Archiwum

Kuchnia- moje niebo!

Najmniej wiary w jej talent miała prawdopodobnie ona sama. Po swoim życiowym sukcesie cała Polska chciała zasmakować jej potraw. Niewątpliwie przeszła do historii polskiej kuchni. Mowa o pierwszym, polskim Masterchefie – Basi Ritz!

YV: Kuchnia teraz chyba już nigdy nie da Ci spokoju. Nie masz czasem dosyć gotowania?

Kuchnia i gotowanie nigdy nie dawały mi spokoju!  Gotowanie jest moją wielką pasją i sprawia mi niesamowicie dużą przyjemność i radość. Nigdy nie odczuwam tego jako przymus lub obowiązek, mam nadzieję, że tak to już zostanie. Po prostu dobrze mi z tym!

YV:  Kiedy zakochałaś się w kulinariach? Pamiętasz swoje pierwsze upieczone ciasto?

Od dzieciństwa uwielbiałam kuchnię i wszystko, co się w niej działo. Moje pierwsze samodzielne ciasto to sernik! Nigdy go nie zapomnę. Był wyśmienity!

YV: Co skłoniło Cię do tego, żeby wybrać się do programu „Masterchef”?

Mój mąż i najlepszy przyjaciel byli obecni przy tym, gdy otworzyłam komentarze na moim blogu i znalazłam zaproszenie na precasting do programu. Po przeczytaniu nie miałam żadnych szans! Uli i Grzesiu stali nade mną tak długo, aż wypisałam formularz i go wysłałam!

YV: Którego dnia rywalizacji w programie Masterchef  nigdy nie zapomnisz?

Nie zapomnę żadnego dnia w programie. Były to niesamowite emocje, wzloty i upadki, niecodzienne sytuacje. Jednak najbardziej emocjonalny był odcinek w Barcelonie. Bałam się, że zostanę zdyskwalifikowana, a okazało się, że dostałam  „dziką kartę” do finału! Poza tym poznałam osobiście jednego z najlepszych kucharzy świata.

YV: Co było najważniejszą rzeczą, której nauczyłaś się w programie?

Opanowywać stres.

YV: Magda Gesller, Anna Starmach i Michel Moran – skład jury, któremu podlegałaś ocenie. Od kogo mogłaś nauczyć się najwięcej? Kto przerażał Cię najbardziej?

Najwięcej kontaktu mieliśmy z Michelem Moran. On podchodził do nas po rywalizacji, dawał nam wskazówki, dyskutował na temat naszych dań, popełnionych błędów, czy też dobrze wykonanych zadań. Żaden z jurorów nas nie przerażał. To wbrew pozorom bardzo mili i kompetentni ludzie! 😀

YV: Przed tym programem gotowanie mogło być tylko Twoim hobby. Czy uważasz, że można utrzymać się z prowadzenia restauracji w dzisiejszych czasach?

Mam wielką nadzieję, że mogę się z tego utrzymać, ponieważ mam zamiar otworzyć restaurację w Gdańsku i z niej żyć!

YV:  Czy osoby, które chciałyby zacząć taki interes, mogą dobrze sobie poradzić bez udziału w programach tego typu?

Uważam, że dobra kuchnia się sama obroni. Nie ukrywam jednak, że popularność zdobyta w programach telewizyjnych może być na początku pomocna. Jeżeli jednak kuchnia w restauracji nie będzie dobra, restauracja nie ma szans na przetrwanie, obojętnie w jakim programie brało się udział.

YV: Masz receptę na sukces dla osoby, która chciałaby otworzyć lokal?

Praca, praca, praca. A poza tym dobre, świeże produkty.

YV: Twój największy inspirator/autorytet w świecie kuchni to…?

Trudno powiedzieć. Uwielbiam zaglądać w garnki światowej sławy kucharzy, ale też prostych gospodyń domowych. Zarówno u jednych, jak i u drugich kryją się sekrety, o których normalnym ludziom się nawet nie śniło! 😀

YV: Przystawka, danie główne czy może deser? Przyrządzanie czego idzie Ci najlepiej?

Lepiej się czuję w przyrządzaniu dań wytrawnych, ale ponieważ uwielbiam desery, przygotowuję je również chętnie. Muszę jednak się do nich przygotowywać, szperać w moich zapiskach, szukać po książkach i kombinować. A dania wytrawne robię po prostu „z głowy” i „z serca”…

YV: Jak zmieniło się Twoje życie po wygranej? Spełniłaś swoje marzenie. Powiedz nam czym się teraz zajmujesz, jak udział w programie wpłynął na Twoje życie?

Moje życie zmieniło się całkowicie. Nie pracuję już w kancelarii u męża, jestem dużo w podróży. Zrobiłam praktykę w jednej z najlepszych restauracji w Kolonii. Pracuję nad blogiem, drugą książką, programem kulinarnym. Szykuję się do otworzenia mojej restauracji. Nie mam na nic czasu! Doba stała się po prostu zbyt krótka… 😀

Przemek