Archiwum

Pamiętaj, abyś dzień święty święcił

Budzi ją odgłos stołu przesuwanego do salonu. Tam jest więcej miejsca i światła niż w jadalni, wujkom będzie wygodniej. Ale to dopiero wieczorem, najpierw śniadanie we czwórkę. W kuchni tata miesza sałatkę. W domu gwar, siostra zaspana niebawem też wychodzi z łóżka. Nakładają kultową już sałatkę jarzynową do miski, kroją wędliny i babkę drożdżową w nowoczesnym wydaniu, bo bez rodzynek, a z żurawiną. Wszystko niosą na stół i zaczyna się. Mama jako najstarsza bierze talerzyk z ćwiartkami jajka i rozdaje wszystkim składając życzenia. Na końcu siostry mówią sobie czule „nawzajem” i rodzinka siada do stołu. Sałatka, wędlina i chrzan to typowe połączenie na talerzu. Mama po chwili robi herbatę. Rozmawia się o nauce, studiach, pszczołach i weselach.

Żołądki napełnione, to trzeba posprzątać. Wytrzeć stół, później położyć obrus, ustawić krzesła i naszykować mnóstwo jedzenia na wieczór. Pieczarki się smażą, wszyscy szybko obierają jajka, bo jeszcze nie zdążą. „Chodź, pomóż mi rozłożyć stół, bo się nie pomieścimy!” słychać z salonu. Później przerwa na żur z jajkiem i kiełbasą. Dalej trzeba iść po placki i je pokroić, nakryć do stołu i pamiętać o przyniesieniu nalewki. A może w tym roku goście się nie spóźnią?

Stół nakryty. Jedzenie gotowe. Wszystko czyste. I czasu dużo zostało. Nikt nie ma już nic do roboty, to można zacząć dzień święty święcić. Ktoś robi sobie drzemkę, ktoś inny czyta książkę, a ona siedzi i pisze o tym, jak z pragnienia idealnych świąt zapomina się o trzecim przykazaniu. O tym, że dzisiaj można leżeć do góry brzuchem i patrzeć na ruch kwiatów magnolii za oknem. Po prostu. I nikt nie ma Ci tego za złe.

Późnym wieczorem w salonie słychać tylko z trudem wypowiedziane słowa: „Wykończą mnie te święta”.

MM