Archiwum

Los, cebula i krokodyle łzy

Oto, jak człowiek zaczyna i jak człowiek kończy.

 Zaczyna z MP3, kiedy do mody zaczynają wchodzić już MP4. Jeszcze nie te na ładowarki, ale na paluszki AAA.  Zaczyna z piosenkami z jedynej stacji muzycznej, którą ma w najtańszym pakiecie TV. Na dzień dobry dostaje dużo seksu w teledyskach. Taka moda, taka mentalność. A małe dzieci wyraźniej widzą to, o czym w domu rodzice mówią zawsze po cichu. Gdy człowiek zaczyna, zakrywa oczy, kiedy przy dźwiękach saksofonu, zgrabna brunetka zaczyna się rozbierać z lodem na patyku w ręce.

Pierwszą piosenkę ściągnęłam z chomika i była to argentyńska Chica Bomb.

Tak człowiek zaczynał.

A jak skończył?

Krzycząc, kiedy trzy metry od niego stoi facet w garniturze i czerwonych crocsach. Co mu siedzi w głowie, że ubiera Crocsy do garnituru?

Nie domykam furtki/ łatwiej będzie zwiać/ w ostrej trawie gruszki – martwy sad/  hej, tu nie dzieje się nic dobrego/  od lat/ chorowite drzewa dają słodki plon/ w ciszy tu dojrzewa moje zło / diabeł tu chodzi na palcach

Zginęła w niepokoju wielkich miast/ osnuta huraganem durnych spraw/ maleńka tajemnica bycia w ciszy, lub/ po prostu, bycia

O tak, długo czekałam, żeby zobaczyć te czerwone buty.

I czy słowa „tak skończyłam”, to dobre określenie?

Mam czas na to, żeby wyjść do kina, poszwędać się po mieście. A przecież mam tyle samo sekund w minucie, co inni. Czytam Wilka z Wall Street i wysypiam się w nocy. U mnie na biurku stoi tylko sok pomarańczowy i Cola. Na półce niedawno pojawił się słoik z napisem: na małe i duże rozpusty. Mam czas, aby zakochać się i odkochać. Czas, by pojeździć tu i tam, znaleźć się wszędzie, gdzie przedrostek „off” jest wyznacznikiem codzienności.

I jestem taka, bo tak miało być. To nie kwestia wychowania, bo jej zawsze szłam naprzeciw. I wierzę, że moja polskość, skoro już takową mam, będzie mi do czegoś w przyszłości potrzebna.

A, i jeszcze coś.

Inni mają zegarki. Ja mam czas.