Archiwum

Mistrz Resovia!

To koniec pewnej epoki w siatkówce. Niedzielnym meczem Asseco Resovia położyła kres siedmioletniej dominacji Skry Bełchatów.

„Nic nie może przecież wiecznie trwać…”
To motto przyświecało siatkarzom i kibicom z Rzeszowa w trakcie finałów Mistrzostw Polski. Po 37 latach tytuł mistrza wrócił do stolicy Podkarpacia. „Niepokonana” Skra została zdetronizowana.
W sobotę bełchatowianie przełamali złą passę, wygrywając 3:1. Stan rywalizacji do trzech zwycięstw był korzystniejszy dla rzeszowian (2:1), którym pozostawały jeszcze dwie szanse.

Niedziela będzie dla nas…
Tymi słowami hartowano zawodników Resovii – poskutkowało! Rzeszowianie w czwartym meczu wystartowali z zupełnie inną energią niż w poprzednim spotkaniu. Rozgromili Skrę w trzech krótkich setach. Na czele z fenomenalnym Gyogrym Grozerem, znakomicie sprawdzającym się tak na zagrywce, jak i u na ataku. Wtórował mu kapitan gospodarzy, Olieg Achrem. Po ostatnim gwizdku arbitra Rzeszów oszalał. Fontanny szampana, konfetti, ale nie zabrakło też wyrzuconych w trybuny koszulek. Najwięcej do zaoferowania miał Ignaczak, który nie poprzestał na koszulce. Do dwóch nakolanników dorzucił… buty. Biało-czerwony wulkan radości wybuchł około godziny 16. A lawa tak szybko nie wystygła.

A po meczu był wielki bal
Siatkarze Resovii triumfowali, a kibice nie szczędzili im dopingu. Ale, ale… prawdziwe świętowanie dopiero miało się zacząć. „Pochód radości” wystartował spod hali na Podpromiu i maszerował głównymi ulicami Rzeszowa. Na rynek dotarł, gdzie czekały na niego tłumy bawiących się rzeszowian. Wszyscy oczekiwali na bohaterów tamtego dnia – siatkarzy. Przyjechali. Na scenę wychodzili z dźwiękami przeboju AC/DC „Thunderstruck” w tle, który jest niemalże hymnem Resovii. I zaczęła się feta!

I tak się trudno rozstać…
Po tym nieziemskim sezonie z mistrzowską drużyną żegna się filar. Nie pomogło głośne „zostań z nami”. Grozera nie zobaczymy na polskich parkietach przez przynajmniej sezon. Niepewna jest też przyszłość kilku innych czołowych zawodników