Publicystyka

Być jak Ewa

Zdaje mi się, że każdy ma taki moment w życiu, gdy sprawy proste, banalne, nagle – przez własne obserwacje i wnioski – zdają się być tak oświecające, jak nigdy. Chyba mnie to dopadło. 

Niedawno oglądałam w książce do polskiego fresk, który następnie omawialiśmy z klasą. Przedstawia on Adama i Ewę z Raju, widzianych oczami Michała Anioła, który ponoć malował je leżąc. Całość wraz z innymi scenami biblijnymi ozdabia Kaplicę Sykstyńską. To co mnie zszokowało to… brak wcięcia talii u Ewy. 

Dosłownie! Ewa, pierwsza kobieta, według Anioła nie ma bardzo wąskiej sylwetki. Poza tym ma bardzo szeroko rozbudowane mięśnie klatki piersiowej, barków czy rąk. Nie ma delikatnie związanej w pasie sylwetki. Ani figury osy, czy innej gruszki. Ewa wszak przed grzechem jest wręcz ideałem. Ideał cnoty tymczasem dawniej w sztuce był identyfikowany z pięknem ludzkiego ciała. Mogłoby więc to oznaczać, że pierwsza matka była przedstawiona jako ówczesny kanon piękna. 

Dlaczego mnie to tak zszokowało? Bo moja figura, jeśli chodzi o brzuch i biodra, była zbliżona. Po prostu. Tylko podobna. Mimo to, już nie potrafiłam tego pojąć. Sama znałam na przykład tak zwane kształty Rubensowskie i wiedziałam, że moda się zmienia przez wieki. Jednak poczucie, że można należeć do takiego dobrego kanonu, jest chyba dla mnie, jak i dla wielu myślą wręcz daleką. 

Dlaczego tak jest? Czy naprawdę jej potrzebujemy? Mój mózg ciągle mi powtarza: Pij ziołowe herbaty, żeby zredukować tłuszcz! Ogranicz słodycze! Czy dla zdrowia? No właśnie nie. Tylko dla ładnej aktualnie sylwetki. Po co więc dążę do tego kanonu, który i tak się zmienia po wielu latach? Czemu wiele osób ma tak samo? Czy nasz mózg to masochista?

Zacznijmy może od początku ludzkości. 

Dość pięknym, bo prostym obrazem tego działania jest dla mnie figurka Wenus z Willendorfu. Powstała 23 tys. lat temu. Jest to przedstawienie tęgiej kobiety z obfitymi piersiami. To dzieło zdaje się nieco odwzorowaniem tego, po co tworzy się kanony. Stworzona została zapewne w związku z kultem płodności. Jak dobrze wiemy, macierzyństwo wtedy nie było proste. Umieralność noworodków była wtedy na porządku dziennym, więc może potrzebowano wzoru, który by rozwiązał ten problem. Dlatego też tworzono kanony, jakby mówiąc: Patrzcie, jak tak będziecie do tego dążyć, będzie nam łatwiej żyć. Obwisłe piersi, czy szerokie biodra, przecież kojarzą nam się właśnie z płodnością. Nie było to oczywiście mówione bezpośrednio, a poprzez obrazy, figury. Kiedy pojawiała się zatem jakaś ludzka potrzeba, zmienialiśmy swój wzór, by im sprostać. Tak samo możemy to zobaczyć dzisiaj – mamy bardziej osiadły tryb życia. Mimo to, sporo jemy. Dlatego sylwetka  wysportowana się wyróżnia się wśród dzisiejszych warunków. Ruch jest potrzebny, aby dobrze funkcjonować. Możliwe więc, że kanony piękna regulują aktualne wymagania kulturowe. 

Kolejną sprawą jest: czemu – nawet jeśli według kanonu mamy odpowiednią urodę – często nie zatrzymujemy się na tym i próbujemy nadal coś poprawiać? 

