Archiwum

Walka o duszę Polski

Tomasz Terlikowski. Polski dziennikarz, filozof, publicysta, tłumacz, pisarz i działacz katolicki. To m.in. możemy o nim przeczytać w Wikipedii. Jednak zdefiniowanie osoby, a właściwie zjawiska, jakim jest Tomasz Terlikowski przy użyciu tak oczywistych słów jest niemożliwe. W środę, 19 października, przy klasztorze Benedyktynek w Jarosławiu odbyło się spotkanie z „najgorliwszym obrońcą polskiego kościoła”.

Zaczynam pisać tekst i od razu pojawia się pytanie: jak można napisać obiektywnie o kimś, kto budzi tak skrajne emocje. Nie będę nawet próbować. Temat ten jest o tyle aktualny, iż w ostatnim czasie Tomasz Terlikowski stał się prawdziwą gwiazdą Internetu. Doczekał się nawet własnej grupy na facebooku, która w niewybrednych słowach postuluje wysłanie go w kosmos. Na jego temat milczy jednak Nonsensopedia. Nic dziwnego- trudno skarykaturować karykaturę. Spróbuję chociaż w skrócie przedstawić poglądy głoszone przez tego skrajnie prawicowego dziennikarza, by nie napisać fanatyka.

Krzyż w sejmie? Szkoda dyskusji. Terlikowski chce przywrócić krzyż, który zniknął z polskiego godła po Przewrocie Majowym gen. Józefa Piłsudskiego. Dodatkowo uważa, iż Polska jest krajem chrześcijańskim, a nie jak powszechnie wiadomo, świeckim. Burzę wywołały również jego wpisy na facebooku, określające Janusza Palikota, przewodniczącego partii będącej trzecią siłą w sejmie „sk******** i mendą w przebraniu trefnisia”. Z wpisu dowiedzieliśmy się również, że „Terlik” wstydzi się za 10% Polskich wyborców. Cios w serce. Inne, nie mniej, powiedzmy, kontrowersyjne poglądy, Terlikowski wygłosił podczas środowego spotkania.

Wchodzę na sale. Krzesła w większości są puste, ludzie przychodzą dopiero po mszy. Wśród zebranych panuje iście patriotyczny nastrój. „Zaraz zaczną śpiewać hymn” mówię z przekąsem do siedzącego obok kolegi. Ku mojemu zdziwieniu światła nagle gasną, a wąsaty pan zarządza donośnym głosem „do hymnu!”. Po odśpiewaniu trzeciej zwrotki następuje cisza. Jednak nie trwa ona długo. Rozentuzjazmowany tłum szybko podejmuje melodię „Boże coś Polskę”, a ja mam cichą ochotę przypomnieć, iż msza się już skończyła. Nagle na moich kolanach ląduje…kościelna taca. Na kogo te datki? Nie mogę liczyć na odpowiedź, przekazuję tace dalej. Koniec, przestali śpiewać. Następnie zostaje wyemitowany film Grzegorza Baruna pt. „Eugenika- w imię postępu”. Wydawałoby się, że celem wrocławskiego reżysera było wyposażenie nas w kolejny mocny argument do walki z „Cywilizacją Śmierci”.. jednak ja po kilku minutach czuję się jak główny bohater Orwellowskiego „Roku 1984″. Na ekranie naziści, Hitler, zdjęcia dzieci zabijanych niedługo przed planowanym porodem. Jak to się ma do współczesności? Przecież projekt liberalizacji ustawy antyaborcyjnej zakłada możliwość przerwania ciąży do 12 tygodnia. Seans dobiega końca. Czas na wykład. Terlikowski zaczyna od tematu homoseksualizmu w Polsce: Mówi się o legalizacji związków homoseksualnych, otóż ja przypomnę, że są one w Polsce legalne. Jak ktoś chce mieszkać z drugim facetem to z nim mieszka i policja nie wkracza w takich sytuacjach i bardzo dobrze, że się tak dzieje. Tu nie chodzi o legalizacje, lecz o przyznanie małżeństwa. Chodzi o to, aby dwóm panom przyznać takie same przywileje jak małżeństwu mężczyzny i kobiety. Tylko należy pamiętać, że dwaj panowie, żeby stanęli na uszach nie poczną dziecka! Robert Biedroń- kolejny poseł z Ruchu Palikota ze swoim partnerem, któremu się ostatnio podobno oświadczył, nie będzie miał dziecka. Niestety program spotkania nie przewiduje możliwości zadawania pytań. Szanse na objaśnienie, co ma możliwość poczęcia dziecka do np. prawa dziedziczenia są więc zerowe. Następnie dziennikarz odnosi się do bieżących wydarzeń: Jesteśmy jedynym krajem na świecie, który ma w tej chwili posła transseksualistę! Jego jedyna zasługą jest to, że jest transseksualistą. Nie ma żadnych innych osiągnięć. Taki opis Terlikowski funduję Annie Grodzkiej, psycholożce, producentce filmowej, działaczce społecznej i prezesce fundacji Trans-fuzja. Przypomnijmy, że Grodzka w wyborach do Sejmu w 2011 roku zdobyła mandat poselski uzyskując 19 451 głosów.

Kiedy tylko uznaję, że mam wystarczająco dużo materiału by napisać tekst, pospiesznie opuszczam spotkanie. Szkoda nerwów. Kto wie jakie zmiany na podświadomości może spowodować każda kolejna minuta.

Patrycja Wieczorkiewicz

fot. Paulina Duma