Archiwum

Skandal, gwizdy i hałas – czyli jak Jarosław POPISał się przed Palikotem

Rewolucjonista czy zwykły szaleniec? Oddany ojczyźnie polityk, a może nadworny błazen? Janusz Palikot kontrowersje budzi nie od dziś. Nie obyło się bez nich także podczas jego sobotniej wizyty w Jarosławiu.

Już na samym początku spotkania wywiązuje się skandal – MOK, wbrew umowie, nie udostępni sali eks-posłowi. Chwila konsternacji, oburzenia, w końcu decyzja – spotkanie się odbędzie. Na rynku.

Palikot wraz z grupą ludzi wyposażonych w transparenty, aparaty i sprzęt nagłaśniający zmierza w kierunku jarosławskiego ratusza. Po drodze kłania się zaskoczonym przechodniom – jedni potrząsają z dezaprobatą głowami, inni postanawiają się przyłączyć.

Wreszcie docieramy na rynek. Obserwuję zgromadzonych – jedni są zainteresowani programem RPP, inni przyszli z ciekawości, jeszcze inni – po prostu poprzeszkadzać.  Kiedy Palikot przez megafon wygłasza swoje kontrowersyjne poglądy, grupa ludzi usiłuje go zagłuszyć. Krzyczą, gwiżdżą, przeklinają. „Platforma górą” skanduje starszy mężczyzna, sztyletowany wzrokiem przez dwie przygarbione staruszki. Na własne oczy widzę, jak pan w średnim wieku płaci ulicznemu grajkowi za zagłuszanie polityka. W myśl zasady – wy macie prawo tu być, my mamy prawo wam przeszkadzać. Cóż, wolny kraj.

Między zwolennikami Palikota, a protestującymi toczą się zaciekłe dyskusje.

Ci pierwsi proszą o możliwość spokojnej rozmowy, drudzy krzyczą i przeklinają.

Grupka pod ratuszem po jakimś czasie zdecydowanie się powiększa. Chodnikiem przechodzi mężczyzna z synem w wieku gimnazjalnym -,,idę stąd, bo mi dziecka do bierzmowania nie dopuszczą” – słyszę. Członkowie RPP rozdają książki, ulotki i… mandarynki.

Szkoda, że nie lody„- myślę, bo termometry pokazują już prawie 300C.

Hałas staje się nie do wytrzymania. „Obok jest kościół, chodźmy pomodlić się za tych ludzi„- mówi Palikot, a ja prawie widzę, jak hałasującej grupie krew napływa do oczu. Bezbożnik w naszym kościele? „Nie walczę z Bogiem ani z Kościołem, walczę z prywaciarstwem„- kilkakrotnie powtarza główny sprawca zamieszania. Ruszamy do pobliskiej Kolegiaty. Przed naszymi oczami jeden z księży odjeżdża swoim srebrnym Audi – „wy też macie takie samochody?”– pyta ironicznie Palikot. „Wierzący niech się pomodlą, inni mogą nam potowarzyszyć” – dodaje i wchodzi do kościoła. Idziemy za nim.

Po kilku minutach wychodzimy. To koniec spotkania. Jeszcze tylko kilka autografów i pamiątkowych zdjęć, ostatnie pytania, uściski dłoni. Nikt nie zostaje zignorowany, każdy może zamienić z Palikotem kilka słów.

Spotkanie pozostawia jednak pewien niesmak. Niesmak połączony z zażenowaniem. Dlaczego nie potrafimy uszanować innych, gdy ich poglądy różnią się od naszych? Dlaczego zdaje się nam, że krzyk i agresja mogą zdziałać cokolwiek pozytywnego?

 

Więcej na temat „strachu przed Palikotem” i skandalu, którym rozpoczęło się wczorajsze spotkanie na stronie www.ruchpoparciapalikota.pl

 

Patrycja Wieczorkiewicz