O NAS!,  Wywiad

Powołanie, misja czy niewdzięczna praca? – rozmowy z nauczycielami

Szkoła to obok polityki i kościoła jeden z najgłośniejszych tematów w mediach. Zarobki nauczycieli, kontrowersyjne reformy edukacji, czy wprowadzanie nowych przedmiotów takich jak „HiT” –  nie schodzą z ust Polaków. Przepytaliśmy pedagogów naszej szkoły o sprawy związane z ich zawodem, który w obecnych czasach jest bardzo trudny. Nauczyciele są często ofiarami nagonki, kpin i agresji. Ta profesja bywa niewdzięczna oraz męcząca. Jednak są momenty satysfakcji, w których można dojść do konkluzji, że słusznie podjęło się wyzwanie przekazywania wiedzy przyszłym pokoleniom.

Pierwszą przepytaną przez nas nauczycielką jest pani prof. Elżbieta Łambucka. Ambitna, charyzmatyczna, inspirująca kobieta, nauczająca historii i wosu.

Dlaczego zawód nauczyciela?

Z pewnością wpłynęły na to relacje rodzinne. Wiele osób w moim otoczeniu wykonywało ten zawód, więc dorastałam w takim środowisku nauczycielskim. A poza tym studiując historię miałam do wyboru tylko dwie opcje: specjalizacja nauczycielska lub praca w archiwum. Druga możliwość wiąże się z obcowaniem z dokumentami, różnego rodzaju grzybami, pleśnią oraz kurzem, więc przez wzgląd na zdrowie poszłam w kierunku drugiej profesji. Ale głównie właśnie to środowisko, w którym dorastałam.

A gdyby nie nauczyciel? W jakiej innej profesji pani się widzi?

Genialne pytanie, bo ja zawsze chciałam być pilotem. Od dziecka obserwowałam samoloty, pasjonowało mnie to. Nie powiem, że znam się na modelach i ich możliwościach, jednak po dzień dzisiejszy dużo na ten temat czytam. Uwielbiam latać samolotem i myślę nad zrobieniem licencji na emeryturze, żeby latać. Więc gdybym nie została nauczycielką, to byłabym pilotem.

Gdyby miała pani możliwość wprowadzenia jakiejś reformy w edukacji, to jaka by ona była?

Unowocześniłabym ten stary XIX-wieczny system pruski. Stworzyłabym nową szkołę z tabletami, e-podręcznikami, żeby uczniowie nie musieli dźwigać tych ciężkich książek. Potrzebna jest gruntowna zmiana, by edukacja szła z duchem czasu i potrzebami zarówno nauczycieli jak i uczniów.

Naucza pani historii, czy młodzież wykazuje zainteresowanie tym przedmiotem?

„Historia jest nauczycielką życia”, natomiast dostrzegam jedynie nielicznych pasjonatów w poszczególnych klasach, którzy w głównej mierze grupują się na profilach humanistycznych. Pozostali podchodzą do tego przedmiotu z mniejszym zapałem. Zmuszanie osoby o umyśle ścisłym, do przesadnej nauki czegoś, co go nie interesuje mija się z celem. Owszem historię warto znać, jednak zakres materiału trzeba miarkować w stosunku do preferencji grupy. Staram się mówić ciekawie, tak by młodzież nie przysypiała, jednak widzę, że tych faktycznie zainteresowanych jest dużo mniej. Widać to chociażby po liczbie chętnych zgłaszających się do konkursów czy olimpiad.

Co chciałaby pani na koniec powiedzieć młodzieży i nauczycielom?

Życzę wszystkim uczniom, by szkoła była miejscem, gdzie mogą rozwijać swoje pasje oraz zainteresowania, aby nawiązywali relacje, przyjaźnie, żebyście mieli co wspominać w tym dorosłym życiu. Abyście po prostu w szkole czuli się dobrze.

Pan prof. Robert Giec to zdecydowany powiew młodości i zacięcia zawodowego. Mimo swojego młodego wieku jest już doświadczony. Jego pozytywna bezczelność może być dla wielu inspiracją.

Dlaczego zawód nauczyciela?

