Archiwum

Ostre uzależnienie

Świat, w którym żyje współczesny młody człowiek, jest światem wyidealizowanym. Jest światem piękna, do którego tak łatwo się dostać – wystarczy tylko usiąść przed komputerem czy telewizorem i wniknąć w wirtualną przestrzeń, gdzie możemy się poczuć tak jak chcemy i możemy być kim chcemy. Wyobrażenia o wielkości,o pięknie życia młodego człowieka są dopełnione obrazem, tekstem, filmem. Świat idealny. Lecz przychodzi nagle moment przebudzenia, gdy cudowne sny przestają być rzeczywistością. Świat „dorosłych” ma dwojakie oblicze: z jednej strony chce, by dorastające pokolenie rozwijało się w idylli, a z drugiej jednak boi się oderwania tegoż pokolenia od z góry ustalonej, jedynej akceptowalnej rzeczywistości, tworzonej przez tych, którzy są tak obcy dla nastolatków – przez dorosłych właśnie. Zderzenie z otaczającym światem może być katastrofalne w skutkach.

Wielkości i ideały

Jednak jak owa idylla wygląda? Dla „dorosłych”, jest nią ich świat. Świat racjonalny, ułożony, z ustalonymi wartościami. Patrząc z perspektywy młodego człowieka, nie takim go widzimy. My – młodzi – dorastamy z wielkimi marzeniami, które nie są wcale schowane w tyłach naszych głów. Nasze cele nie są jedynie krótką przemijalną chwilą, która przychodzi tylko w wolnym czasie, gdy akurat się nudzimy i nie mamy nic innego do roboty. Żyjemy z dnia na dzień, mając te naiwne nadzieje, że nie jesteśmy tacy jak wszyscy. Każdy z nas wierzy, że jest inny, wyjątkowy, że stanie się kiedyś kimś wielkim: aktorem, piosenkarzem, celebrytą, politykiem… Dorośli pozwalają nam marzyć, jednak jednocześnie nakładają na nas łańcuchy racjonalnego myślenia. Marzenia o wielkości musimy trzymać na wodzy. Nie mogą one zdominować naszych „racjonalnych” i „logicznych” umysłów. A my? My przytakujemy im. Przecież wiemy, że musimy się uczyć i to uczyć się dobrze, jednak w głębi duszy czujemy, że jesteśmy stworzeni do czegoś większego, ważniejszego. Nie chcemy być kolejnymi cegłami w murze.

Złudność życia codziennego

Świat nastolatków jest dziwny. Czujemy się ważni jak dorośli, a jednocześnie odrzucamy ich świat. Paradoksalnie chcemy być naiwni jak dzieci, negując jednocześnie „dziecinność”. I nagle przychodzi najbardziej przerażająca dla nas chwila… Każdy ją przeżywa indywidualnie. Ta chwila to zderzenie się dwóch światów: naszego i dorosłych. Dwie, zupełnie inne przestrzenie. Dwie różne koncepcje. Nagle uświadamiamy sobie, że nasze marzenia są nierealne. Dowiadujemy się, że nie będziemy nigdy wielcy. Nasze wizje, sny o wielkości stają się naiwne i dziecinne. Czujemy rozczarowanie na każdej płaszczyźnie naszego życia. Wszystko traci sens. Tak przynajmniej to widzą ci, którzy są bardzo wrażliwi, którzy czują wiele. Uważam, że jest to jedna z przyczyn coraz częściej występujących przypadków samookaleczeń i samobójstw wśród młodych ludzi.

Na kagańcu

Te reakcje na opisane wcześniej zjawisko są oczywiście drastyczne. Ktoś mógłby zwrócić uwagę na to, że jako powód swych, często tragicznych w skutkach, decyzji młodzież wskazuje nieszczęśliwą miłość. Jednak czyż ona również nie pasuje do wcześniejszego opisu dwóch światów? Czy nie jest tak, że młode umysły karmione wyidealizowanymi obrazami miłości nie potrafią przyjąć innego scenariusza, niż ten przedstawiany w filmach? W czasie wszechogarniającego rozczarowania młody człowiek ucieka w miłość, pragnie, by choć ona ulżyła mu w psychicznym cierpieniu. Jeśli również na tym polu nastolatek się rozczaruje, wydaje mu się, że nie ma w nikim oparcia. Nasuwa się więc pytanie: jak zmienić obecny stan rzeczy? Tu potrzeba naprawdę wielkiej zmiany. Zmiany na skalę globalną. Dlaczego? Ponieważ ludzkość straciła rachubę w swym pędzie – swoistym wyścigu szczurów. Pozwalamy na emocje, jednak trzymamy je w kagańcu.

