Archiwum

’Chore melodie’ – Słoń

Najnowszy album poznańskiego rapera Słonia przed ujrzeniem dziennego światła określany był jako „chore gówno”. Jego tytuł -„Chore melodie” – zdaje się to odzwierciedlać. Ale czy tak samo jest z jej zawartością? Biorąc pod uwagę fakt, że reprezentuje gatunek zwany horrorcorem, odpowiedź nasuwa się sama.

Słoń, mimo tego, że nagrywa już ładnych parę lat, na hiphopowej scenie zagościł na dobre dopiero w poprzednim roku, po ukazaniu się wspólnego projektu z Shellerinim – „Wyższa Szkoła Robienia Hałasu” (promowanego przez klip do utworu „Reprezentant”). Później pojawił się jeszcze gościnnie na poznańskim składaku „P-?? – Jestem stąd” i zabrał się za robienie solówki.

Owa solówka zaczyna się klimatycznym intrem, które dźwiękiem odpalanej piły mechanicznej przechodzi w „Inkwizycję” z gościnnym udziałem Lucasa – członka hardkorowej kapeli Preshrunk. Trzeba przyznać, że takie połączenie dało bardzo dobry efekt i piosenka jest jedną z najlepszych na płycie. Do ciekawszych utworów należą również „Krwawy aperitif”, „J” i w moim odczuciu bezdyskusyjny lider – „Marsz robotów”.

Płyta przesiąknięta jest wulgaryzmami (ich prawdziwe ujście w kawałku „Ssij go”), brutalnością, szeregiem punch-line’ów („Masz w rapie takie szanse jak typ z Parkinsonem w bierkach) i porównań („Flow bardziej wybuchowe niż irański samobójca”). Daje to masakryczny efekt i nadaje albumowi charakter i prawdziwie horrorowy klimat. Z pewnością nie każdemu przypadnie to do gustu, gdyż Słoń jest naprawdę „chory”. Spośród wielu fragmentów, podczas słuchania których przyspiesza tętno, wymienię tylko jeden: „Przynoszę to, czego każdy rodzic boi się najbardziej/Okaleczony trup ich dziecka pływający w Warcie”…

Za oprawę muzyczną w 90% odpowiada Mikser. Pozostałe 10% wypełniają Grant, Loco HCM, Tyran i Shileeth. Trzeba przyznać, że płyty słucha się naprawdę przyjemnie (choć określenie „przyjemne” nie jest w tym przypadku w 100% trafne). Szczególnie podczas nocnego spaceru ze słuchawkami na uszach – polecam wszystkim, którzy nie mają uprzedzeń do tego typu zajawek.

Słabym punktem produkcji wydają się być zaproszeni na nią goście. I nie chodzi tu o poziom ich umiejętności – bo Kaczor czy Rysiu Peja do słabych zawodników nie należą – ale o to, że niektórzy z nich po prostu nie pasują do stylu prezentowanego przez Słonia.

Jednak ten fakt nie przesłania potencjału „Chorych melodii”, które są produkcją bardzo oryginalną, aczkolwiek przed przesłuchaniem lepiej zainwestować w środki uspokajające. Ale jeśli nie przeszkadza ci przesyt brutalności, zaoszczędź te 20 zł i biegnij po płytę.

Tomasz Suchy