Ciężko mi to stwierdzić. Studiowałem specjalizację nauczycielską i po pierwszych praktykach już wiedziałem, że będę uczył w szkole. Miałem świetne wzorce, zwłaszcza w naszym Koperniku, którego jestem absolwentem. Czułem, że dobrze będzie mi się pracowało z młodzieżą, że się do tego nadaję. Bardzo lubię swoją pracę i mam nadzieję, iż to się nie zmieni.

A co gdyby nie nauczyciel?

Trudne pytanie. Nigdy nie miałem wymarzonego zawodu. Nie chciałem być policjantem lub strażakiem. Praca nauczyciela przyszła bardzo naturalnie. Chodziłem na profil językowy, a następnie na podobne studia i tak mi zostało. Jednak teraz jeśli miałbym zmienić profesję, to poszedłbym zapewne w kierunku IT. Lubię takie rzeczy, komputer nie jest mi obcy. Może jakieś programowanie? Tworzenie stron internetowych? Zajmowałem się tym kiedyś amatorsko więc sądzę, że właśnie czegoś takiego bym szukał. Najlepsza byłaby możliwość pracy zdalnej.

Co pan sądzi o obecnym systemie edukacji?

Jednym słowem? Archaiczny. Sporo rzeczy jest do zmiany, szczególnie w przeładowanej podstawie programowej. Uważam, że reforma związana z gimnazjami była dość sporym błędem. Wtedy, przedmioty “nieprofilowe”, odchodziły już w drugiej klasie. Myślę, że powinniśmy iść w tym zachodnim kierunku, aby uczniowie sami wybierali przedmioty i dziedziny, które ich interesują, a nie uczyć się niektórych rzeczy tylko na siłę.

Gdyby mógł pan wprowadzić jakąś konkretną reformę, to jaką?

Tak jak mówiłem, szedłbym w tym kierunku zachodnim, gdzie już w liceum uczy się tylko tych przedmiotów typowo kierunkowych, które faktycznie młodzież interesują. Samą podstawę programową można nieco odchudzić, a ewentualne braki później można uzupełnić, chociażby na studiach. Gdybym mógł coś zmienić, jako anglista kładłbym zdecydowanie większy nacisk na mówienie, bo obecny rozkład materiału, nie pozwala na zbyt wiele. Staram się, żeby na lekcji każdy się odezwał, ale to wciąż mało. Brakuje godzin. Mniej gramatyki, a więcej słów i codziennych zwrotów.

Na ile interesuje uczniów pana przedmiot?

Myślę, że w tej kwestii mam sporo szczęścia, ponieważ angielski to język, którego ludzie faktycznie chcą się uczyć, przez wzgląd na to, że praktycznie wszędzie można się nim posłużyć. Staram się podrzucać młodzieży jakieś słówka, zwroty przydatne w codziennym życiu, takie których mogą użyć. Staram się jakoś po swojemu to tłumaczyć, żeby młody człowiek łatwiej załapał. Dobre jest również to, że w dzisiejszych czasach jest wiele innych źródeł, z których można się uczyć. Chociażby seriale lub filmy. Ktoś może znać wszystkie czasy i zasady gramatyczne, a bać się mówić i wtedy cała ta wiedza nie będzie przydatna.

Chce pan coś dodać na koniec?

Chciałbym powiedzieć do nauczycieli: trzymajmy się, wytrzymajmy, będzie lepiej.

Przejdziemy teraz do przeciwieństwa zawodowego prof. Gieca. Młodość zmienimy na doświadczenie nauczyciela geografii pana prof. Wojciecha Zakrzewskiego.

Dlaczego nauczyciel?

Długa historia. Na pewno nie było to spowodowane, przez bodźce ze strony rodziny. W czasach, w których kończyłem podstawówkę, tak szczerze powiedziawszy, nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić. Szkoła średnia, którą wybrałem miała mnie przygotować do zawodu typowo technicznego. Jako, że ta placówka przygotowywała też pedagogicznie, więc miałem możliwość pracy. Później pewnym splotem wypadków znalazłem się w Bieszczadach. Przez przypadek, wędrując po górach poznałem grupę osób, z którymi się zaprzyjaźniłem. Kiedy dowiedzieli się, iż mam odpowiednie kwalifikacje, poinformowali mnie, że jest praca właśnie dla pedagoga. Pomyślałem, że można spróbować. I od tego właśnie się zaczęło. Od próby. Gdy zacząłem nauczać, miało miejsce zjawisko, które nazywało się: klasy łączone. Mianowicie, ze względu na małą liczbę dzieci grupy się zespalało. Czwarta i piąta, szósta i siódma. Ósma osobno. Tak więc trzeba było pracować tak, aby przerobić odpowiedni materiał z odpowiednią częścią grupy, w odpowiednim czasie. Stąd się to wzięło. Próba wypadła pomyślnie. Trzeba też zauważyć, że w tamtych czasach jedna osoba nauczała kilku przedmiotów. Ja sam uczyłem: matematyki, geografii, biologii, wychowania fizycznego i zajęć technicznych. Żeby mieć ten etat. Tak więc musiałem posiąść wiedzę z wielu różnych dziedzin.

