Felieton,  Publicystyka

Obchody Dnia Pamięci Ofiar Holokaustu

Miały one miejsce w ostatnich dniach na całym świecie. Jarosław również upamiętnił zamordowanych. Rozpoczęły się one na cmentarzu żydowskim na Kruhelu Pawłosiowskim. Pojawiło się wiele osób, w tym goście z USA i Ukrainy. Cel był jeden. Pokazać, że pamiętamy o tych, których z nami nie ma. Nad zbiorową mogiłą poległych popłynęły słowa modlitwy El Malei Rachamim. Zapalono świeczki. Na dość mocno uszkodzonych macewach położono kamienie. Następnie dalsza część ceremonii odbyła się w jarosławskim Opactwie. Odczytana została lista osób, które poległy w okolicznych wsiach oraz złożono hołd pod ścianą straceń. Znów zabrzmiały dźwięki hebrajskiej modlitwy, tym razem przetłumaczonej na język angielski. Koniec ceremonii należał do gości. Opowiedziane historie, podziękowania, uściski. Wszystko to by nie zapomnieć, by jeszcze o Nich pamiętać. Jedna z zaproszonych – Pani Renata Frenkel – podzieliła się swoimi przeżyciami:

„Urodziłam się w Katowicach. Sześć tygodni przed wybuchem wojny. Moi rodzice pochodzili z okolic Przemyśla. Matka z Rokietnicy, zaś mój ojciec z Maćkowic. Gdy do Polski wkroczyły wojska niemieckie wróciliśmy w rodzinne strony, tam zostawili mnie wraz z moim wujostwem- ciocią Józią i wujkiem Wackiem. Miałam niebieskie oczy i blond włosy, więc nie różniłam się dużo od moich rówieśników. Uratowało mnie to. Z rodziny przeżyła mama, siostra i dwóch braci. Ukryły się. Tata i piątka moich sióstr zostały zamordowane. Z Ocalonych została też kuzynka. Pomogła uciec jej ciocia. Dziś jest moją adoptowaną siostrą, mieszka w Izraelu. Miała tu ze mną przyjechać, lecz nie ma na tyle siły. Po wojnie chodziłam do przemyskiego gimnazjum imienia Juliusza Słowackiego. Później, w latach sześćdziesiątych wyjechaliśmy do Stanów Zjednoczonych. Życie toczyło się dalej. Wróciłam do Europy, do Wiednia. Tam skończyłam szkołę medyczną. Długie lata byłam lekarzem w Nowym Jorku. Teraz jestem na emeryturze.”

Patryk Śliwa