Archiwum

Nie wierzę

-Nie wierzę.

-Dlaczego?

– Nie wiem, być może to forma buntu, moja matka lata z różańcem w dłoni, ma już paranoję, zamiast przybliżać mnie do Boga, coraz dalej swoim zachowaniem mnie od niego odciąga.

– A kościół?

– Kościół? Co mi może dać „kościół”? Księża z ambony mówiący o gender, aborcji, in vitro..ja to wiem. Zamiast słuchać o czymś „ziemskim”, chciałabym aby mnie zbliżyli do Niego u góry. Żeby mi pokazali, żeby dali mi możliwość uwierzenia w Jego miłość.

Wielu z nas-chrześcijan, deklaruje się, że wierzy w Boga-ale nie kościół. Kościół to My, to wspólnota, której głową jest Jezus Chrystus. Jak członki nie mogą ostać się bez głowy, tak i głowa bez członków.  I tu pojawia się pytanie, co jest przyczyną  przekonania „Bóg-tak, kościół-nie.”?  Pytam i dostaję odpowiedź. Ksiądz. Zaszufladkowany najczęściej w kategorii pedofil, złodziej, wyjadacz. Znajdują się tacy- a i owszem, lecz tu pytanie, czy to się nie mija z celem? Jeden z księży powiedział „można być katolickim księdzem i nie być skostniałym palantem”. Nie można udawać, że w dzisiejszym kościele jest wszystko OK, z drugiej strony zaś nie można go mianować złem i instytucją najgorszego kalibru.

W dzisiejszym kościele jest wszystko -anty. Anty- gender, anty in-vitro, anty -seks przedmałżeński, anty, anty, anty. Dlaczego tak mało w nim poparcia? Zamiast nauczać o tym jak bardzo in-vitro jest złe, nauczać o tym jak bardzo życie jest piękne. Zamiast o tym jak wielkim grzechem jest seks przedmałżeński, o tym jak cenne i piękne jest życie w czystości. Myślę, ze wielu młodych ludzi wyznaje zasadę „Bóg-tak, kościół- nie” właśnie z tego powodu. Z ambony pragnęliby usłyszeć o Jezusie, o Dobrej Nowinie, o tym, że niezbędnym jest przyjęcie Jezusa jako jedynego Pana i Zbawiciela. Zbyt wiele ANTY, zbyt mało PRO, często czują się tłamszeni, wydaje im się, że życie chrześcijańskie to same wyrzeczenia, że to tylko habit i sutanna, klęczenie w kościele wraz z tak zwanymi „moherowymi beretami”. Wielu też uważa, ba, nawet nie wie, że życie chrześcijańskie w zgodzie z Bogiem to nie tylko coniedzielna Msza, odbębniona godzina, z której i tak nic nie wynosimy do naszego codziennego życia. Z ambony z kolei często brak  uświadomienia w tym błędnym kole.

Potrzeba zmian. Lecz zmian, w których musimy wykazać inicjatywę, wnieść coś do wspólnoty. Nie tylko wymagać, ale i dawać. Każdy z nas jest członkiem tego ciała, którego głową jest Jezus, więc niech każdy z nas najpierw wymaga od siebie.

Aleksandra Rokosz