Archiwum

„UŻYWANY” JAROSŁAW

Trzy piętra. Wchodzisz, patrzysz na lewo – szmateks, na prawo – szmateks, a na wprost? UWAGA! UWAGA! Też szmateks! A to wszystko pod szyldem „Galerii Jarosławskiej”. Oto nasza wizytówka miasta.

 

Galeria – masa sklepów, ruchome schody, kolorowe witryny, reklamy, to, co przykuwa wzrok klienta. Można tam kupić praktycznie wszystko, od skarpetek po smartfona i komputer najnowszej technologii. To tam wychodzą najlepsze „słit focie” przed lustrem. Restauracja przy restauracji. Jednak Jarosław postanowił się trochę odróżnić…

 

Lumpexowe szaleństwo

W dobie kryzysu second hand’y nie są złym pomysłem, można przyjść, zamienić się w łowcę
i wystroić się za 3 złote. Stałe bywalczynie, wprawione w tego typu polowania, jeszcze wczoraj stały w kolejce do lekarza, narzekając na swoje biedne kończyny. Dziś też stoją w kolejce, ale do jarosławskiej „krainy mody i stylu” nawet 2 godziny przed otwarciem. Trzeba przecież bronić swojego dojścia do najnowszej kolekcji z Ameryki, tak jak w PRL-u do mięsa. Najciekawiej robi się wtedy, gdy trafi się jakieś wytworne bikini za grosze, które zauważą dwie panie w tym samym czasie. Może zrobić się trochę niebezpiecznie. Niekiedy dla bezpieczeństwa innych potencjalnych klientów na drzwiach powinna zawisnąć karteczka

– UWAGA, MOŻE DOJŚC DO RĘKOCZYNÓW.

Szoping turysty

A teraz tak na poważnie. Nie widzimy nic złego w sklepach z odzieżą używaną, ale jeżeli one maja wypełniać całą „Galerię”, to coś chyba jest nie tak. Co za dużo, to nie zdrowo.
Przypuśćmy, że do naszego kochanego Jarosławia przybywa turysta z Krakowa. Wchodzi do wspomnianej wyżej galerii. I co myśli…? Wiadomo, mamy piękne zabytki, ale to, co nowoczesne też świadczy o randze miasta. Wydaje nam się, a raczej jesteśmy pewni, że trzeba to zmienić.

 

Dwie alternatywy

 


W Jarosławiu jest kilka galerii. W jednej jest kilka sklepów na krzyż, w drugiej jest ich już trochę więcej. Te, które nie miały szczęścia się w nich znaleźć, porozrzucane są po okolicznych ulicach. Czy nie lepiej byłoby połączyć te galerie w jedną całość? Najnowsza z nich – „Pruchnicka” znajduje się na drugim końcu miasta –  to był na pewno dobry pomysł? Może władze miasta chcą zadbać po prostu o naszą kondycję? My oczywiście damy radę. Ale taka przykładowa babcia Janka, która wybiera się po pantofle i ma do przejścia te 6 kilometrów – już nie bardzo. Czy ktoś tu w ogóle pomyślał o tych
„GALER-JANKACH? Druga propozycja – chyba wymagająca najmniej wysiłku – ściągnąć ten kłamliwy napis i może zamienić go inny – „CIUCHOLAND JAROSŁAWSKI”. 

 

Małgorzata Jakubas, Natalia Surmacz i Mateusz Madiuk