Archiwum

Bowie, po twojemu albo wcale

Dwa miesiące temu, kiedy ukazał się teledysk do piosenki „Blackstar” na dobre poznałam Davida Bowiego. Jeszcze wczoraj mówiłam do znajomego: posłuchaj nowego Bowiego, dwa dni temu, w 69-te urodziny wydał płytę. Znakomity, porąbany jazz.

Album Blackstar mam na uszach gdy idę do szkoły, kościoła, kina, gdy wracam do domu i na dobranoc. Dzisiaj chlusnęło mnie w twarz zimne przerażenie. David Bowie zmarł, w dwa dni po tym, jak zdążyłam się w nim do końca bez pamięci zakochać.

Wczoraj świat obiegła informacja, że David Bowie nie żyje. Zmarł wskutek walki z nowotworem, o którym dowiedział się 18 miesięcy temu. Informacja została podana na jego oficjalnym koncie na Twitterze, Instagramie i Facebooku, potwierdził ją syn artysty.

Dawid Bowie zniknął ze sceny muzycznej w 2006 roku. W związku z problemami zdrowotnymi zdecydował się na przejście na emeryturę. – Ludzie myślą, że umiera, on nie umrze w najbliższym czasie – mówił jego menager Tony Visconti. Niespodziewanie, 10 lat później opublikował na Youtube singiel „Where are we now?”. Dwa dni temu na rynku ukazała się jego nowa płyta zatytułowana „Blackstar”.

Dzisiejszego wieczoru słuchałam „Blackstara” w inny sposób. Bowie próbował przyzwyczaić swoich fanów do odchodzenia. Panicznie bał się starości. Śmierci. O jego chorobie widziała tylko rodzina, on sam powiedział fanom, że umiera w opublikowanej cztery dni temu piosence „Lazarus (Łazarz)”. Jej tekst rozpoczyna się od słów „Spójrz tutaj, jestem w niebie”. Bowie leży na szpitalnym łóżku. Szary koc, stare płytki na ścianach. Oczy przewiązane bandażem, na nim przyszyte dwa koraliki. „Przeżywam tragedię, nikt mi jej nie odbierze”. To jego pożegnalny prezent. Ze swojego umierania uczynił dzieło sztuki.  Zrobił to tak, jak chciał. Tak, jak to powiedział w słowach ostatniej piosenki:

„Po mojemu albo wcale

wiesz dobrze, że będę wolny

dokładnie jak ten drozd

czyż to nie tak bardzo w moim stylu?”

Jego muzyka była creepy i disturbing. Jak ktoś mówił, że była fajna, to spłycał. Będę gadać jak w czołówce wiadomości, ale czuję, że muszę to zrobić: odszedłeś za szybko, nie zdążyłeś zagrać koncertu z „Blackstarem” w Polsce, za którego sprzedałabym ostatnią parę butów.

Bowie, mistrzu, rozliczymy się tam, na górze.

W.M.