Archiwum

„Miałem marzenie”

Wywiad z Ryszardem Szocińskim.

R: Chcę być szczęśliwy. Ja sobie to wykreowałem. Chciałem spotkać Annę, moją pierwszą miłość z Gdańska. Nigdy nie zwątpiłem, wierzyłem, że ją spotkam, chociaż nie wiedziałem jak. Przyjeżdża kiedyś wycieczka, przychodzi do mnie przewodnik, mówi: Słuchaj, masz spotkanie. Wyobraźcie sobie, że przyjechała Anna, po 45-ciu latach. Ja sobie to wymarzyłem.

 Powróćmy do początku, zanim spotkaliśmy pana Ryszarda.

Odbyliśmy rozmowę z panem X. Spotkaliśmy go w drodze do Cisnej.

 M: W Internecie mawia się: Rzuć to wszystko i wyjedź w Bieszczady.

X: Faktycznie, to jest jedyny zakątek gdzie zostawiam kluczyki w aucie i wychodzę.

 M: Tu jest inna Polska, ale jest piękna.

X: No i druga sprawa. Ja stąd jadę 30min do Leska, do Leska, nie do Cisnej. Do której wy to macie zrobić?

M: Do 14.

X: Oni was tu kurde wkręcają.

M: W tą godzinę to niech sobie idą łosia zobaczyć, cwaniaki.

 M: A panu udało się spotkać osobiście z jakimś dzikim zwierzęciem?

X: Nie, tylko ślady. Zadeptaliście jak do mnie przyszliście i zapukaliście. Ale inaczej bym was nigdy nie podrzucił. Może 4, 5 lat temu. Dzisiaj się już nie zabiera stopowiczów.

Wracamy do pana Ryszarda.

 M: Może pan wskazać jakieś różnice między Polską tam, a tą bieszczadzką utopią?

 R: Chodzi o tą ciszę i o spokój. Tu w Bieszczadzie jest najpiękniej. Daleko tu od polityki, choć nie wiem czy wiecie, że Kaczyński dzisiaj rano trafił na chirurgię. Mają mu wyciągać szydło z dupy. (śmiech)

 M: Czy w Bieszczady może przyjechać i zamieszkać każdy?

R: To jest obłęd. Tu trzeba przyjechać z pomysłem na życie.

M: Pan tutaj przyjechał, czy mieszka całe życie?

R: Od 69 roku tu mieszkam.

M: Ma pan może marzenie by mieszkać gdzieś indziej, robić co innego?

R: Ja mam jedno marzenie, które bez problemu realizuję. Chcę być szczęśliwy.

(Krótka rozmowa o Hemingwayu.)

R: Napisałem 9 książek, bo nie chciałem być lepszy od Hemingwaya, który napisał 49.

M: I tak sądzę, że jest pan regionalnym Hemingwayem.

R: To nie moja zasługa. To niesamowite historie, które miały miejsce w 60-tych latach, w Bieszczadach.

M: Czy tu rzeczywiście odczuwa się klimat aniołów i demonów z którymi łączone są te góry?

R: Oczywiście, same nazwy: Biesy i Czady dają nam nazwę Bieszczady. Turyści.

 M: Jak się tu traktuje turystów, w pana książce znalazłem nazwę- dżemozjady.

R: Z otwartym sercem. Jeżeli ktoś myśli tylko o pieniądzach, to jest nieporozumienie. Chodzi o ludzi. Każdy ma dostęp do naszego wybarwionego o tej porze roku Bieszczadu.

Rozmawiali Maciej Szeląg i Mikołaj Różalski