Archiwum

Matura to… bzdura?

Matura już za nami. Egzamin, podsumowujący 12/13/14 lat nauki (w zależności od typu ścieżki kształcenia) pisało w tym roku prawie pół miliona uczniów. Pora jednak podsumować samą maturę.

Polowanie na przeciek…

Jak każda historia, tak więc i nasza
zacznie się standardowym: za siedmioma górami, za siedmioma lasami, za
siedmioma rzekami… Czyli od początku. Wielu z maturzystów czekało na przeciek.
Pewien nastolatek twierdził, że włamał się na stronę Centralnej Komisji
Egzaminacyjnej i wykradł test. Nie przeczuwał pewnie, jaka jest w nim moc
sprawcza, bowiem przed komputery ruszył duży procent maturzystów. Nawet
najbardziej zawzięci, przekopując Internet nie natrafili na nic ciekawego. A jeśli
nawet trafili, zaczął się dla nich kolejny, podwójny stres. Bo przecież: „Jeśli
przeciek faktycznie się zdarzył, ktoś to odkryje i matura zostanie
unieważniona”. Zwykłemu strachowi przed egzaminem towarzyszyć może jeszcze
większy: czy prokuratura, ABW i policyjni śledczy nie wytropią sprawcy
przecieku, nie namierzą jakiegoś klasowego hakera, tak jak to było na
kwietniowym państwowym egzaminie dla gimnazjalistów? Trzem szkołom grozi teraz
unieważnienie testów. A to przecież egzamin, który decyduje co najwyżej o tym,
w jakim liceum wylądujesz po gimnazjum. Matura to gra o znacznie wyższą stawkę.
Pokusa zawsze będzie zatem ogromna.

 

Chłopi i Pan Tadeusz, czyli egzamin z języka polskiego

Czy 19-latek aby
na pewno umie czytać? Nie wiedzę z literatury, lecz właśnie to sprawdzała
matura z polskiego. Protestują nauczyciele, krzyczą politycy. Żeby zdać
tegoroczną maturę z polskiego wystarczyło umieć porównać Zosię z Telimeną czy
napisać, jak stary Bylica odnosił się do córek. Wszystko na podstawie
fragmentów tekstów, poza które zapewne tzw. klucz odpowiedzi i tak by nie pozwolił
wyjść. W porównaniu z wypracowaniami na 10 stron, w których trzeba było wykazać
się pamięciową wręcz znajomością wielu dzieł z różnych epok, brzmi to jak
zadanie dla kompletnego idioty. Nie musisz już nic umieć, nie musisz znać
żadnych lektur, nie musisz nawet myśleć. Wystarczy, że potrafisz zgadnąć, o co
chodziło twórcy klucza. A chodzi mu zwykle o najprostszą wersję rzeczywistości.
Oczywiście, takie pisanie pod klucz jest umiejętnością, której nie można nie
doceniać. To cenna wiedza, być może nawet cenniejsza niż znajomość dzieł
literackich. Ale czy tego właśnie powinna uczyć matura z polskiego? 93% tegorocznych
maturzystów zdecydowało się zdawać egzamin z polskiego na poziomie podstawowym,
7% wybrało poziom rozszerzony. Egzamin na poziomie podstawowym trwał 170 minut,
a na poziomie rozszerzonym – 180 minut. Nie obyło się bez niespodzianek. W
Łapach (województwo podlaskie) ogłoszono fałszywy alarm bombowy. CKE otrzymało wiadomość
o tym wydarzeniu, jednak nie wpłynęło to na przebieg egzaminu.

Co ja miałem na myśli?

Jerzy Sosnowski, którego felieton „Sztuka
jako schody ruchome” znalazł się na tegorocznej maturze, określił swój stosunek
do nowej formy egzaminu jako „krwiożerczo negatywny”. Postanowił więc osobiście
przystąpić do matury. Okazało się, że zgodnie z kluczem miał co innego na myśli
niż sam myślał. Jerzy Sosnowski, podobnie jak rok temu Igor Jenke, nie
wiedział, że jego tekst pojawi się na maturze. Po rozwiązaniu, polonista, który
sprawdzał jego pracę, nie uznał kilku odpowiedzi, które okazały się nie być
zgodne ze schematem. Okazało się więc, że ma problemy z czytaniem ze
zrozumieniem własnego felietonu. Na swoim blogu przeprosił maturzystów i
zapewnił, że tekstu nie napisał po to, aby ich „dręczyć”. Zwrócił się
także do CKE z komunikatem: „Ach, z tego wszystkiego byłbym zapomniał:
tematy wypracowań na poziomie podstawowym – kuriozalne. Po dwunastu latach
nauki porównywać Zosię i Telimenę? To o to chodzi w lekcjach polskiego,
szanowna Centralna Komisjo? I ten drugi temat, z „Chłopów” – gratulujemy, po
tym zestawie nikt już nie będzie miał wątpliwości, że lekcje polskiego to dla
inteligentnego młodego człowieka strata czasu (w tym zdaniu dla wyrażenia
swojego stanowiska autor tekstu użył ironii).”