Zamknięci w klatce

Tu dochodzimy do samo nasuwających się wniosków. Przyczyną samookaleczeń nie jest tylko rozczarowanie tym światem ale i tłumienie uczuć. Jeśli brak młodemu człowiekowi osób, którym mógłby się wyżalić, wypłakać, kogoś kto podniósłby go z upadku, zaczyna szukać innej drogi ucieczki. Jedni popadają w alkohol i narkotyki, a inni w samookaleczenia. Wszystkie drogi ucieczki mają na celu nie tyle ulżenie w cierpieniu, ile sprawienie by ktoś zauważył, że coś złego dzieje się w życiu młodego człowieka. By ludzie dostrzegli cierpienie, by się zainteresowali życiem, które przynosi tylko pasmo rozczarowań. Ale w dzisiejszym świecie ludzie są zbyt zapatrzeni w siebie. W erze rosnącego konsumpcjonizmu albo zjesz albo zostaniesz zjedzony. Ludzie po trupach osiągają swoje cele. Nie ważne że kosztem innej osoby. Dlatego też młodzi są coraz mniej ufni. Wolą uciekać do świata wirtualnego, niż przebywać w świecie realnym, który jest tak okrutny.

Nic się nie stało

Przeglądając fora internetowe i komentarze pod filmami, natrafiłam na parę naprawdę szokujących historii. W tym 11 letniej Patrycji. Opisuje ona, pod filmikiem o tematyce samookaleczeń, przyczynę swoich działań. „Rodzice mnie nie kochają i wszystko mi ograniczają WSZYSTKO, nie mogę chodzić do koleżanek, oglądać telewizora, grać na własnym laptopie, mieć wolny czas. Gram na pianinie i nie łatwo ukrywać cięcie, na ręce ciągle się patrzy, a w szkole mam basen” podaje też swojego maila i prosi o pomoc. To wręcz nieprawdopodobne, że 11 letnie dziecko, zamiast cieszyć się życiem, postanawia wyrządzać sobie krzywdę. Nie wiemy czy ktoś robi sobie głupie żarty, czy mamy styczność z prawdziwą epidemią. Tnie się coraz więcej młodych ludzi. Nie ważne czy chodzi o złamane serce czy nogę najnowszej Barbie. Ale każdy wpis, niezależnie od wieku, kończy się tym samym. „Udaje że nic się nie stało, codziennie uśmiecham się i nie daje po sobie poznać tego co we mnie siedzi. Umieram milcząc.”

Wciągnęłam się

Historie także zaczynają się tak samo. Początkiem było małe nacięcie, naprawdę nie widoczne. Później było gorzej. Przypomina to stopnie uzależnienia. Tylko w odróżnieniu od zniewolenia alkoholowego czy narkotykowego osoby cierpiące wołają o pomoc. Pragną bliskości drugiego człowieka. Jednak rzadko ta pomoc przychodzi, a jeśli już, to w postaci internetowego pocieszyciela. Wtedy małe nacięcia nie wystarczają. Pragną mocniej i więcej mimo wstrętu do wykonywania tej czynności, a przede wszystkim wstrętu do siebie. To wszystko powoduje zatopienie się w uzależnieniu. Życie już nie cieszy tak jak wcześniej. Zakrywają ciała zarazem zakrywając dusze. Dlatego reagować trzeba już na początku. Bo później będzie tylko gorzej. Trudno jest wyjaśnić to zjawisko. Z perspektywy dorosłych, młodzi tylko się bawią. Bo o co tak naprawdę chodzi z tym narastającym problemem wśród młodzieży? Jakie ona może mieć problemy, nieprawdaż?

 

A.Cząstka, J.Rokosz