Archiwum

Misja – świętość

Dzisiaj mija 70. rocznica urodzin błogosławionego Księdza Popiełuszki. Rozmawiałam z Panem Markiem Kędziorkiem – wydawcą, producentem dźwiękowym i jednocześnie przedstawicielem Misji Błogosławionego Księdza Jerzego. Pan Marek pracował nad wydaniem płyt z nagraniami kazań polskiego męczennika. W udzielonym wywiadzie przybliżył mi działalność Misji, jak i osobę samego Błogosławionego.

 

Jest Pan członkiem Misji Błogosławionego Księdza Jerzego. Jak i kiedy zrodził się pomysł utworzenia takiej wspólnoty?

Było to w 2012 roku. Kilka osób zgromadzonych wokół grobu Księdza Jerzego, którzy byli również jego czcicielami, spotkali się z Jego mamą i tam, jak przekazują, zyskali jej błogosławieństwo na taką drogę działania.

Na czym polega to działanie?

Misja Błogosławionego Księdza Jerzego, czyli działania na rzecz jego kultu, przypominania jego osoby, świadectwa, opiera się również na wspólnej modlitwie. Powiedziałbym, że jest to grupa  przede wszystkim modlitewno – misyjna, chociaż może takich opisów publicznie nie stosuję, ale bez wątpienia wspólnota jest grupą modlitewną. Jej działalność  polega na tym, że ludzie, którzy są członkami misji, a mieszkają w najróżniejszych miastach w Polsce, w sposób symboliczny i faktyczny spotykają się na modlitwie międzymiastowej. Każdy z misjonarzy w swoim mieście o godzinie 19 w każdy piątek modli się. To nas łączy. Natomiast jesteśmy w większości jakby działaczami podmiotów, które aktywnie działają czy to na rynku mediów katolickich, czy na rynku wydawniczym. W każdym razie jesteśmy związani z nurtem patriotyczno – religijnych działań. W misji są aktorzy, wydawcy katoliccy, ja sam też jestem wydawcą, producentem dźwiękowym, to jest mój zawód. Także tam są często ludzie określonych zawodów zbliżonych do spraw mediów katolickich, i również tacy, którzy na drodze swojej misji zawodowej napotkali osobę Księdza Jerzego i chcą wyjść poza zakres swojej pracy, pragną szerzyć jego kult tudzież łączyć się w modlitwie. Opiekę nad tą grupą sprawuje Ksiądz Paweł Nowogórski, michalita. Czyli formalnie jest to grupa modlitewna pod opieką zakonu michalitów.

Jak do tej pory przedstawia się działalność misji, czy zdarzyło się wiele cudów wynikających z długotrwałej modlitwy?

Oczywiście. Trudno by było w rozmowie o tym opowiedzieć, nawet w streszczeniu. To wszystko jest dokumentowane w ramach strony internetowej. Istnieje pełny spis intencji, w których misjonarze się modlą. Często informujemy się wzajemnie, że wpłynęły takie a nie inne intencje. Są one puszczane do naszej wiadomości, a to co się gdzieś tam dzieje potem, krąży już w obiegu słownym. Te cuda i zdarzenia dokonane za pośrednictwem Księdza Jerzego są liczne i bardzo różne.

Czy doświadczył Pan sam czegoś podobnego?

Tak, doświadczyłem takiego jednego małego cudu. Było to spotkanie z pewnym kolegą. Sytuacja między nami była taka, że miał on zupełnie inny światopogląd. Jego ojciec był milicjantem przez cały okres prześladowania Księdza Jerzego. Szanowaliśmy się, ale nie mogliśmy rozmawiać ze sobą na żadne głębsze tematy. A geneza tego naszego spotkania jest taka, że po tym, jak skończyłem swoją pracę z wydaniem kazań Księdza Jerzego, przekazałem mu płyty z tymi nagraniami. Kilka lat później spotkaliśmy się. Mówił, że to jest niesamowite, że już rozumie dlaczego Ksiądz Jerzy zginął. Słuchał tego codziennie w drodze do pracy w Szwecji. Mówił, że ta nauka jest bardzo aktualna, a cel jej rozpowszechniania jest słuszny, a nawet konieczny do realizacji. Ten cud polegał nie tylko na tym odkryciu, ale na tym, że po tylu latach mogliśmy usiąść na ponad 3 godziny razem i spokojnie porozmawiać, jak brat z bratem, odkrywając, że zgadzamy się ze sobą w bardzo poważnych sprawach. To jest właśnie, jak ja to nazywam, taki mały cud Księdza Popiełuszki w moim życiu.

Jak trafił Pan do Misji?

