Archiwum

Warszawa za Stanisława czyli o „Lalce” Bolesława Prusa

– Ehh… Kto tym razem?
– Zgadnij. Podpowiem, że pozytywizm.
-…Sienkiewicz?
– Prus! 


BROŃ I MĄKA, CZYLI JEDNO I TO SAMO

Jaki trzeba mieć powód, aby po odziedziczeniu bardzo sporego majątku wyjechać w celu zarobienia jeszcze większej ilości pieniędzy? Przecież, gdy jest się ustawionym do końca życia, zwyczajnie nie ma takiej potrzeby…
„- Milionów mu się zachciało” – komentowaliby ludzie.
Mimo to, dobrą rzeczą jest zarabianie na siebie samego. Zwłaszcza wtedy, gdy w pół roku zarobi się dziesięć razy więcej niż dwa pokolenia innej rodziny w pół wieku. Wtedy dopiero można się położyć, patrzeć w sufit i żyć dostatnie. 

Nasz bohater pojechał na wojnę turecko-bułgarską. Wiele opracowań podaje, że handlował tam bronią i na tym dorobił się majątku. Ale czy taka jest prawda? Czy piszący opracowania dokładnie przyjrzeli się powieści, którą opracowują? Otóż, tego, czym zajmował się Stanisław, Bolesław Prus nie mówi wprost. Z pewnego fragmentu dowiadujemy się:

„Otóż o Wokulskim było jedno zdanie, że dostawa, której się on dotknął, była uczciwa. Nawet żołnierze, ile razy dostali dobry chleb, mówili, że musiał być pieczony z mąki od Wokulskiego.”

Czy więc chleb robi się z broni? A może Wokulski po prostu handlował mąką, zbożem lub czymś takim? Zaopatrzeniem dla wojska nie jest w końcu sama broń…


„WIERZ MI, PANIE KLEJN, BONAPARTYZM TO POTĘGA!…” 

Ach… Napoleon! Jakim to wielkim, ale niskim wodzem był sławny Bonaparte, w którego wierzyło tak wielu Polaków. Wielu pokładało w nim wielkie nadzieje. Każdy szanujący naukę człowiek słyszał o nim tak samo jak o „Kronice” Galla Anonima czy innych tam „Pamiętnikach” Paska. Swoją drogą ciekawe czy taki wielki wódz prowadził swoją małą kronikę, jakiś intymny dzienniczek albo nawet obszerny pamiętnik? Jak mówi wujek Google – nikt nie jest do końca pewien autorstwa „Pamiętników Napoleona rękopisem nadesłanych z Wyspy Św. Heleny”. Pewni natomiast jesteśmy innych pamiętników, pisanych przez gorącego bonapartystę – Ignacego Rzeckiego. Mówi o sobie:

 „Jestem już nawet tak stary, że pragnę tylko jednej rzeczy – pięknej śmierci”

Narrator w innym momencie książki podaje:

Nawet ustalona reputacja sklepu może nie uchroniłyby go od upadku, gdyby nie zawiadował nim czterdziestoletni pracownik firmy, przyjaciel i zastępca Wokulskiego, pan Ignacy Rzecki”

Czy więc nasz bohater przechytrzył narratora i dawno już osiągną wiek Napoleona w chwili śmierci?  Przyjrzyjmy się temu głębiej.
Jest jakiś dzień w tygodniu roku 1878, Ignacy jak co dzień sporo czasu przesiaduje w sklepie. Z biografii wiemy, że w swoim pokoju nie zmienił nic od ćwierć wieku oraz, że brał udział w powstaniu węgierskim podczas Wiosny Ludów w czterdziestym ósmym. Gdyby w tym roku się urodził, miałby około trzydziestki. Jeśli jednak w jakiś sposób się tam udzielał, to dodajmy mu jakieś piętnaście, dwadzieścia lat. Wynika z tego, że na świecie żyje około pół wieku. Czy więc jest „już nawet tak stary”, czy może właśnie bliżej mu do czterdziestki? Jednoznacznie książka tego nie stwierdza, ale jego przyjaciel – Stanisław, bardzo często mówi o jego starości i starokawalerstwie.

 

 „KOBIETO! PUCHU MARNY! TY WIETRZNA ISTOTO!
POSTACI TWOJEJ ZAZDROSZCZĄ ANIELI,
A DUSZĘ GORSZĄ MASZ, GORSZĄ NIŻELI!…”

Wyobraźmy sobie scenę „Przygotowania” z „Kordiana”. Stojące nad kotłem czarownice wrzucają do niego wszystko co popadnie. Biorą oświeceniową Starościnę Gadulską z „Powrotu posła”, której życie upływa na wystawnych balach i zwracaniu na siebie uwagi oraz stworzoną przez Orzeszkową – Emilię Korczyńską, która cierpi na globusy i żyje w wyimaginowanym świecie przez siebie stworzonym. Poza tymi dwiema damami, do kotła trafiają również Delfina i Anastazja (córki ojca Goriot). Wszystko zostaje wymieszane i powstaje postać „niepospolicie pięknej kobiety, w której wszystko było oryginalne i doskonałe”. Rodzi się Izabela Łęcka.
Co myślą ludzie żyjący obok niej? Jak reagują na wysługiwanie się nimi? Co sądzą o zmienianiu partnerów jak rękawiczki w rozmiarze pięć i trzy czwarte?

<…..> – tutaj jest miejsce na odpowiedź

Właśnie tak żyje egoistka Iza, przekonana, że wszyscy istnieją tylko po to, by jej służyć. Wszystko robi na pokaz. Nawet uroiła sobie teorię, że praca jest karą za grzechy, a ludzie to pokutnicy:

„Jej na myśl słowa Pisma Świętego: „W pocie czoła pracować będziesz.” Widocznie popełnili oni jakiś ciężki grzech, skoro skazano ich na pracę; ależ tacy jak ona aniołowie nie mogli nie ubolewać nad ich losem. Tacy jak ona dla której największą pracą było dotkniecie elektrycznego dzwonka albo wydanie rozkazu.”

Jak rozmawiała z otoczeniem? Tego dowiecie się z książki. Nie znam osoby, która w jakiś sposób nie wciągnęła się w jej historię. Jest naprawdę ciekawa. Są nawet rzeczy za które wypadałoby ją pochwalić. Jedną z nich jest na przykład znajomość angielskiego. Chociaż… No, zresztą sami zobaczycie. Będzie śmiesznie.

Kacper Szewczyk