Archiwum

„Papież musiał dać przykład”

Co musi przydarzyć się zwykłym ludziom? Jaka obojętność ze strony innych musi ich dotknąć? W jakieś sytuacji muszą być, żeby skutkiem tego wszystkiego był odzew samego papieża?

         Niedawno w telewizji oglądałam program o pewnej szkole specjalnej w Poznaniu, do której uczęszczają dzieci niepełnosprawne. Nie wiem kto tę szkołę budował, czy projektował jej plany, ale na pewno nie myślał o obecnym jej przeznaczeniu. Zapomniano bowiem o windzie. Tak więc nauczyciele pomagają dzieciom jak tylko mogą i noszą je na plecach. Sam papież  Franciszek dowiedział się w Watykanie o tej szkole. Do tej pory nikt się nie interesował losem tych dzieci. W żaden sposób im nie pomogliśmy. Papież wysłał 20 tysięcy do Polski na budowę windy w tej właśnie szkole. Taki gest spowodował chyba w niektórych z nas poczucie odpowiedzialności, czy może nawet wstyd. Chwilę  później Kuria Biskupia w Poznaniu przekazała na ten sam cel kolejne 30 tysięcy.

         Warto się jednak zastanowić, czy dopiero tak wysoko postawione osoby muszą interweniować, żeby ktokolwiek poczuł ukłucie sumienia? Żeby zdecydować się na jakiś gest pomocy wobec innego człowieka. W takich sytuacjach powinniśmy wstydzić się za nasz naród, za wszelkiego rodzaju instytucje charytatywne, za samych siebie. Pomaganie musi być naturalnym odruchem, elementem naszej codzienności. Jeżeli będziemy tak bardzo niewrażliwi na ludzką krzywdę, co się z nami stanie? Zamienimy się w egoistów, z nieczułym sercem, bez cienia zwykłego, ludzkiego współczucia.

 

Martyna Brodowicz