Publicystyka

Mroczna strona Warszawy, czyli recenzja – „Ślepnąc od świateł”

„Ślepnąc od świateł” jest podzieloną na 8 odcinków ekranizacją powieści Jakuba Żulczyka o tym samym tytule w reżyserii Krzysztofa Skoniecznego, czyli świeżej postaci w polskiej kinematografii. Na swoim koncie posiada zaledwie dwa tytuły — Hardkor Disko oraz Limbs of Sun, które nie odbiły się zbyt dużym echem. Jest on również scenarzystą (wraz z Jakubem Żulczykiem) oraz odgrywa postać rapera — Pioruna. Za muzykę w serialu odpowiada Marcin Masecki, a za zdjęcia — Michał Englert.

Serial opowiada o 7 dniach z życia dilera, perfekcjonisty — Kuby, debiutanckiej roli Kamila Nożynskiego, rapera występującego pod pseudonimem Saful w składzie Dixon 37, a jego akcja toczy się w Warszawie. Nie jest to jednak zwykły sprzedawca narkotyków, bo jego klientami są ważne osobistości takie, jak politycy, celebryci, bogaci przedsiębiorcy oraz gangsterzy. Jego pedantycznie poukładane życie ulega gwałtownej zmianie, gdy z więzienia wychodzi Dario, w którego rolę wciela się Jan Frycz. Chciałbym poświęcić tej postaci więcej uwagi, gdyż została ona genialnie napisana, a Frycz zagrał ją po prostu doskonale: bezwzględny gangster starej daty, który nienawidzi zarówno siebie jak innych. Na pierwszy rzut oka nie jest to zbyt porywający opis, bo przecież tego typu czarnych charakterów było już mnóstwo i wydaje się to zwykłym podążaniem za schematami. Nic bardziej mylnego. Realizm oraz ciągłe uczucie strachu i niepokoju towarzyszące każdej scenie z jego udziałem sprawiało, że atmosfera stawała się na tyle gęsta, że można ją było ciąć nie nożem, a maczetą. Geniusz Jakuba Żulczyka oraz Jana Frycza wykreował postać tak nietuzinkową i porywającą, że stanie się ona ikoną polskiego kina. Reszta obsady również trzyma wysoki poziom, aczkolwiek nie jest on zbytnio zbalansowany. Główny bohater, mimo wielu nieprzychylnych opinii na temat jego gry aktorskiej, nadal reprezentuje całkiem godny poziom. Jego enigmatyczność, brak emocji i stoicki spokój zgadza się z książkowym pierwowzorem.

Na dużą pochwałę zasługuje także Robert Więckiewicz, który w serialu znany jest jako Jacek — milioner oraz wysoko usytuowana postać w mrocznej stronie Warszawy. Różnorodność emocji, które ukazuje, mimika twarzy, dialogi oraz gra ciała wypada fenomenalnie. Pokazuje to, że nadal mamy świetnych aktorów, którzy nie mogą wykorzystać swojego potencjału. Moim zdaniem, wiele dialogów z jego udziałem zostanie uznane za kultowe i będzie klasyką polskiej kinematografii, a monolog o depresji to istny majstersztyk.

Chabior, Malikowska, Pazura oraz parę mniej znanych nazwisk również dają nam popis świetnego aktorstwa. Niestety poziom wyraźnie zaniża Marzena Pokrzywińska — serialowa miłość głównego bohatera. Mimo dużego potencjału została ona zagrana tak drętwo i nudno, że każda scena z nią wywołuje u widza poczucie zażenowania.

Scenariusz napisany jest naprawdę bardzo dobrze, fabuła trzyma w napięciu i nie nudzi widza kolejną porcją monotonnych, nic niewnoszących dialogów. Mogę nawet pokusić się o stwierdzenie, że to one budują klimat, przez co nie możemy oderwać się od ekranu.

Zdjęcia, montaż oraz dobór muzyki są elementami wręcz wybitnymi, mogącymi spokojnie konkurować z wieloma topowymi zagranicznymi produkcjami. W ścieżce dźwiękowej serialu możemy usłyszeć utwory składów takich jak PR08L3M, Myslovitz czy Maanam.

Reasumując — jeżeli liczysz na mocne kino, świetne postaci i wyśmienite dialogi połączone z genialną otoczką techniczną — nie zawiedziesz się. Ta produkcja to żywy przykład na to, że potrafimy stworzyć coś, czego nie powstydziliby się nawet najlepsi reżyserzy. Powinien to zobaczyć każdy młody człowiek, by nie oślepł od świateł wielkich miast…

Patryk Ilasz