Archiwum

Wszystko co dobre z Burtona

18 maja na ekrany kin wszedł nowy film Tima Burtona „Mroczne cienie”. Reżyser nie zaskoczył nowymi rozwiązaniami, co najwyżej chciał zadowolić tym, co w jego produkcjach najlepsze.

„Mroczne cienie” to uczta dla wiernych fanów jego kina, jako sztuki samej w sobie. Oglądając można poczuć się jak u siebie – świat przedstawiony jest charakterystyczny dla tego reżysera. Wydaje się jednak, że film miał za zadanie zadowolić szerszą publiczność. Porusza się on po bezpiecznym gruncie. Jest zatem dobry dla wielbiciela, jak i nowicjusza jego twórczości.

To co może przykro zaskoczyć, to fakt, że komizm, tak charakterystyczny dla Burtona, budzi spore kontrowersje. Oczywiście zestawienie dwóch światów i zachowania ludzi z różnych epok (XVIII-wiecznych i XX-wiecznych) mają swój urok. Nie można także pominąć sceny, gdzie Jonny Deep rzuca się na Evę Green, aby „pobaraszkować”. Większość jednak zabawnych sytuacji, wydaje się być niedopracowana. Jak i cały scenariusz – zbyt przewidywalny.

Duży plus należy się za to grafikom komputerowym, którzy nieziemsko podkręcili wygląd Deepa i Green. A sami aktorzy – dobrzy, bo sprawdzeni. Dobrana muzyka spełnia ogromną rolę, a podkład „Go all the way” – cover przygotowany przez The Killers – rewelacja.

Film pod publikę? Bywa i tak, ale za to dla każdego coś dobrego. Może kolejna produkcja będzie bardziej dopracowana.

KS