich koszmar polega na zmrużeniu powiek. Gdy zasną, to nie budzą się z krzykiem. Ani z płaczem.

Oni w ogóle nie mogą się obudzić.

~ashaka Gdy pierwszy raz miała Strzygę, ashaka wyrwała się jej niemal od razu. Wtedy Strzyga była za progiem jej pokoju. Gdy pojawiła się kolejny raz, stała już wewnątrz, na dywanie. Później przy łóżku. Była coraz bliżej, aż wreszcie ashaka zobaczyła ją na sobie. Nie mogła się ruszyć, czuła się tak, jakby ktoś ją zgniatał, albo przepychał przez bardzo wąską szczelinę.

~Radek Zmora nocna? Zawsze, gdy pada pytanie na jej temat nerwowo się śmieje i odpowiada „Gadasz z zawodowcem”. Żyje z nią od prawie dziesięciu lat. Wydaje mu się, że samo jej doświadczenie nie jest najstraszniejsze. Najgorsza jest świadomość, że noc w noc musi przerabiać ten sam schemat od początku. Śpi, nagle panika, strach i nie może się ruszyć, krzyczeć, obudzić… Z ironicznym współczuciem patrzy na tych, którzy mówią mu: „da się przyzwyczaić”, bo nie ma nic bardziej mylnego. Tutaj nie da się popaść w rutynę. Po iluś tam razach już nawet nie musi patrzeć na zegarek, żeby wiedzieć, że jest trzecia nad ranem. Jak to sobie tłumaczy – godzina duchów. Zmora Nocna jest dla niego bardzo wyczerpująca, zresztą chyba dla każdego. Nie przejdzie sama. Musi włożyć wiele wysiłku, żeby „wyzwolić” się spod jej ciężaru, żeby puściła. Zwykł nie prosić Boga o normalny sen, teraz już nawet koszmar nie będący Zmorą jest dla niego wielką ulgą…

~student.medycyny Miał dwa razy podobne doświadczenie. Raz faktycznie myślał, ze umiera – nie mógł się ruszyć ani krzyknąć o pomoc – miał tylko otwarte oczy. Widział ciemne kontury jakiejś postaci. Po modlitwie minęło- paraliż ustąpił powoli. Pół roku temu wydarzyło się to drugi raz, ale było inaczej. Czuł, że coś chce w niego wejść, a on ze wszystkich sił się opierał – okropna męka – znów pomogła modlitwa. Koleżanka przyznała się mu, ze miała podobne zdarzenie, z tą różnicą, że coś obracało nią nad łóżkiem bardzo szybko…

W Internecie są ich setki. Ci bardziej lub mniej zmęczeni. Ci, którzy się poddali i ci, którzy nadal walczą. Opisują coś, czego w świecie realnym nie chcą do końca powiedzieć. Bo i komu? Szukają odpowiedzi, która nigdy nie jest jednoznaczna. Wiedzą, że istnieją jedynie domysły, spekulacje. Jednak pragną wierzyć, że istnieje wyjście, bo nie chcą trwać w swojej samotnej bezczynności.

To nie film, to dzieje się naprawdę.

Gdy chce się zacząć szukać, to tylko na Google.

Paraliż senny, nazywany też Zmorą Nocną bądź Strzygą jest za wczesnym wybudzaniem się z fazy REM, w której nasze ciało – by nie wykonywać zbędnych ruchów – jest sparaliżowane. Osoba, która w tym momencie odzyskuje świadomość popada w ogromną niemoc i nie może się poruszyć. Towarzyszy temu panika i bardzo duży dyskomfort w postaci wzrastającego odczucia ściskania lub zgniatania ciała. Zjawisko to jest medycznie udokumentowane. Jednak nauka często poddaje się w momencie, gdy dziewięć na dziesięć osób deklaruje, że podczas paraliżu czuje blisko siebie obecność niematerialnego bytu, lub widzi nad sobą czarną, prześwitującą postać o sylwetce człowieka…