A gdyby nie nauczyciel?

Kończąc 8 klasę miałem swoje marzenia i wybraną szkołę. Jednak w jakimś stopniu zadecydowali za mnie rodzice. Zawód, który chciałem wykonywać, nie był społecznie uznawany za zawód prestiżowy. Kojarzył się od z osobami o średnim wykształceniu i niższych ambicjach. Więc jak na ówczesne czasy, aspiracje rodziców były ogromnie ważne.

Co myśli pan o systemie w stosunku do przedmiotu, którego pan naucza? Jest on przestarzały, czy raczej adekwatny do obecnych czasów?

Powiem to, co powtarzałem już wielokrotnie. Geografia nie jest pierwszoplanowym przedmiotem, gdyż raczej większość nie będzie zdawała z tego matury. Język polski, angielski oraz matematyka, zdecydowanie powinny grać pierwsze skrzypce. Ale w życiu, moim zdaniem geografia jest chyba jedną z ważniejszych dziedzin, dlatego że jeżeli nauczymy się tego przedmiotu dobrze, to wtedy nie będziemy mieli problemu związanego ze zrozumieniem wielu zjawisk zachodzących w przyrodzie. Uczy też czystej logiki. Co do systemu to nie chcę się wypowiadać na ten temat. Pracuje już wiele lat, przeszedłem przez różne reformy i podstawy programowe. Każda miała coś dobrego, ale każda również posiadała wady. Nie ma idealnego systemu. Każdy uczeń ma inne preferencje. Jeden łapie wiedzę teoretyczną w lot, a inny jest ukierunkowany bardziej technicznie.

Czy dzisiejsza młodzież faktycznie interesuje się geografią?

To indywidualna sprawa młodzieży. Generalnie profilowanie nie jest do końca dobrą rzeczą, ponieważ doprowadza ono do tego, że skupiamy się wyłącznie na przedmiotach, które rozszerzamy. Bezustannie powtarzam, że jesteśmy w liceum ogólnokształcącym, więc wiedza ogólna powinna być. Powinniśmy znać podstawy wielu dziedzin. Przynajmniej przez te trzy lata, kiedy jest biologia, chemia, geografia, fizyka. Później następuje klasa czwarta i tam już jest to właściwe profilowanie. To rok, na porządne skupienie się nad przygotowaniem do egzaminu maturalnego. Przede wszystkim liczy się nastawienie. Zdaję sobie sprawę, że jestem osobą wymagającą. Wymagam, bo nie chcę, żeby ktoś później robił kardynalne błędy.

Co chciałby pan na koniec powiedzieć do uczniów?

Kształćcie się, To tyle. Wiedza, którą posiądziecie jest czymś, czego nikt wam nie odbierze. Ona się nie potłucze. Zostanie z wami do końca.

Na koniec zostawiamy wywiad z najważniejszą osobą naszej szkoły, czyli panią dyrektor Jolantą Moskwą.

Dzisiaj narzeka się na zachowanie młodzieży, czy kiedyś w szkołach panowała większa dyscyplina? Czy Pani dyrektor była pilną uczennicą?

Jak ja chodziłam do szkoły to były czasy całkiem inne. Placówka funkcjonowała inaczej. Chodziłam jeszcze do takiej szkoły, w której trzeba było chodzić w mundurkach, tarczach. Jak to w szkole bywa, bywali tacy uczniowie, którzy nie chcieli się temu podporządkować.

Największy idol/autorytet z dzieciństwa?

