Archiwum

BoJack, czyli jak koń pod górkę

Aktor sitcomu z lat 90. nieumiejętnie odnajdujący się w nowej rzeczywistości. Pije sporo alkoholu, uprawia seks bez zobowiązań, wspomina czasy wielkiej sławy. Ciągłe imprezy i mocno zaniżona samoocena powoli go wyniszczają. Brzmi jak materiał na scenariusz? To teraz uważaj… aktor jest koniem.

Nie, to nie głupi żart, albo efekt bujnej wyobraźni. To właśnie jeden z największych serialowych fenomenów spod szyldu Netflixa – „BoJack Horseman”. Animowany serial wręcz emanujący wulgarnością, czarnym humorem i pochłaniający czas na długie godziny. Gwarantuję, że nigdy nie widzieliście bardziej wzruszającej, pełnej niespodzianek i dobijającej historii konia. Ciekawa kreska i wprowadzenie zwierząt jako członków społeczeństwa przykuwają do monitora. Warto odnotować, że większość ze zwierzaków zachowuje swoje naturalne cechy – ptaki latają, psy drapią się za uchem, a tytułowemu bohaterowi zdarza się rżeć.

Rzadko trafia się na to, że w animacjach odcinki są ze sobą ściśle powiązane. Twory takie jak „Family Guy”, czy „South Park” w każdym odcinku prezentują nam odmienną historyjkę z życia bohaterów. Tu jest inaczej. BoJack ma mnóstwo problemów, które odrzuca, bądź bardzo nieudolnie próbuje rozwiązać, pakując się w karuzelę niepowodzeń. Do tego jest chamski, cyniczny i nie stroni od używek. Typowy antybohater, którego kochają tysiące widzów.

Scenariusz to istny majstersztyk. Każdy odcinek przepełniony jest humorem i skłania do chwili refleksji. Pokazuje, że nawet wielkie gwiazdy Hollywood prowadzą normalne życie, na każdym kroku uważać jednak muszą na paparazzi, plotki oraz słowa wypowiadane do dziennikarzy, które za każdym razem zostają przeinaczane na ich niekorzyść. BoJack mimo wewnętrznej nienawiści do siebie, nieumiejętności wyznania prawdziwego uczucia uważa sie za jednostkę ponadprzeciętną. Twierdzi, że każdy napotkany człowiek to były widz jego serialu „Rozbrykani” i łaknie bycia w centrum uwagi. Kiedy nie osiąga celu – półki w jego domu przyozdabiane są kolejnymi butelkami po piwach.

Pierwszoplanowym postaciom głosy podkładają wielkie gwiazdy. Choćby Todd – życiowy nieudacznik i wspólokator głównego bohatera przemawia głosem Arona Paula – znanego z roli Jessie’ego w „Breaking Bad”. Todd uporczywie szuka sensu, czepiając się coraz to nowych zajęć, ostatecznie pogrążając się coraz bardziej w życiowym bagnie. Pozostałe postacie są równie wyraziste, mają odrębne charaktery i wiele wnoszą do małego świata bohatera. Dla przykładu pisarka widmo Daine, której przypadnie tworzenie biografii upadłego aktora, czy Mr. Penautbutter, również aktor o odrzucająco optymistycznym nastawieniu.

Podsumowując, „BoJack Horseman” to absolutny must-see każdego serialomaniaka. Ciekawa historia, rozbudowani psychologicznie bohaterowie i spora dawka humoru to przepis na murowany sukces i tak było w tym przypadku. Nadal nie jesteś pewny? Odpal pierwszy odcinek i przekonaj się sam. Tylko lepiej wcześniej skocz po jakieś przekąski, bo zostaniesz na dłużej.

PS Ani razu nie pominąłem czołówki. To chyba pierwszy serial, w którym mi się to zdarzyło.