Zauważmy pewną ciekawą rzecz ludzkiego umysłu. Jest on oczywiście niezwykły, aczkolwiek potrafi też działać na naszą niekorzyść. Dla przykładu: niektórzy, kiedy są w związku, odczuwają brak wolnego czasu. Osoby bez drugiej połówki mają czas, jednak pragną nadto ukochanej lub ukochanego. Ludzki mózg widzi braki, jakie mamy i chce je przezwyciężyć. Możliwe też, że dlatego kiedy np. podoba nam się u kogoś figura, on sądzi, że jest niewystarczająca, ewentualnie powie, że: Co z tego? Popatrz na moje uda, są za grube! Oczywiście nie jest to postawa wszystkich ludzi, ale często się z tym można spotkać. Przy omawianiu kolejnego powodu warto zauważyć pewną rzecz. Jeśli nieustannie się nam coś powtarza, my będziemy to brać za swój wzór. Tymczasem media z subtelnością ogromnych transparentów i błyszczących się reklam, pokazują nam idealny wygląd. Łatwo nam wtedy patrzeć na coś trudno osiągalnego i mówić: Nie jestem wystarczająca / wystarczający…

Czy skoro tak, to pewne nurty piękna są jednoznacznie szkodliwe bądź pozytywne? 

Tak naprawdę są one jedynie swego rodzaju narzędziem, którym zarówno możemy sobie zaszkodzić jak i pomóc. Współcześnie przeciętna osoba wie, po co się ruszamy i jak to na nas wpływa, m.in. dzięki promowaniu sportowej sylwetki. Część populacji więc, by nadążyć za kanonem piękna, będzie zdrowiej żyć i przy okazji znajdzie w tym jakiś dobry tryb codzienności. Natomiast historia pokazała, że może się skończyć to również mroczniej. W pewnej epoce, była moda na bardzo szczupłą sylwetkę. Najlepiej, by objąć ją rękami w pasie. Dlatego też śmiertelność chorych na anoreksję wzrosła. Dzisiaj przez przeróżne, “cudowne” preparaty czy samozwańczych dietetyków, również istnieją problemy związane z naszym kanonem.

Jednak obawiam się, iż w pogoni za pięknem zgubiliśmy coś ważnego. Lizzie Velasquez urodziła się z syndromem, który zanotowano tylko dwóm osobom na świecie. Nie może w ogóle przytyć. Kiedy na nią popatrzymy, możemy zobaczyć dokładny zarys mięśni pod skórą. Opowiadała, że w liceum jadła ile mogła, ale jej waga się nie zmieniała. Obecnie pomaga innym. W komentarzach do jej “wykładu”, można było zobaczyć zdania: Ona jest taka piękna w tym, jaka jest. Podczas jednej ze swojej wypowiedzi, spytała się: Co cię definiuje? W sumie jej słowa zdają się mieć sens. Wiele osób żyje, próbując zaspokoić jedynie zewnętrzne poczucie estetyki. Tymczasem… to nie ma sensu, bo to mija, nie ma w tym stałości. Jest taka opowieść o Marii Teresie z Kalkuty, że ludzie na tą starszą panią mówili: piękna kobieta. Dlaczego? Gdyż miała w sobie coś niezwykłego, w swoim sercu. Dlatego nie widzę sensu w podążaniu za atrakcyjnością, bo możemy innych pociągać nie na podstawie zewnętrznej urody, a pięknie serca, które o wiele bardziej ujmuje i jest szlachetniejsze.

Obserwując współczesną narrację, sądzę, że za niedługo nastanie kanon na naturalność. Ludzie powoli mówią o szkodliwości depilowania się. O tym, że posiadanie nieco większego ciała też może być w porządku. Następuje tak, bo aktualnie jest coraz większy nacisk na indywidualność i – co za tym idzie – szeroko rozumianą wolność. 

Jak ty i ja, drogi czytelniku, możemy reagować na kanony piękna? Rozumieć, z czego się wzięły i zaakceptować siebie. Rozwijać się i spełniać. Jeśli czegoś nie chcesz, to zmień się na miarę swoich możliwości. Tylko zapytaj twojego serca: czy to finalnie da ci radość? Bo ja chcę być jak renesansowa kobieta. 

Alina Wasilewska Ibc