Archiwum

Pamięć długotrwała

Dzisiaj

Jest niedzielne popołudnie. Babcia jest w kuchni, obiera truskawki. Będzie robić konfitury, jak zawsze, co roku. Ma 82 lata i chyba więcej siły niż ja sama. Patrzę na jej spokojną, mądrą twarz… i myślę. Dużo myślę, zastanawiam się nad jej wspomnieniami. Czy myśli o tym, na co dzień? Czy pamięta wojnę jakby zdarzyło się to wczoraj? Czy boli ją stracone dzieciństwo?

 

„Nie zdążyłam”

Jest 1 września 1939 roku. Siedmioletnia wówczas Stefania Bykowska miała iść po raz pierwszy do szkoły. Nie zdążyła, ale nie dlatego, że zapomniała plecaka. Nie zdążyła, bo wybuchła druga wojna światowa.
Babcia mieszkała w Buczaczu, tereny dzisiejszej Ukrainy. W 1939 jako pierwsi wkroczyli tam Rosjanie. Wieś później została wysiedlona. „Spało się na polu, potem chodziliśmy po ludziach” – wspomina.
Po powrocie do wsi, domu rodzinnego już nie było. Mieszkała z rodzicami w ruinach budynku. Później jej ojciec został zabrany przez Rosjan do wojska. Została z mamą i jako dziesięciolatka zamiast bawić się zabawkami musiała robić wszystko to, co dorośli.
W lutym 1945 roku nastąpiło kolejne przesiedlenie do Biłgoraja. Podróż pociągiem towarowym trwała sześć tygodni. Wojna skończyła się w maju, ojciec wrócił w lipcu. Cała rodzina zamieszkała na ziemiach odzyskanych dla Polaków w Grodnicy.

Babcia była świadkiem rzezi na Wołyniu w okresie 1943-1944 r. Banderowcy napadli na wieś i zabili 34 osoby jednej nocy, w tym rodziców koleżanki babci. Sama z matką ukryła się u ukraińskiego sąsiada na strychu: „Sąsiad nie chciał nam pomóc, ale jego żona tak… może dlatego, że miała córkę w moim wieku i było jej nas żal.. nie wiem.”
Nie jest znana dokładna liczba ofiar rzezi wołyńskiej, ale historycy szacują, że zginęło około 50-60 tysięcy Polaków.
„Widziałam też popędzanie Żydów na śmierć do wykopanych dołów. To było straszne i utkwiło mi najbardziej w głowie. Bili ich po nogach batami. Płakali, piszczeli, wiedzieli, że idą na śmierć. Jedna kobieta nie mogła już iść, więc zastrzelili ją od razu. Nie mogę tego wspominać, bo łzy mi stają w oczach.”

Babcia opowiada też, jak wypędzili ich Niemcy. Mieszkali w szczerym polu, pod gołym niebem. Gdy padał deszcz, okrywali się pierzyną. Wspomina głodowanie. Poszła wraz z mamą do swojego domu w nocy, żeby znaleźć cokolwiek do jedzenia. Tej nocy były wielkie naloty rosyjskie. Schowały się więc u sąsiada. Nagle do domu wszedł Niemiec i powiedział że jeśli nie wyjdą, to je zastrzeli. „Nie udało się zdobyć niczego do jedzenia… tylko kule mijałyśmy… pyk,pyk, tylko pod nogami strzelało.” – mówi.

Pamięć
„Widzisz, tyle lat mam, a wszystko pamiętam, dwa zawały, a radę daję…”
Babcia jest mi bardzo bliska. Razem z nią postawiłam pierwszy krok. Nie znam osoby o większym sercu.
To dla mnie takie dziwne, że osoba, która przeżyła dni zagłady, dzisiaj jest tutaj, w moim domu, ogląda telewizor, obsługuje zmywarkę i piekarnik, który jest tak skomplikowany, że nawet ja nie potrafię go obsługiwać. Ma nawet telefon komórkowy!
Chciałabym zapisać wszystkie jej wspomnienia. Nagrać na kasetę. Żeby nigdy nie uciekły, żeby zawsze była przy mnie…

 

Agata Lizut