Archiwum

Wywiad z Anną Godzwon

Youthvoice: Czy zawód dziennikarza był pani wymarzonym zawodem z dzieciństwa?

Anna Godzwon: Nie. Chciałam być nauczycielką języka polskiego. Potem moje myśli zaczęły krążyć wokół bardziej artystycznego zawodu. Wymyśliłam sobie, że pójdę na reżyserie. Chciałam pracować w telewizji i tworzyć fajne programy dla dzieci. Pojechałam na dni otwarte do Łodzi do szkoły filmowej. Kiedy zobaczyłam z jakim doświadczeniem ludzie tam przyszli to się przeraziłam. W tamtym momencie nie znałam się dobrze nawet fotografowaniu. Po tym stwierdziłam, że zdam sobie na bibliotekoznawstwo albo inne „znawstwo”. Postudiuje dwa lata, poocieram się, poznam Warszawę. Moja koleżanka z podstawówki powiedziała do mnie: „Dziewczyno ty masz takie gadane, lekkie pióro idź na dziennikarstwo”. Pomyślałam właściwie, jak mi się nie spodoba to zawsze będę mogła zmienić kierunek. Był to wówczas już taki czas kiedy w Polsce działo się coraz więcej. W 1989 roku nastąpił przełom pojawiły się nowe gazety, pojawiła się gazeta wyborcza, która była przeze mnie czytana prawie na każdej lekcji.

YV: Z tego co wiemy wówczas aby dostać się na studia dziennikarskie były inne warunki niż obecnie….

A.G.: Wówczas zdawało się bardzo trudne testy, ale gdy ogłosili wyniki okazało się, że mi się udało. I tak się rozpoczęła moja przygoda z dziennikarstwem. Początkowo moim marzeniem był dział kultury w Gazecie Wyborczej. Później zaczęłam interesować się polityką. W 1993 roku trafiłam do Polskiego Radia po 1,5 rocznej pracy w rozgłośni harcerskiej mój szef wysłał mnie do Sejmu, gdzie pozostałam przez kolejnych 15 lat.

YV: Czy teraz, po ukończeniu studiów, zdecydowałaby się pani na wybór dziennikarstwa?
A. G.:
Nie. Gdyby teraz dano mi jeszcze jedna szanse to nie, nie wybrałabym tego kierunku. Te studia nie przygotowały mnie do pracy w mediach. Teraz pewnie wybrałabym prawo.

W czasie kiedy studiowałam powstawało dużo nowych stacji radiowych, telewizyjnych dzięki temu było się gdzie uczyć tego zawodu, bo media potrzebowały nowych, świeżych ludzi, którzy mają otwarte umysły, którzy nie są dziennikarzami z poprzedniej epoki. To był fantastyczny czas dla młodych ludzi, którzy chcieli się tym zawodem zajmować.

YV: Gdyby mogła pani cofnąć czas, co zmieniłaby pani w swoim życiu?

A.G.: Myślę, że nauczyłabym się jeszcze jednego języka obcego, oprócz angielskiego i rosyjskiego. To by mi pozwalało poszerzyć horyzonty: czytać gazety, słuchać innych stacji radiowych itd.

YV: Obecnie pracuje pani w kancelarii prezydenta. Może nam pani przybliżyć na czym polega specyfika pani aktualnego zawodu?

A.G.: Jestem obecnie dyrektorem Biura Prasowego w Kancelarii Prezydenta. Moim zadaniem jest z jednej strony zapewnienie dziennikarzom dostępu do informacji, jak najlepszych warunków pracy, odpowiadanie na ich pytania, bierny kontakt z dziennikarzami. Z drugiej strony muszę się troszczyć o zapewnienie panu prezydentowi jak największego dostępu do informacji, które wykonuje zespół biura prasowego.

YV: Obecna praca jest związana z tym co pani robiła wcześniej i bardzo się przydało to dziennikarskie doświadczenie, prawda?

A. G.: Zdecydowanie tak, ponieważ zdaję sobie sprawę z tego jakie wymagania mają dziennikarze. Dzięki temu, że wiem jak oni pracują, bo wcześniej przecież też tak pracowałam, wiem, że media mają swoje określone oczekiwania, którym warto i dobrze jest sprostać.

YV: Najbardziej stresujący moment w pani życiu? Taki, który najbardziej utkwił pani w pamięci.

A. G.: Była ich cała masa. Poprzez takie zdarzenia jak to kiedy miałam mieć 30 sekund wprowadzenia z transmisji z bardzo ważnego wydarzenia sprzed kilku lat, a okazało się, że muszę mówić przez kilka minut. Poprzez to kiedy jako dziennikarka Polskiego Radia przeprowadzałam wywiad z prezydentem Kwaśniewskim i okazało się, że nie ma nas na antenie, bo sprzęt sprawdzany kilka razy w ostatniej chwili zawiódł i nie było nas słychać.

Tak naprawdę codziennie są jakieś stresujące sytuacje, z którymi muszę sobie radzić. Dzięki temu, że nie wykonuje tej pracy od kilkunastu miesięcy albo od kilkunastu dni pozwala mi to szybko podejmować decyzje i jakoś sobie z tym stresem radzić.


YV: Nie miała pani nigdy takiego momentu, kiedy pomyślała sobie: Nie! Mam dość rzucam tę pracę?

A. G.: W kancelarii prezydenta nie. W dziennikarstwie wiele razy tak. Kiedy poziom debaty sejmowej, czy publicznej schodził już na tak niskie stopnie, że myślałam sobie, że już nie będę w stanie tego dłużej relacjonować, bo myślałam, że dno już osiągnęliśmy, a tam wciąż słychać pukanie od środka. I między innymi dzięki takim sytuacjom postanowiłam przejść na tę ciemna stronę mocy, jak to mówią moi koledzy dziennikarze.

YV: Jakimi cennymi radami mogłaby się pani z nami podzielić?

A. G.: Przede wszystkim być ciekawym świata. Interesować się tym, co się wokoło nas dzieje na podwórku lokalnym, globalnym czy krajowym. Być ciekawym co się dzieje i nie przechodzić obojętnie obok tego co nowe, bo nie zawsze poglądy, które wydają nam się dziwne, inne, sprzeczne przy bliższym poznaniu pozostają takie w dalszym ciągu. Trzeba mieć trzeźwy umysł. Ważne jest również myślenie o tym, żeby przedstawiać różne punkty widzenia, a nie skupiać się tylko i wyłącznie na jednym i udowadniać, że moje zdanie jest najważniejsze. Warto być otwartym na dialog. Przede wszystkim warto słuchać, czytać, oglądać. Dobrze jest mieć jakiś wzorzec, do którego by się chciało dążyć. Mieć jakaś osobę, którą chciałoby się naśladować. Dobrze jest też pamiętać, że dziennikarstwo to nie tylko zawód, ale także pasja i misja.

Z okazji urodzin życzymy dużo zdrowia, szczęścia, a przede wszystkim spełnienia marzeń i pogody ducha.