Archiwum

Wszyscy zginęli – i co dalej?

Najlepsze zajęcie w piątkowy wieczór, gdy pogoda i zdrowie nie dopisują? Oglądanie filmów. Jeszcze lepszym jest oglądanie filmów Marvela. Nikomu nie trzeba przedstawiać popularnej serii – tzw. Avengers. Bracia Russo wiosną tego roku zaszczycili nas nową częścią „Wojny bez granic”.

Jest to wielka produkcja łącząca kilka innych, będąca obecnie najdroższym filmem Marvela, czemu nie ma co się dziwić przez natłok efektów specjalnych jak i wielkiego grona popularnych i cenionych w Hollywood aktorów np. Robert Downey Jr., Chris Hemsworth, Mark Ruffalo, Chris Evans, Scarlett Johansson i wiele, wiele innych. Czy to znaczy, że wydanie na film setek milionów dolarów to przepis na sukces?  Jak najbardziej.

Losy świata znów leżą na włosku; akcja zaczyna się nie gdzie indziej jak w Nowym Jorku, mimo iż zdarzeń odbywających się na Ziemi jest w całej produkcji niewiele. Film jest w takim stopniu przepompowany akcją, że ciężko złapać oddech. Dialogów jest wiele, jednak nie są one zbyt długie, bo bohaterom zawsze przerywa jakiś zwrot akcji. Całość jednak nie męczy, a wielowątkowość tylko dodaje wrażeń. Produkcja zawiera niezwykle bogatą scenerię i efekty, jak przystało na film o takiej tematyce. Samych postaci z każdą sceną ubywa, ale uważam, że i tak powrócą, ponieważ ich śmierć anulowałaby wiele już zapowiedzianych produkcji. Ścieżka dźwiękowa to kolejne złoto tego dzieła, za które odpowiadał  Alan Silvestri. Historia skupia się na jednym konflikcie, a mianowicie pokonaniu psychopaty z kosmosu, który chce zabić, „oczyścić” pół ludzkości.

W mojej ocenie jest to jedna z najlepszych części przygód Avengersów. Przebojowa, z momentami sarkastycznego humoru i lekko gorzkawym zakończeniem produkcja, która na końcu zapowiada kolejną swoją część. Daje jej 7,5/10.