Jedną z założycieli Misji była Anna Pietraszek, wiceprezes katolickiego stowarzyszenia dziennikarzy, która dowiedziawszy się o mojej pracy związanej poniekąd z Księdzem Jerzym, od razu zapisała mnie na listę misjonarzy. Tak się tam znalazłem. A spotkaliśmy się właśnie przy okazji projektu tworzenia filmu o Księdzu. Ona zobaczyła we mnie osobę zaangażowaną w szerzenie kultu Księdza Popiełuszki i jakby zagarnęła mnie od razu do Wspólnoty, za co jestem jej bardzo wdzięczny. Ogólnie misjonarzem może być każdy, kto otworzy się na propozycje naszej grupy, pragnie mieć swój udział w szerzeniu kultu Księdza Jerzego, w dawaniu o nim świadectwa i zobowiąże się do naszego nieodłącznego elementu, jakim jest modlitwa, szczególnie ta piątkowa o 19.  

Jaki jest Pana osobisty stosunek do Księdza Jerzego i jego kanonizacji?

Księdza Jerzego spotkałem dzięki Księdzu Prałatowi Zygmuntowi Malackiemu, który był jego kolegą z lat seminarium. Zaprosił mnie do pracy przy publikacji kazań i była to dla mnie bezcenna lekcja. Wielokrotne słuchanie słów Księdza Popiełuszki przekonało mnie, że ta nauka ma znaczenie nadal, że jest bardzo aktualna. Tematy, które porusza Ksiądz Jerzy w swoim przekazie dotykają naszej współczesności. Jego wypowiedzi są inspirowane Duchem Świętym. Pozostawił po sobie nieśmiertelną spuściznę, słowa, które są tak ważne i cenne, zwłaszcza w dzisiejszych czasach. A osobiście bardzo się cieszę, że kanonizacja Księdza Popiełuszki jest tylko kwestią czasu. Ja w to wierzę. Wierzę, że on już jest święty. Niektórzy myślą, że kanonizacja to jakiś akt twórczy, który powoduje, że ktoś nagle tego dnia staje się świętym. Jest to złe rozumienie przede wszystkim pod względem teologicznym, ale też logicznym. Natomiast jest to tak naprawdę jedynie potwierdzenie dla Kościoła i świata, że ktoś już jest świętym, bo odszedł w opinii świętości. Jak Ksiądz Popiełuszko, który zginął śmiercią męczeńską za wiarę. Jego świętość podąża obok naszej rzeczywistości. To dlatego czekamy teraz na kanonizację jako na potwierdzenie czegoś, co już ma miejsce.

Czym zaimponował Panu najbardziej Ksiądz Popiełuszko?

Myślę, że swoim spokojem, odwagą, a przede wszystkim samozaparciem. Zdarzało się, że wtedy, gdy dostawał pogróżki, był często przestraszony, zdenerwowany, załamany, płakał. Ale zawsze mówił: „Jestem gotowy na wszystko. Ja się już poświęciłem, teraz się nie cofnę.” Nigdy nie wykorzystywał żadnych rozmów do użalania się nad sobą. Wiedział, że taka jest wola Boża, że musi wypełnić tę swoją misję i tym się kierował.

Co jest dla Pana najważniejsze w osobistej misji szerzenia kultu błogosławionego Księdza Jerzego?

Moim pragnieniem jest to, żeby ta misja była lepiej rozumiana. Żeby nie było już takich przypadków, że ludzie nie rozumiejąc sensu naszego działania, odbierają nas jako dystrybutorów, handlarzy, którzy się na tym dorabiają. Zdarza nam się napotykać na drodze naszej misji takich ludzi i jest to najbardziej bolesne. To oczywiście dzieje się epizodycznie, ale jest wstrząsające bo właściwie nikt znając fakty, nie powinien tak myśleć. To znaczy też, że ludzie mało wiedzą o naszej misji. Dlatego wydaje mi się, że ważną sprawą jest, aby została ona medialnie przedstawiona ze swoim prawdziwym wizerunkiem. Wtedy będzie nam łatwiej działać i pozyskiwać nowych ludzi. Dla mnie problemem jest sprawa ciągle personalna, że mamy tak mało ludzi do realizowania celów, które są tworzone bardzo szeroko w całej Polsce, w różnych diecezjach, z poparciem księży i biskupów. Marzy nam się, żeby było jak najmniej osób nam przeszkadzających, a żeby jednocześnie udało się jak najbardziej rozszerzać świadectwo Księdza Jerzego tak skutecznie, żeby rozchodziło się dzięki innym ludziom, którzy do nas dołączą lub będą po prostu odpowiadać na nasze propozycje współpracy w dziedzinie  szerzenia jego kultu.


Magdalena Bednarczyk