Archiwum

Filmowa uczta zmysłów

Od dłuższego czasu chodziłam na filmowym głodzie. Poszłam na polską produkcję Michała Rogalskiego „Gotowi na wszystko. Exterminator”. Czekałam na seans głęboko wierząc, że jeden z moich ulubionych aktorów i wokalistów – Paweł Domagała, który grał tam główną rolę – da mi mocnego kopa pozytywnej energii i dostarczy niezapomnianych wrażeń. Nie myliłam się, tak było… 

            Najlepsi kumple zakładają metalową kapelę Exterminator. Robią sensację przebojem „Time to Kill”. Gdy los uśmiecha się do nich, a ich muza, teksty i występy zaczynają być prawdziwą kopalnią złota, nagle wszystko trafia szlag. Wewnętrzne kłótnie i narkotykowo – alkoholowa dieta doprowadzają do eksterminacji Exterminatora. Marzenie
o karierze i sławie pryska jak bańka mydlana. Trzeba zmierzyć się z nadchodzącą dorosłością, wyjechać za chlebem za granicę, odłożyć czarną naćwiekowaną skórę do szafy i przywdziać garniak. Trzeba zamiast wejść na scenę, zasiąść za biurkiem, zamienić gitarę na drobny biznes, a próby – na rodzinę i wypełnianie obowiązków. I gdy wydaje się, że swoje marzenia
i pasje ekskumple będą już tylko przywoływać w pamięci, życie daje im jeszcze jedną szansę.

            „Gotowi na wszystko” to historia o szorstkiej, męskiej przyjaźni, opóźnionym dojrzewaniu i o pasji, której nie jest w stanie zniszczyć ludzka gadanina, komercja, ani ograniczyć zaściankowa pipidówa. Fenomenalna gra aktorska, szczególnie męskiej części obsady, w składzie z Czeczotem (Jaromir), Żurawskim („Lizzy”), Roguckim („Makar”), Lubosem (Wirski), na czele oczywiście z Domagałą (Marcyś) dodała filmowi odpowiedniej klasy i smaku. Scenariusz napisany z pazurem i humorem, który wyszedł spod pióra Rogalskiego i Jurka, tworzy w produkcji zamierzoną atmosferę i doskonale komponuje się
z pracą aktorów. Cudowny głos Pawła Domagały i świetna muzyka instrumentalna wgniatały w fotel i sprawiały, że niczego bardziej wtedy nie chciałam, jak tylko teleportować się przez ekran do tej filmowej rzeczywistości, stanąć pod sceną i razem z Julcią (Aleksandra Hamkało) piszczeć w czasie solówek Lizziego (Piotr Żurawski). Evergreeny Kombi, Mafii, czy TSA w wykonaniu Exterminatora brzmią czasem lepiej niż oryginały, a przyczynia się do tego nieprawdopodobny głos Domagały. Jedynymi rzeczami, które mi się nie podobały, to wykonania piosenek z playbacku, zwłaszcza finałowej i, wracając do aktorstwa, gra Agnieszki Więdłochy, która prawie przez cały film nie zmieniała w ogóle mimiki twarzy. Na te drobne, moim zdaniem, niedociągnięcia można jednak przymknąć i oko, i ucho.

             Soundtrack razem z fabułą, obsadą, scenariuszem i reżyserią tworzą niesamowicie piękną całość, która spełniła wszystkie moje oczekiwania. „Exterminator”, jako polska komedia, tym razem nie okazał się być komercyjną chałą, ale ambitnym repertuarem opowiadającym piękna historię, podnoszącą na duchu, z właściwym przesłaniem, i – co najważniejsze – pasją aktorów. To się czuło, po prostu. Z ogromną przyjemnością wybrałabym się na ten film jeszcze (nie)raz.

 

 

Mada.