Archiwum

Żywioły

Wiktoria Krzywonos: To będzie Twój dziewiczy rejs?

Piotr Żyta: Z wodą miałem styczność już od małego, bo jako dziecko brałem udział w kilkunastodniowych spływach kajakowych, różnymi rzekami Polski i Litwy. Pływałem tam z rodziną, ale były to znacznie większe spływy, uczestniczyło w nich około dwadzieścia kajaków.

W: Ale to nie żeglarstwo.

P: Bo po takich małych rzekach się nie żegluje, ale to był taki dobry początek mojej przygody… Te wypady dużo mi dały, przede wszystkim polubiłem wodę.

W: A później?

P: W mojej drużynie harcerskiej został utworzony patrol wodny – „Formoza”. I w ramach działań tego patrolu jeździliśmy nad ZEK do pobliskiego Radymna, gdzie żeglowaliśmy  na Omegach – małych jachcikach.

W: Spodobało Ci się?                                                                            

P: Do tego stopnia, że starałem się popłynąć w rejs pełnomorski. Takim moim statkiem, na którym  chciałem popłynąć był Zawisza Czarny. Jest to flagowy żaglowiec Związku Harcerstwa Polskiego.

W: Popłynąłeś?

P: Próbowałam się dostać w 2015 roku na rejs polsko- ukraiński, ale niestety nie zdążyłem wyrobić na czas dowodu osobistego, a ważność paszportu skończyła mi się dwa miesiące przed rejsem.

W: Czyli fiasko…

P: Ale za to 2 lata później popłynąłem z Gdyni do Szwecji. Podczas tego rejsu, zobaczyłem czym jest morze, poczułem smak żeglarskiej przygody i miałem okazję się sprawdzić.

W: Sterowałeś?

P: Wielokrotnie, jak każdy uczestnik rejsu. Jedna najbardziej wymagającym doświadczeniem było sterowanie podczas wchodzenia do portu w Karlskronie, w nocy. Nie podchodziłem do samej redy, ale wpływałem do portu.

W: I jak?

P: Sterowanie 40-metrowym Zawiszą Czarnym jest naprawdę zupełnie innym przeżyciem, niż sterowanie malutką dwużaglową omegą.

W: Podsumujmy. Żeglowałeś, sterowałeś, znasz smak i zapach morza, to w takim razie – po co Ci ten Rejs Niepodległości?

P: Całe to moje zainteresowanie żeglarstwem dopiero tak naprawdę kiełkuje, ponieważ nie mam jeszcze zbyt wielu doświadczeń. Po rejsie chciałbym ukończyć kurs sternika morskiego.

W: Jaki to ma związek?

P: Żeby wziąć udział w takim kursie trzeba mieć przepłyniętych 200 godzin na pełnomorskim rejsie. No a wiadomo, ponadmiesięczny rejs – da mi tych godzin około tysiąca. Chcę się też sprawdzić, bo  jeśli chciałbym w przyszłości pracować na morzu, to muszę się dowiedzieć jak reaguje mój organizm.

W: Tylko to wpłynęło na decyzję?

P: Jeszcze Światowe Dni Młodzieży w Panamie,na które chciałem pojechać…

W: A na ŚDM w Krakowie byłeś?

P: Tam byłem wolontariuszem i ratownikiem z ramienia ZHP i bardzo mi się podobało. Patrolowaliśmy Błonia i Campus Misericordia podczas uroczystości, a ruchliwe części miasta przez 24h na dobę. Gdyby nie rejs, wzięcie udziału w ŚDM byłoby bardzo trudnym przedsięwzięciem  na własną rękę, głównie ze względu na koszty. I mam tego pełną świadomość.

W: W takim razie pewnie byłeś pierwszym, który się zgłosił?

P: Paradoksalnie przypomniała mi o tym dopiero moja znajoma harcerka, która napisała do mnie w sprawie głosowania, i okazało się, że zgłoszenia trwają jeszcze 7 dni. Wtedy zdecydowałem, że wezmę udział.

W: Wcześniej nie trafiłeś na wiadomość o konkursie?

P: Kiedyś przeglądałem facebooka i zobaczyłem post z fanpage’a Rejsu Niepodległości, ale tylko go przeczytałem. Zapamiętałem, że istnieje coś takiego. Potem przychodziło mi do głowy parę razy, aby sprawdzić, o co dokładnie w tym chodzi, ale w końcu o tym zapomniałem…

W: No dobrze, koleżanka przypomniała i co dalej?

P: Postanowiłem pokazać, że Jarosław – chociaż jest na Podkarpaciu – to również może mieć związek z polskim morzem.

W: Wysłałeś zgłoszenie i zdjęcie. Setki wiadomości do ludzi z prośbą o głosy też poszły w ruch?

P: Stwierdziłem, że nie będę jakoś zbytnio nachalny. Wrzuciłem post na facebooka, poprosiłem  kilka osób zarządzających fanpage’ami, które są jakoś ze mną związane, no i wiadomo – rodzinę. Kilku moich znajomych przekonało swoich znajomych do zagłosowania i miałem mniej więcej dwusetne miejsce.

W: Drugi etap miał miejsce w Warszawie na Uniwersytecie im. Kardynała Stefana Wyszyńskiego.

P: Rejestracja zaczynała się o godzinie dziesiątej, także aby dostać się do Warszawy, musiałem być w drodze przed pierwszą w nocy.

W: A później?

