Publicystyka

Dziecko kontra pandemiczna rzeczywistość

Odcięcie od świata. Noszenie maseczek i dezynfekcja rąk. Brak odwiedzin w domu dziadków. Zamknięcie szkół i przedszkoli. To całkiem spora zmiana dla osoby dorosłej, więc jak z czymś takim ma poradzić sobie małe dziecko? Wpływ pandemii na psychikę najmłodszych członków naszego społeczeństwa może być różny. Jedno dziecko może przyjąć nakaz siedzenia w domu w sposób spokojny, za to inne – to bardziej zainteresowane światem – będzie pytać „dlaczego tak jest?” i żądać odpowiedzi na wszystkie nieścisłości. Rodzice mogli mieć problem z tym, jak wytłumaczyć swoim pociechom stan, w którym wszyscy się znaleźliśmy. Spora część opiekunów sięgała po książki, które pomogłyby zobrazować obecną sytuację. Czy te książki jednak na pewno zostały dobrze skonstruowane?

Za przykład weźmy książki Lidii Ippoldt, która jest autorką wielu opowieści biblioterapeutycznych. Po ogłoszeniu pandemii spod jej pióra wyszły trzy bajki nawiązujące do problemu koronawirusa. Bajki te jednak są dosyć słabym zmiękczeniem rzeczywistości, opisanym ładnymi słowami. Pierwsza publikacja Pollandia przedstawia krainę, którą zaatakowały koronastworki zagrażające zdrowiu ludzi. Z tego powodu rada królewska zdecydowała się zamknąć niektóre instytucje oraz nakazać poddanym pozostanie w domach. Wszyscy mieszkańcy dostosowali się do odgórnych wymagań, dlatego po jakimś czasie sytuacja została opanowana i ludzie mogli powrócić do swojej codzienności. Jednak w odczuciu czytelnika te „złe” stworki przedstawione zostały w za bardzo przyjazny sposób i łatwej je odebrać jako samotne istotki, które pragnęły poznać ludzi, niżeli jako faktyczne zagrożenie. Dosyć kontrowersyjne jest też zdanie:

Dzieci będą się nudzić, a oni [dorośli] nie mają czasu, by się nimi zająć.

Maluch, który by to usłyszał, mógłby pomyśleć „moi rodzice mnie nie kochają, nie chcą spędzać ze mną czasu”. Zarówno ojciec jak i matka zawsze powinni mieć chwilę na zabawę lub rozmowę ze swoim synem czy córką, dlatego nie powinno to zostać tak ujęte. Zakończenie utworu, też pozostaje wątpliwe w odbiorze. Można pomyśleć, że zwalczenie choroby jest proste i nie zajmie dużo czasu. Powinniśmy przygotować dzieci do tego, że możliwe jest to, że tak szybko nie powrócimy do rzeczywistości do jakiej przywykliśmy.

Druga książka z tego cyklu Kornelka wraca do czasu epidemii i opisuje życie dziewczynki – tytułowej Kornelki, która kocha grać na swoim komputerze, ale w wyniku zbyt dużej ilości internetowej nauki, ma dość komputera i szuka sobie innego zajęcia. Zaczyna czytać książki, z czego jej rodzice są bardzo dumni, bo do tej pory nie zdarzyło im się słuchać książkowych opowieści z ust córki. Takie prawdopodobnie było założenie autorki. Tymczasem historia bardziej przypomina opowieść o dziewczynce uzależnionej od komputera. Rodzice rozpieszczali swoją pociechę kupując masę zabawek i książek, z których ona nie korzystała. Na problem nadmiernego korzystania z urządzeń elektrycznych nie zwracali uwagi. Dopiero nadmiar nauki, której Kornelka miała już dosyć przyciągnął ją do przeczytania jakiejś lektury. Do myślenia daje też to, że Kornelka jest uczennicą trzeciej klasy, a jak się dowiadujemy z książki, do tej pory nie odwiedzała biblioteki i wstydziła się czytania.

Zdecydowanie najbardziej wartościowa ze wszystkich książek Lidii Ippoldt okazała się ta kończąca ich cykl. Marcelek opowiada o chłopcu, który w wyniku epidemii zamiast chodzić do przedszkola, został zmuszony do siedzenia w domu. Nie dziwne jest więc to, że bardzo mu się nudziło i strasznie marudził na brak możliwości wyjścia do innych dzieci. Rodzice Marcelka postanowili, że ogłoszą domowe porządki, aby jakoś zagospodarować czas syna, któremu już się nie chciało nawet bawić. Początkowo chłopiec był sceptycznie nastawiony do tego pomysłu, ale potem spodobało mu się rodzinne sprzątanie, które trwało do momentu zakończenia walki z koronastworkami. Ta książka posiada zdecydowanie najmniej zawiłości, bo jedyną zastanawiającą sprawą jest początkowe, sceptyczne podejście taty chłopca do tematu wspólnego sprzątania, do którego w jego mniemaniu Marcelek jeszcze nie dorósł. Dziecko w przedszkolu nie powinno być za małe na podstawowe porządki w pokoju, takie jak ułożenie zabawek na swoich miejscach, a ojciec szczerze w to wątpił.

Podsumowując cały cykl książek – widać w nim wiele niedociągnięć. Założony przez autorkę cel i przesłanie tych historii jest jak najbardziej w porządku. Jednak czy warto przeczytać takie bajki swoim pociechom? Czy maluchy w pełni poprawnie zrozumieją na czym polega pandemia? Rodzice sami powinni zdecydować czy takie książki zostały dobrze skonstruowane, ale nie można też ukryć tego, że oprócz tych „pomocnych” historii, trzeba również podjąć rozmowę z dziećmi i nie zaniedbywać ich. Bardzo łatwo jest złamać psychikę dziecka, niesamowicie trudno jest tą psychikę odbudować.

Gabriela Kazimierska 2Bg