Archiwum

„Do Kramarzówki na styczeń”

Styczeń. Luty. Marzec. Kwiecień. Maj. Czerwiec. Dwa miesiące wakacji. Wrzesień. Październik. Listopad. Grudzień.  Trzymam w ręce dziesięć biletów miesięcznych – cały mój rok.

Moje życie toczy się wzdłuż trasy autobusowej  Jarosław- Kramarzówka i Kramarzówka- Jarosław. Codziennie odliczam przystanki. Od i do. Dwa przystanki do domu. Dziesięć do Radia Fara. Trzy do MOK-u. Pięć  do świetlicy.

Dziś Sylwester, więc chyba najlepszy czas,żeby wyrzucić nieaktualne bilety. I podsumować  2011.

Od razu przypominam sobie jeden tekst, który w tym roku przeczytałam. Nowele. Bardzo króciutką, kilkustronicową. „ Naszyjnik” de Maupassant’a.

Akcja jest niezwykle prosta. Kobieta pożycza naszyjnik od przyjaciółki, gubi go. Przerażona  zadłuża się. Sprzedaje mieszkanie i odkupuje zgubę. Wyjeżdża. Całe swoje życie poświęca na odpracowanie pożyczki. Potem dowiaduje się, że naszyjnik był tanią podróbką. Zrobioną ze sztucznych diamentów.

Maupassant wiedział że nie pisze się z założeniem,że książka będzie wzruszać  i wywierać wrażenie.  Że opisuje się to, co się czuje.  Że nie szuka się uniesienia. I dzięki temu jego dzieła mają w sobie moc.

W Polsce o prostocie zapomniano. Gdy w Wigilie włączam telewizje, żeby posłuchać kolęd. Czuje się dziwnie, na początku myślę że zaczynam odbierać na jakichś innych falach i nie jestem w stanie usłyszeć tekstu.

Przez czterdzieści minut nie odnajduje w zremiksowanych utworach ani jednej kolędy. Długowłosy didżej włącza płacz dziecka przeplatany jakimiś niezidentyfikowanymi przez ze mnie dźwiękami. Potem na środek  wychodzą czterej akordeoniści. Twarz jednego z nich przybiera wszelakie miny, jakby właśnie w tym momencie doznawał objawienia.

 Kamera pokazuje ludzi zgromadzonych w kościele Mariackim, którzy przyszli posłuchać „Dzisiaj w Betlejem” czy „Bóg się rodzi”. Po wyrazach ich twarzy wnioskuje że czują to co ja, tylko jeden starszy pan kiwa głową w takt muzyki i unosi do góry ręce. Patrzę z lekkim zażenowaniem. No cóż, czas zapisać się do pewnej grupy. Boje się że nie jestem krakowskim hipsterem.

Tymczasem jutro już styczeń 2012. Czas nabyć nowy bilet.

 

Ewelina Kołodziej

 

(Pastwisko 2011)