Nie miałam idola. Inspiracją byli dla mnie nauczyciele. Nie miewałam problemów z nauką. Do obowiązków szkolnych zawsze podchodziłam z odpowiedzialnością. Mimo, że kończyłam liceum ekonomiczne, byłam przekonana, że w przyszłości chcę pracować z młodzieżą. W tym kierunku podjąłem działania podczas zdawania matury, to był właściwy wybór.

Co skłoniło panią do podjęcia się pracy pedagoga?

Myślę, że to jest moje powołanie i lubię pracować z ludźmi, z uczniami. Na przestrzeni tylu lat, gdyby ta relacja nie dawała mi radości, to nie byłoby to dla mnie powołaniem i byłoby bezsensu.

Jak to się stało, że jest pani na zaszczytnym miejscu dyrektorki chyba najlepszej szkoły w Jarosławiu?

Myślę, że nie wynika to z tego, że chciałam zarządzać grupą. Miałam w sobie dużo ambicji, aby dać z siebie coś więcej oprócz nauki, być bardziej sprawcza. Funkcję wicedyrektorki zaczęłam pełnić już w 1993 roku.  Na przestrzeni lat widziałam jak szkoła się zmienia. Wtedy zamierzałam dać z siebie więcej, żeby szkoła się rozwijała. Patrząc z perspektywy czasu po prostu lubię pracować z ludźmi. 

W Polsce, co jakiś czas przeprowadzane są reformy oświaty. Co rusz coś się zmienia. Niektóre z nich są zapewne kontrowersyjne, budzą wiele emocji, co pani sądzi o reformach w edukacji?

Ja patrzę na reformy oświaty z dwóch perspektyw, osoby prywatnej i dyrektora. Z perspektywy osoby prywatnej się nie wypowiem. Jako dyrektor, jeśli jest wprowadzana reforma widzę w tym wszystkim przede wszystkim ucznia i nauczyciela. Staram się tego nie traktować tak przedmiotowo. Jednak reformy zaczynają mnie niepokoić. Zmiany, które następują w polskiej oświacie są zmianami ciągłymi i są wprowadzane podczas prowadzenia jeszcze niedokończonych wcześniej reform. Powinno się pozwolić na oswojenie się ucznia z innowacją. Pomimo to proces reform jest szybki i często niedokładny. Niepokoi mnie zaburzenie kształcenia mentalnego i osobowościowego młodego człowieka, który wchodzi w dorosłość. Powoduje to, że pewne rzeczy mogą nam umykać. Ciągła zmiana na pewno nie jest właściwa.

Czy przypomina sobie pani taką zmianę, której wdrożenie nastręczało wiele trudności?

Ogromnym wyzwaniem było przejście z nauczania trzyletniego na czteroletnie. Zmiana programów, ustawienie pracy szkoły, jeszcze do tego doszły problemy świata rzeczywistego. Wojna, która jest prowadzona za granicami i pandemia.

Pani praca wiążę się z nieustannym stresem. Spotkania, wystąpienia publiczne, bycie twarzą szkoły. Jak sobie pani z tym radzi?

Nie mam rytuałów jak niektórzy ludzie. Pozytywne myślenie. Cały czas staram się myśleć pozytywnie. Próbuję znaleźć wyjście z każdej sytuacji, rozwiązywać problemy i współpracować z ludźmi.

Co Pani uważa za swój największy sukces zawodowy?

Chyba moim największym sukcesem jest do, że się tutaj znajduję. To, że pełnię funkcję dyrektora jest w jakiejś mierze spełnieniem moich marzeń. Mimo tych różnych zmian w oświacie, nasza szkoła liczy się w naszym środowisku, a uczniowie pod kierunkiem wspierających nauczycieli osiągają wyróżnienia. To mój największy sukces.

Czy za naszym pośrednictwem chciałaby Pani przekazać coś uczniom?

Bardzo ważne w życiu każdego młodego człowieka jest to, że w momentach trudnych nie można się poddawać i należy podejmować walkę. Rozwijać swoje skrzydła, spełniać się w swoich pasjach oraz dążyć do marzeń w życiu rodzinnym i  zawodowym. 

Dziękujemy wszystkim nauczycielom za poświęcony czas i udzielenie odpowiedzi na nurtujące nas pytania.

Julia Halejcio, Wiktoria Nogaj, Mikołaj Krzeptoń

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *