Archiwum

Unikatowość lepsza od owcy?

Rok 1996. Przychodzi na świat pierwszy sklonowany ssak – owca Dolly. Po wieloletnich próbach udało się wytworzyć klona organizmu żywego. Był to przełom na skalę światową. Mała owieczka stała się „gwiazdą”, lecz o jej pierwowzorze nikt nie wspominał.

Pierwowzór został zapomniany, choć tak naprawdę wiedział o nim każdy (a raczej o jego kopii). Czy tak w rzeczywistości jest? Jeśli ktoś z nas bierze przykład to nie stajemy się idolem, wzorem, czy bohaterem? Tylko wyłącznie prototypem udanej (lub nie) kopii? Mówią wyłącznie o klonie, a nie o jego początku. Gdzie? Skąd? W jakich okolicznościach powstał? Nieważne. Udało się. Klon klonowi nierówny (albo wręcz przeciwnie).

Człowiek. Postać. Cząstka. Cząstka wszystkiego. Świata, społeczności, rodziny, siebie. Ze względów biologicznych nie stworzono klona człowieka. Ale dlaczego skupiamy się tylko na tym? Co z człowieczeństwem? Czy ten proces w jakiś sposób nie zaburza planów, wyżej już ustalonych? Co z naszą wyjątkowością, która od najmłodszych lat jest nam wpajana? „Nie interesują mnie wszyscy. Ty jesteś inna, wyjątkowa.”- zasłyszane nie raz, nie dwa od rodziców. Czy klonowanie w późniejszym czasie uniemożliwia nam używanie tych słów? Daje zakaz, ponieważ na świecie będą chodzić marne kopie nas samych. W ten sposób ograniczamy  wolność słowa, ale i również własne życie.  Ofiarowuje nam strach przed tym, że spotkamy siebie na ulicy. Zobaczymy jacy naprawdę jesteśmy. A przecież to cholernie przerażające. Odkryć prawdę, która przez wieki była skrywana. To zdjęcie płachty i ukazanie naszej nagości. To nie jest wcale takie dobre, miłe i potrzebne. Każdy skrywa małe pudełeczko, leżące na dnie duszy, bez możliwości  otwarcia. Zatajone przed całym światem, które zawiera w sobie najczarniejsze brudy nas samych.
Wiele osób boi się innych, a dokładniej ich opinii, lecz co z sytuacją, gdy musimy stanąć naprzeciwko siebie? I to nie w odbiciu lustra, ale twarzą w twarz z naszym najgroźniejszym wrogiem. Walka na starcie jest skazana na porażkę. To błędne koło, ponieważ nie ma sensu konflikt z osobą, której znasz najsłabszy punkt, a ona o Tobie wie dokładnie to samo.

Różnorodność jest dobra i potrzebna. Ale czy zawsze tak jest? Rasizm. Każdy z nas zna ten termin. Co w przypadku, gdy w grę wchodzi obca (kulturowo i nie tylko) nam osoba? Czy jesteśmy zgodni i szanujemy jej odmienne poglądy? Rzadko tak się zdarza i w takich przypadkach inność nie wygrywa. Stajemy po stronie tego, co jest nam znane, nawet niekoniecznie lubiane. Łatwiej bronić czegoś, co nie wybiega poza ramki wyimaginowanego obrazu. Zazwyczaj przez odmienność jesteśmy zastraszani i pogrążani, lecz nikt nie zastanawia się nad tym, że każdy bez wyjątku jest inny. Większość próbuje się wpasować w daną grupę i podążać śladami innych. Zapominając jednak, że najbardziej drogocenna jest ta droga, którą musimy wydeptać sami.

Baran