W przeszłości Zmora Nocna była popularna szczególnie w wierzeniach nordyckich i słowiańskich. W mitologii odnajdujemy podania, zaprzeczające demoniczności Zmory, a skłaniające się ku stwierdzeniu, że jest ona duszą osoby żywej lub zmarłej (gdy na ziemie słowiańskie napłynął nurt religii chrześcijańskiej za zmorę uważane były jedynie dusze osób żywych, w związku z zachowaniem szacunku dla zmarłych). Zmorą mogła zostać siódma córka z danego małżeństwa, lub dziecko które urodziło się z ząbkami, bądź któremu przy chrzcie przekręcono imię. „Zmorowatość” dotykała także samobójców, zmarłych bez spowiedzi, osoby ze zrośniętymi brwiami, a także kobiety w ciąży, które w czasie swojej brzemienności, idąc, przeszły pomiędzy dwoma rozmawiającymi ze sobą ludźmi (w większości regionów były to osoby płci żeńskiej). Delikwent dręczony przez Zmorę chcąc się jej pozbyć musiał zasnąć ze skrzyżowanymi nogami, bądź spać głową w nogach łóżka. Na piersiach kładł sobie żelazny grzebień, bądź nożyczki, a na drzwiach wejściowych domostwa zawieszał zabitą srokę. Bardzo często stawiał przy łóżku butelkę z resztką wina, dzięki któremu skuszona strzyga wchodziła do środka i nie mogła się wydostać. Wtedy butelkę zakorkowywano i wrzucano do pieca. Wtenczas dało się słyszeć pisk oparzonej Zmory, która wraz z dymem uciekała z domostwa kominem.

Furtka numer jeden

Dzwonię już do trzeciego w Jarosławiu specjalisty. Nikt nic nie wie. Neurolog. Psychiatra. Po czterech sygnałach odzywa się głos kobiety. Ponownie przedstawiam przyczynę telefonowania. Nareszcie otrzymuję odpowiedź.

Pani doktor mówi mi o tym, że zjawisko paraliżu sennego może być objawem  narkopleksji. W połączeniu z wzmożoną sennością w trakcie dnia. Że częstotliwość napadów wacha się od kilku w ciągu roku do kilkunastu w ciągu doby. Sama nigdy nie przeżywała takiego zjawiska. Jest wierząca, ale w swojej opinii jest gdzieś pomiędzy. Twierdzi, że wynika to może stąd, że nauce nieznane są przyczyny tego zjawiska i istnieją tylko hipotezy o neuroprzekaźnikach i neuropeptydach. Nie chce wchodzić w świat pojęć, bo to mało interesujące. Śmieje się, że zawsze do pacjentów w stanie niepewności co do sposobów leczenia mówi się w formie bezosobowej. „Zaleca się, zaleca się…”. I w naszym przypadku używa tych słów. Nalega na regularny rytm snu i drzemki o tych samych porach. Jeżeli po miesiącu nie przejdzie, przepisze leki psychostymulujące.

Furtka numer dwa

Jakaś kobieta w nawie głównej w pewnym momencie zaczęła krzyczeć. Nie był to ludzki krzyk. Wzięła w ręce krzesełka i zaczęła nimi rzucać. Dobrze, że było dużo ludzi, i nie musiałam na to patrzeć. Ale wyszłam stamtąd z niewyobrażalną lekkością ducha. I pewnością, że Bóg istnieje.

– Nie sądzę, żeby to była sprawa czysto neurologiczna. Ludzie szukają pigułek na ciało, pigułek na umysł. A na duszę nie ma pigułki – odpowiada nam egzorcysta.

Jak msza zaczynała się o osiemnastej, tak już o siedemnastej nie można było w kościele znaleźć wolnego miejsca stojącego. A jest to duży kościół. Staliśmy z przodu. W ławkach były pozawieszane rezerwacje.

Przyniosłam ze sobą moją starą wyświechtaną torbę z naszywkami Dark Ambientowych zespołów. Po nabożeństwie szła za mną zgraja, jak za bezbożnikiem w średniowieczu. Ale przynajmniej dostałam kilka numerów do egzorcystów. Stwierdziłam, że może mi się do czegoś przydadzą.

I napisałam e-maila. Zwrotny też przyszedł.

Podstawowym pytaniem w tej sferze jest to, czy Strzyga ma podłoże demoniczne, czy są nią dusze zmarłych proszące o modlitwę. Nasza podświadomość chce wierzyć, że są to raczej odwiedziny zza grobu, ale tak nie jest. W końcu jak nasi najbliżsi mogliby nękać nas w sposób tak nieprzyjemny? Zmora jest dręczeniem diabelskim. Warto przypomnieć sobie, kiedy i od czego jej ataki się zaczęły. Czy w moim życiu było wydarzenie, które mogło to wszystko zapoczątkować, jakiś seans spirytystyczny, nawet banalne oglądanie filmu tematycznego lub wejście z ciekawości na jakąś stronę satanistyczną? „Nigdy nie należy pytać się tego czegoś, kim jest ani czego chce. To nawiązywanie dialogu z Demonem. A rozmowa to już przecież jakaś relacja.” – mówi ks. Rajchel. Bardzo często Strzyga pojawia się w chwili, gdy człowiek przeżywa nawrócenie. Może utrzymywać się przez cały jego proces. Lecz w przeciwieństwie do opętania, by ją pokonać nie są potrzebne egzorcyzmy – podczas doświadczania paraliżu najszybciej pomaga modlitwa. W dłuższej perspektywie spowiedź.

