Archiwum

Vargas jest OK !

Mario Vargas Llosa popularny nad Wisłą był zawsze. Jednak literacka nagroda Nobla, oprócz prestiżu, rozgłosu i pieniędzy daje autorowi możliwość dotarcia ze swoją spuścizną do szerszego kręgu odbiorców, którzy o nobliście słyszą po raz pierwszy. Podobnie było ze mną, zaciekawiony fenomenem Peruwiańczyka przeczytałem jego powieść. I jestem jej lekturą pozytywnie zaskoczony.

Lituma w Andach, bo tak nazywa się ta powieść, z początku nie wydaje się być ani ciekawa, ani porywająca. W peruwiańskiej wiosce Naccos, co jakiś czas znika jakaś osoba. Ludzie są sterroryzowani przez bojówki Świetlistego Szlaku – komunistycznej organizacji mającej na celu obalenie demokratycznej władzy. Dwoje głównych bohaterów – policjanci: Lituma i jego zastępca Tomas, mają za zadanie odnaleźć zaginionych w kopalni mężczyzn. Jednak sprawa nie jest taka prosta, jakby się mogło wydawać: okoliczna ludność jest nieufna, podejrzliwa
i zabobonna, nie chce pomóc w śledztwie. Przed bohaterami stoi trudne zadanie.

Prozę Llosy chce się czytać. Na pochwałę zasługują dialogi – ciekawe, rzeczowe, dosadne. Autor świetnie posługuje się retrospekcją opowieści Tomasita o jego miłości do ladacznicy, którą niegdyś uratował – wyraźnie kontrastującą z szarą, nijaką i brutalną rzeczywistością peruwiańskiego życia na prowincji.

Czytając Litumę w Andach nietrudno jest się wczuć w klimat tej ksiązki, to z pewnością jedna z jej zalet. Autor potrafi wzbudzić w nas gniew i nienawiść do maoistowskich komunistów, którzy bez żadnego powodu roztrzaskują głowy parze francuskich turystów. Jednak gdy Tomasito bez wahania zabija mężczyznę, który znęcał się nad prostytutką, uważamy jego czyn za uzasadniony. Bohater w naszym mniemaniu jest bez winy. Pewnie dlatego, że zastępca kaprala Litumy jest chyba jedyną pozytywną postacią na tle innych bohaterów książki, da się go lubić.

Lituma w Andach jest określana jako najbardziej peruwiańska powieść Mario Valgasa Llosy. Sięgając po jedno z dzieł tegorocznego noblisty – zachęcam do lektury właśnie tej książki. Przecież nikt nie powiedział, że przygodę z Llosą trzeba zaczynać od Rozmowy w Katedrze.

Artur Bąk