Archiwum

Pożegnanie z Italią

Po znakomitej postawie w I fazie grupowej Mistrzostw Świata, chyba nikt w najczarniejszych snach nie spodziewał się tak szybkiego zakończenia przygody naszych siatkarzy.

Wydawało się, że Polacy po serii zwycięstw są na wznoszącej fali, a forma ciągle zwyżkuje. Głośno mówiono o najwyższych celach, świetnym przygotowaniu fizycznym oraz grze fair play, co podczas tegorocznego czempionatu rzadko zdarzało się innym drużynom czołówki rankingu FIVB. Nic nie zapowiadało nagłego zwrotu akcji. Pierwszy mecz w grupie N nasi zawodnicy rozegrali z Brazylią, z którą w ciągu ostatnich 7 lat wygrali zaledwie raz. Canarinhos bez większych problemów pokonali Polaków 3:0 (25:16, 25:20, 25:20), obnażając tym samym słabości we wszystkich elementach siatkarskiego warsztatu. Znakomitą zagrywką odrzucali naszych zawodników od siatki, przez co uniemożliwili grę kombinacyjną, a w konsekwencji zatrzymywali polskich bombardierów blokiem. Najlepiej punktującym w tym spotkaniu był atakujący Brazylii – Leandro Vissotto, który zdobył 21 punktów. Dla porównania, w polskich szeregach najwięcej na swoim koncie zapisał atakujący Piotr Gruszka –  8. Mimo słabej gry nadal mieliśmy szanse i nadzieje na wyjście z grupy.

Losy awansu zależały od wyniku meczu Polaków z Bułgarią oraz Brazylii z Bułgarią. Siatkarze zapowiedzieli walkę o każdy punkt i zdeterminowaną grę (w razie wygranej
o awansie decydować miały „małe punkty”). Ku ogólnemu zdziwieniu obserwatorów nasi reprezentanci od początku spotkania nie potrafili sprostać warunkom gry stawianym przez rywala. Ten bezlitośnie wykorzystywał niemoc biało-czerwonych. Mieliśmy, co prawda dobre momenty, ale nie wystarczyły one na zatrzymanie świetnie dysponowanych Bułgarów. Zawodnicy Silvano Prandiego zdominowali naszych szczególnie po



rażającą zagrywką oraz czujnością na siatce, zamienianą na punktowe bloki. Ostatecznie podopieczni Castellaniego ulegli 3:0 (25:22, 25:18, 25:17), a tym samym w słabym stylu zakończyli zmagania w turnieju.

Zarówno zawodnicy, jak i sztab szkoleniowy nie potrafili znaleźć przyczyny tak słabego wyniku. Wszyscy opuszczali halę w fatalnych nastrojach. Jedni pełni złości, inni ze łzami w oczach. „ Istotne  jest to, żeby w życiu coś osiągnąć. Tego wszyscy chcieliśmy,  nie  udało nam się na tej imprezie. Miejmy nadzieję,  że  wyciągniemy z tego wnioski i w przyszłości będzie zdecydowanie lepiej.” – tak występ w mistrzostwach podsumował przyjmujący reprezentacji Polski – Zbigniew Bartman. Ciężko jest jednoznacznie odpowiedzieć co zawiodło w postawie Polaków, którzy zajęli miejsce 13-18 (ostatni raz tak odległe miejsce Polacy uzyskali w 1998 r.). Słaby wynik komplikuje nam również drogę na najważniejszą z imprez sportowych – Igrzyska Olimpijskie.

W sobotę w godzinach popołudniowych, siatkarze powrócili do kraju, gdzie na warszawskim lotnisku „Okęcie” powitała ich grupa najwierniejszych kibiców, doceniając wielomiesięczną pracę oraz uczciwą grę.

Po ostatnim meczu trener Daniel Castellani wystosował oświadczenie do Polskiego Związku Piłki Siatkowej, w którym oddał się do dyspozycji prezesa Przedpełskiego (kontrakt ważny do 2012 r. – Igrzyska Olimpijskie w Londynie). W nim obarczył się winą za wynik oraz wyraził dalszą chęć współpracy z Polakami. Zawodnicy stanęli w obronie swojego trenera.

Spotkanie szkoleniowca z zarządem, na którym miała zostać podjęta decyzja o dalszych jego losach odbyło się w poniedziałek. Jak dotąd wiadomo, że ostateczną informację na temat dalszej pracy Argentyńczyka związek poda 19 października.

                                                                                     Bożena Pieczko