Z mszy o uwolnienie najbardziej zapamiętałam sobie moment, kiedy stałam z uniesionymi w górze rękoma i nagle mnie sparaliżowało. Wszyscy posiadali już na miejscach, a ja dalej stoję jak figura świętego Franciszka, która jest naprzeciw mnie.

To mój znajomy wyszedł z trzecią propozycją. Skubaniec pooglądał film „Incepcja”. I dowiedział się o świadomym śnieniu.

 

Furtka numer trzy

Uczą się latać. Każdy na swój sposób. Jeden po prostu zaczyna machać rękami, inny preferuje styl „na Supermana”. Jeżeli komuś jest wygodniej, po prostu przekształca się w ptaka, widzi i porusza się tak jak on. Realizują niespełnione marzenia, wożą się błyszczącym Ferrari, wspinają na wieże Eiffla, czy idą na najlepszy w naszym życiu striptiz w samym sercu Las Vegas. A później dzwoni budzik i wstają do pracy. Od innych różnią się tym, że ich marzenia senne nie są przypadkowe. Są panami własnych snów. LD – świadome śnienie.

To bardzo ciężka profesja – mówi Dreamer. W swoim życiu przeżył kilkadziesiąt LD, a rady jak osiągnąć ten stan udostępnia zainteresowanym na swojej stronie WWW. By osiągnąć świadomy sen, za dnia musisz – możliwie najczęściej – robić „testy rzeczywistości”. Przykładowo próbować lewitować czy przechodzić przez ścianę. Po to, by w śnie zdać sobie sprawę z własnego śnienia (w momencie, gdy jednak uda ci się unieść w powietrze bądź wejść do lustra). Są różne metody na uzyskiwanie LD. WILD zakłada liczenie oddechów i napinanie mięśni, MILD polega na wmawianiu sobie o określonych porach doby „To co teraz robię to sen, to nie rzeczywistość. W tej chwili śnię”. Wspomnieć trzeba jeszcze o dzienniku snów. Po każdej nocy musisz spisać przynajmniej dwa marzenia senne. Ale wcześniej w ogóle musisz nauczyć się pamiętać sny. Mimo, że okładka LD kusi, to świadome śnienie może stać się bardzo niebezpieczne. Wmawiając sobie cały czas, że „w tym momencie śpisz”, możesz po pewnym czasie pomylić sen z jawą i „przypadkowo” popełnić samobójstwo. Dlaczego? Zazwyczaj chcąc opuścić swój świadomy sen po prostu zabijasz się w nim. Wbiegasz pod samochód albo skaczesz z okna. Jest tak jak w grze.

Jak ma się do tego Strzyga? LD i paraliż przysenny pochodzą z tej samej grupy stanów dysocjacyjnych  polegających na odzyskiwaniu świadomości podczas fazy REM. Z tą różnicą, że LD to nasz dobrowolny wybór, a paraliż jest nam z góry narzucony. Jednak może nam posłużyć do świadomego śnienia. I właśnie przez to LD-owcy patrzą z taką zazdrością na ludzi, którzy nieświadomi daru jakim zostali obdarzeni, przeżywają załamanie nerwowe z powodu Zmory. Dlaczego  nazywam to „darem”? Bo osoba doświadczająca paraliżu nie musi trenować świadomego snu (w związku z czym ryzyko pomylenia jawy ze snem jest równe zeru), a dostaje go właściwie na tacy. Jej zadanie polega tylko na tym, by w trakcie paraliżu zamiast ochoty obudzenia się stworzyła w sobie chęć uniesienia się w górę, lub przeniesienia w upatrzoną wyspę na Hawajach. Wspomniał że doświadczenia w trakcie świadomego snu są jak najbardziej realne, a nawet dwu lub trzykrotnie wyraźniejsze niż w rzeczywistości, gdyż nasz mózg w fazie REM jest bardziej pobudzony niż na jawie.

Paraliż senny zawsze będzie odstępstwem od normy. W tym artykule  jest pokazane jedynie kilka z wielu nieodkrytych sposobów radzenia sobie z nim. Mimo plusa jakim jest LD to dalej jest to zjawisko bardzo nieprzyjemne i nie warto na siłę szukać sposobów, by go doświadczać. Po co eksperymentować z czymś, co dla nas samych nie jest jeszcze do końca jasne?

Paraliż senny. Strzyga. Zmora nocna. Nazywaj to jak chcesz. Dla mnie zawsze będzie czymś, co stoi mi nad łóżkiem, gdy nie mogę się ruszyć. W środku nocy. Gdy wszyscy w domu śpią. Zawsze będzie brakiem jednoznacznej odpowiedzi.

 

WM