Archiwum

Otwarcie Parku Dinozaurów w Radymnie

Na to wydarzenie czekały całe rzesze młodych, jak i tych starszych – otwarcie Dinozekolandii, pierwszego Parku Dinozaurowego w okolicach Jarosławia. Park ulokowany jest nieopodal starej plaży zalewu ZEK w Radymnie i przyciąga swoim nietuzinkowym wyglądem. A wszystko to za sprawą rzeźbiarzy-samouków, braci Wanio, którzy wraz ze swoim ojcem i kuzynem tworzyli z żywicy figury dinozaurów.

Już paręnaście metrów od obiektu dało się słyszeć głosy podekscytowanych dzieci i uspokajających ich rodziców. Pierwsze uderzenie wymierzone zostało w portfel – za wejściówkę dla ucznia przyjdzie nam zapłacić 12 zł, dla dorosłego 15 zł. Jak za wejście na niepełną, niewykończoną jeszcze wystawę cena ta jest moim zdaniem nieco wygórowana. Mogę śmiało powiedzieć, że nie tylko moim. Bo głównym tematem do rozmów przy okienku kasowym były zbyt wysokie kwoty za wejście. Aż strach pomyśleć, jaką cenę zobaczymy na biletach w przyszłym roku. Dlaczego ? Bo ma on zaowocować w liczne zmiany, o których wspomnę w dalszej części tekstu. Jak zapowiedział właściciel Dinozekolandii, liczne zmiany będą równoznaczne z podwyżką cen biletów

Za bramą wejściową znajdziemy budynki z barem i sklepem z pamiątkami, a także spory plac zabaw dla najmłodszych, jednakże wszystkie atrakcje są płatne za każde 5 minut rozrywki i wystarczająco drogie, aby po godzinnym pobycie w Dinozekolandii, portfel rodzica świecił pustkami. W barze możemy zjeść całkiem niezłego fast-fooda, wypić herbatę, kawę lub napój. Przynajmniej tym razem spotykamy się z normalnymi cenami, jak w każdej budce z tego typu jedzeniem.

Drogę z placu zabaw do właściwej wystawy dinozaurów oddziela mur… A dzieli nas właściwie od rozczarowania. Po przejściu widzimy teren przez który wiedzie nas kręta ścieżka, bez prawa wyboru drogi, jesteśmy prowadzeni jak po sznurku. W tym czasie wypiłem już moją wodę… Przez całą 40 minutową przechadzkę musiałem obnosić się z plastikiem w ręku, bo właściciel nie wpadł na jakże, wydawałoby się, oczywisty pomysł ustawienia śmietników. Rozbolały Cię nogi ? Usiądź na ziemi, albo na barkach rodzica, bo ławki tutaj nie napotkasz – chyba, że wrócisz do baru. Kolejnym rozczarowaniem uraczył mnie model, który z pierwotnym zamiarem miał pewnie pływać w wodzie. No cóż – wody w „fosie” było niewiele, właściwie to wcale jej nie było. Oszczędność czy utrudnienia techniczne ? Okaże się z czasem. Po drodze oczywiście spotykamy 30 figur dinozaurów, mniejszych i większych, ładnych i brzydkich, ale wszystkim jakoś tak… brakuje życia. Oczywiście za rok mają pojawić się modele wydające dźwięki, ruszające ciałem – ale to dopiero za paręnaście miesięcy, a drugi raz już z pewnością nie postawię tam swojej nogi. Panowie, jeśli chcemy coś brać, to musimy też coś dać. Bierzecie pieniądze, dajecie naprawdę marną jakość i wystawę jak z zabawkowych figurek dla dzieci od lat trzech – zasłyszane od jednego z małżeństw spacerujących ze swoją pociechą po terenie obiektu. W galerii można znaleźć kilka zdjęć figur, niczego więcej nie ma co się spodziewać, pogoda nie dopisuje, więc polecam ograniczyć się do ich oglądania w domowym zaciszu, niż fatygowania się do Dinozekolandii w taką pogodę.

Na koniec zadałem jeszcze parę pytań właścicielowi. W przeciwieństwie do odwiedzających to miejsce, był wyjątkowo zadowolony.

 

A.W. : Proszę powiedzieć, skąd w ogóle wziął się pomysł na utworzenie takiego obiektu ?

Mateusz Wanio : W sumie podglądnęliśmy to wszystko z bratem za granicą, byliśmy na wystawie i pomyśleliśmy, że może też byśmy się takim czymś zajęli i tak zaczęliśmy to robić. Najpierw wyglądało to jak wystawa, dopiero niedawno zdecydowaliśmy się utworzyć z tego coś stałego.

A.W. : Od jak dawna zajmują się Panowie realizacją tego projektu ?

M.W. : Trwa to już parę dobrych lat, około czterech. Tak jak wspominałem, na początku była to wystawa, później stwierdziliśmy, że to są jednak za duże koszta i zdecydowaliśmy się na coś stałego. Oczywiście były problemy, ale jakoś sobie z tym poradziliśmy.

A.W. : Co do problemów, w gazetach lokalnych wielokrotnie poruszano temat niemożności podłączenia prądu do obiektu. Jak może Pan się do tego odnieść ?

M.W. : Z początku musieliśmy radzić sobie używając agregatów, a to niosło za sobą ogromne koszty. Przez trzy lata czekaliśmy aż dołączą nas do sieci energetycznej, czego powodem było nierówne ukształtowanie terenu.

A.W : W tej chwili na wystawie jest około 30 figur dinozaurów. Czy zamierzają Panowie powiększać ją o kolejne gatunki ?

M.W. : Tak, oczywiście, to jest dopiero początek, skromny projekt. To będzie rozbudowane, plan jest około 100 modeli. Myśleliśmy również nad ruchomymi figurami, dźwiękami, ale póki co to tylko plany.

A.W. : Rozumiem, że wszystkie figury są tworzone własnoręcznie przez Pa, rodzinny biznes ?

M.W. : Tak, tak. Ja z bratem i kuzynem robimy w trójkę wszystkie figury.

A.W. : Ostatnie pytanie, jak ocenia Pan dzisiejsze otwarcie, czy jest Pan zadowolony ?

M.W. : Tak, zdecydowanie. Patrząc na pogodę nie spodziewaliśmy się nie wiadomo czego, ale jest dobrze. Jestem zadowolony i mam nadzieję, że klienci są zadowoleni, bo to jest najważniejsze.

Co do klientów, to akurat kwestia sporna. Z pewnością niektórym mogło się podobać, ale zakładam, że zdecydowana większość opuściła Dinozekolandię rozczarowana.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

A.W.