WOS vs politycy

Dziennikarze Gazety.pl postanowili
sprawdzić wiedzę naszych rodzimych polityków, zadając im proste pytania
maturalne z wiedzy o społeczeństwie. Na pytanie o rozwinięcie skrótu OBWE
odpowiedzi odmówił Zbigniew Ziobro: „Nie we wszystkim jestem takim ekspertem
aby odpowiedzieć pani na te pytania”. Poprawną odpowiedź znali niemal wszyscy z
zapytanych. Wiedzą nie popisali się jednak Wojciech Mojzesowicz z Prawa i
Sprawiedliwości oraz Janusz Dzięcioł z Platformy Obywatelskiej. Ten ostatni nie
udzielił poprawnej odpowiedzi na żadne pytanie, łącznie z datą wstąpienia
Polski do Unii Europejskiej.

Bzdurna (ustna) matura?

Uczniowie,
nauczyciele oraz eksperci zgodni są co do kwestii bezsensowności ustnej matury
z polskiego. Maturalna prezentacja nie sprawdza ani
wiedzy, ani umiejętności samodzielnego myślenia. Na dodatek wynik tego egzaminu
nie jest wcale uwzględniany podczas rekrutacji na wyższe uczelnie, w tym także
na wydziały polonistyki. Coraz częściej słychać głosy o potrzebie zmiany
formuły tego egzaminu lub wręcz jego likwidacji. MEN rozważa m.in. wyłączenie
ustnej prezentacji z systemu państwowych egzaminów.”Jako nauczyciel szkoły
średniej i egzaminator uważam, że obowiązująca od pięciu lat formuła nowej
matury hamuje w stopniu porażającym rozwój tak podstawowych umiejętności młodego
człowieka, jak umiejętność pisania oraz problemowego myślenia. Potwierdza to
wielu znanych mi nauczycieli i egzaminatorów” – napisał w liście otwartym
do Ministra Edukacji Wiesław Kopeć, nauczyciel licealny z Płocka.

Inglisz ys izi?

Telefon komórkowy, system GPS, katedra w
Canterbury, Sherlock Holmes i malarka malująca pędzlem trzymanym w ustach – z
tym musieli zmierzyć się maturzyści w zadaniach egzaminacyjnych z języka
angielskiego. 86% zdających wybrało poziom podstawowy, natomiast 14% – rozszerzony.
Ponadto, podobnie jak w latach ubiegłych, angielski był najpopularniejszym z
języków obcych na maturze. Wybrało go ok. 80% zdających, czyli 350 tys. osób. Nie
obyło się naturalnie bez nieporozumień. Co trzeci maturzysta mógł nie zdać
egzaminu, i to nie z własnej winy. Wszystko za sprawą drukarni, która pomyliła
testy. Każdy maturzysta w kraju wypełnia ten sam test. Żeby jednak nie ściągał
od kolegi, Centralna Komisja Egzaminacyjna kilka lat temu wymyśliła specjalny system.
Maturzyści dostają trzy wersje arkuszy – pytania są te same i w tej samej kolejności, ale
z różną kolejnością odpowiedzi w każdej wersji. To znaczy, że jeśli prawidłowa
odpowiedź na pytanie w jednej wersji jest pod literką A, w drugiej będzie np.
pod literką C, a w trzeciej pod literką B i tak dalej. Zadań
zamkniętych nie sprawdzają egzaminatorzy, tylko komputery. Każda wersja testu
ma inny kod kreskowy. Do niego program komputerowy automatycznie dopasowuje
odpowiedzi. W tym roku jednak drukarnia wypuściła testy tylko z dwoma kodami,
ale z trzema wersjami odpowiedzi. Dyrektor Centralnej Komisji Egzaminacyjnej
Krzysztof Konarzewski zapewnia jednak, że błąd został wyłapany i wyniki będą
dobre, a uczniowie nie muszą się martwić.

Jakby nie patrzeć, plusem całej sytuacji dla samych
zainteresowanych jest to, iż maturalny maraton jest już za nimi. Nie zmienia to
faktu, że warto podczas przy tej okazji spojrzeć krytycznie chociażby na
kompetencje naszych rządzących czy błędy CKE. Co czeka nas podczas
przyszłorocznej matury? Tego nikt nie jest w stanie przewidzieć.

Kuba Hnat