P: Później przydarzyła mi się dosyć dziwna sytuacja, bo wsiadłem do autobusu, który był dziwnie, za bardzo wypełniony.  Dookoła sami młodzi ludzie i 90 procent wszystkich osób jechało właśnie na ten konkurs! Wszyscy się tak dziwnie na siebie patrzyli, nie wiedząc, czy coś powiedzieć. Potem wszyscy wysiedli na jednym przystanku i wspólnie szukaliśmy budynku, w którym cały konkurs miał się odbywać.

W: Czyli było was tam sporo.

P: Wiedziałem, że to będzie pięćset osób, ale na miejscu byłem zaskoczony tą ilością. Część przyjeżdżała z osobami towarzyszącymi, także niewiarygodny tłum ludzi się tam zrobił.

W: A jak sam test?

P: Myślałem, że główna wiedza, jaka będzie wymagana, to wiedza żeglarska, natomiast pytania były głównie historyczne z okresu odzyskiwania niepodległości i odnosiły się również do historii morza w Biblii.

W: Mieliście szkolne 45 minut, wystarczyło?

P: Ukończyłem test po około 20 minutach. Pierwsza osoba oddała chyba po 10. Było 30 pytań zamkniętych z trzema odpowiedziami, według mnie test był dość prosty.

W: Miałeś max?

P: Finalnie, nie wiem ile miałem punktów, bo byłem zmuszony wracać do Jarosławia, nie czekałem na ogłoszenie wyników. Dowiedziałem się o nich w poniedziałek, lista została udostępniona na stronie.

W: I które miejsce?

P: Zaszczytne 400, ale wynikało to raczej z mojego nazwiska, ponieważ lista była alfabetyczna.

W: Poszedłeś z marszu?

P: Do konkursu była podana literatura; dwie księgi Pisma Świętego, które zawierały wątek morza, Leksykon Żeglarski oraz Historia Polski, wszystko to przeczytałem.

Historię Polski znalazłem w jednej z jarosławskich bibliotek, później słyszałem opowieści innych uczestników, że nie mogli nigdzie znaleźć tej książki. Okazała się ona bardzo przydatna, bo wiedza, która była potrzebna na teście, była skumulowana tam na 50 stronach.

W: A co z Leksykonem Żeglarskim?

P: Niestety, nie udało mi się go zdobyć w Jarosławiu, ani w Krakowie, czy we Wrocławiu (poprosiłem rodzeństwo o sprawdzenie w bibliotekach miejskich). Ale ostatecznie znalazłem na stronie internetowej, był do kupienia.

W: Kupiłeś?

P: Stwierdziłem, że te kilkadziesiąt złotych jestem jeszcze w stanie poświęcić dla poszerzenia mojej wiedzy żeglarskiej… (śmieje się). Okazało się, że szybko wyczerpał się nakład tych książek, nie wszyscy zdążyli ją kupić, mnie się udało.

W: I udało Ci się wygrać, wybrałeś już trasę?

P: Tak naprawdę, nie wiem na jakim odcinku będę mógł płynąć, bo zgłaszanie się do poszczególnych etapów będzie odbywało się dopiero popołowie lutego. Poza tym, według mnie szczegóły wyprawy podane przed konkursem są naprawdę ubogie, ale było podane sześć etapów, które jak się okazało w Warszawie, zostaną rozbite na osiem. Patrząc na te etapy, które były wydzielone wcześniej, starałbym się o udział w odcinku z Lizbony do Kapsztadu.

W: Dlaczego?

P: Bo będziemy płynąć po Oceanie Atlantyckim. Po drodze byłaby Teneryfa, podobno bardzo piękna wyspa i Dakar, słynny z rajdów samochodowych. Myślę, że porty, które są po drodze w dużej mierze wpłynęły na moja decyzję, no i oczywiście termin, bo jestem maturzystą.

W: Oprócz tego, że jesteś maturzystą, jesteś też harcerzem.

P: W harcerstwie pełnię kilka funkcji, głównie już instruktorskich. Cotygodniowo jestem opiekunem na zbiórkach chłopców, w wieku jedenastu, trzynastu lat.

W: Pozjadałeś już wszystkie rozumy w tym temacie?

P: Wciąż mogę zdobywać wiedzę pozyskując ją od starszych instruktorów i przekazywać ją młodszym harcerzom, właśnie to sprawia mi w harcerstwie radość.

W: Po co Ci to?

P: Uczy mnie to systematyczności, ja od zawsze miałem problem z systematycznością.

W: Spóźniasz się?

P: To mój chroniczny problem, z którym staram się walczyć, lecz często z marnym skutkiem.

W: Coś poza systematycznością?

P: Oczywiście odpowiedzialność. Zwłaszcza podczas  form wyjazdowych, kiedy jesteśmy w lesie pod namiotami. Poza tym staram się wykorzystywać to, co daje mi natura – poznawanie świata i spędzanie czasu z innymi ludźmi.

W: Jesteście dziećmi lasu?

P: Harcerstwo jest narzędziem do rozwijania się w różnych kierunkach, to nie jest tylko las. Na przykład są drużyny ratownicze, jeździeckie, wodne, które zajmują się właśnie żeglarstwem.

W: Woda przyciąga?

P: Myślę, że żeglarstwo uczy takiego szacunku do sił natury, nad którymi nie mamy władzy, którym trzeba się podporządkować, starać się z nimi współgrać,a woda właśnie taką siłą jest.Zresztą, nie tylko woda, każdy żywioł.