Archiwum

Jedyny żywy w teatrze śmierci

Tadeusz Kantor umiera nagle. Przed śmiercią jego myśli krążą wokół teatru Cricot 2. Kończy jedną z ostatnich prób do nowego spektaklu i wraca do domu. W śmierć wkracza z marszu, w przeddzień premiery swojej nowej sztuki „Dziś są moje urodziny”. W spektaklu przygotowywanym od połowy 1998r. ma grać rolę Właściciela Biednego Pokoju Wyobraźni, który spogląda wstecz na życie, mówiąc o swojej kondycji i przeczuciach zbliżającej się śmierci. Jest ósmy grudnia 1990r., Kanonicza 5, Kraków. Od tej chwili rolę Tadeusza w spektaklu zagra puste krzesło.

Gdyby Kantor żył

Spektakl nie ma w sobie nic z realizmu. To kreacjonizm, klisze pamięci i zdeformowane wspomnienia – koszmary senne. Scenografia przedstawia warsztat malarski. Na scenie stoją trzy ogromne ramy od obrazów, w nich przechadzają się postacie ze wspomnień, „klisz pamięci” Kantora. W jednej z ram mieszka jego Autoportret. Mówi jak Kantor, wykonuje jego ruchy, gestykuluje i chodzi charakterystycznie przygarbiony. Dubluje jego głos, który w tym samym czasie odtwarzany jest z nagrania magnetofonowego.

On jak i inni aktorzy reagują jak kukły. Są zrównani z przedmiotami. Pozbawieni indywidualności, potworni, wykrzywieni, zmechanizowani. Czerń ubioru dodaje im nagości. Wyglądają jak wyrwani z niemego filmu, jak ludzie, którym krtań pozwala wymawiać jedynie strzępy wyrazów. Oto potworne manekiny teatru umarłych. Oni, aktorzy – manekiny  stoją na scenie i on, reżyser, stoi wśród nich, jako osoba prywatna. Jedyny żywy w teatrze śmierci.

O Kantorze mówiło się, że jest „reżyserem, który przechadza się po scenie”. Pozornie ukryty, nie rzucający się w oczy reżyser pozostawał zawsze przy aktorze. W trakcie spektaklu poprawiał, przestawiał rekwizyty, komentował uchylenia i przytakiwał.

Gdyby Kantor żył spektakl wyglądałby inaczej. Mówił, że jego obecność na scenie to prowokacja wobec publiczności, bo reżyser wtedy nie jest potrzebny. Ale on uwielbiał sprzeciw wobec wszelkich konwencji teatralnych. – Jeżeli widzę, że aktor zaczyna odchodzić od konkretnej realności, to ja pozwalam mu na to przez pewien czas, bo to jest bardzo fascynujące, ale po pewnym czasie staję obok niego. To wystarcza, ponieważ ja jestem widzem, a nie aktorem. I kiedy ja zaczynam się przechadzać rozbijam iluzję, bo jestem osobą prywatną, jestem jak ktoś, kto zjawił się na scenie, żeby powiedzieć: to mi się nie podoba. – mówił.

Puste krzesło

Jego obecność na scenie to też momenty milczenia. Gdy na scenie zapada cisza, cała akcja okazuje się tylko pokazaną publiczności kliszą pamięci. Od 8 grudnia 90 roku ta cisza będzie nieodłącznym elementem teatru Cricot 2. Na scenie będzie stało jego puste krzesło, nikt nie będzie korygować błędów i wyciągać z iluzji. Cricot 2 w rok po śmierci Kantora, po wielu dyskusjach zdecyduje się na wystawienie sztuki „Dziś są moje urodziny”.

W spektaklu zamiast Kantora gra puste krzesło. Nie ma Właściciela Biednego Pokoju Wyobraźni, a sam Biedny Pokój Wyobraźni nie jest też do wynajęcia. Jest tylko Autoportret.  Nie ma Kantora, a mimo tego brzmią słowa. Słowa z taśmy magnetofonowej na które nakłada się głos Autoportretu. Ten dialog postaci Kantora i pustego krzesła wygłasza ten sam tekst.

„I znowu jestem ‘na scenie’.
Chyba nigdy tego ‘zwyczaju’
do końca jasno nie wytłumaczę
ani Państwu, ani sobie.
Ale właściwie to nie ‘na scenie’,
a na granicy”.miał powiedzieć jedyny żywy w teatrze śmierci.

 W.M.