Archiwum

Co się stało?

31 stycznia 2010 na naszej jarosławskiej hali sportowej, odbyło się kolejne spotkanie koszykarskie. Tym razem z lokalną drużyną Znicz Jarosław zmierzyli się gracze warszawskiej Polonii 2011. Mecz zakończył się szczęśliwie dla ekipy z Warszawy, wygrali ze Zniczem 85:68

Pierwsze minuty meczu zapowiadały się całkiem obiecująco .Po wolnym rzucie Johna Williamsona Jarosławianie prowadzili 5:4, radość kibiców nie trwała jednak długo. Obie drużyny szły łeb w łeb, na każde punkty koszykarzy Znicza natychmiast reagował trener przeciwników i błyskawicznie wychodzili oni na prowadzenie. Niewesoło zrobiło się, gdy za trzy wrzucił Marcin Dutkiewicz z Polonii, a za chwilę, równo z dźwiękiem syreny, taką samą akcję powtórzył jego kolega z drużyny, Dardan Berisha. Po pierwszej kwarcie na tablicy widniał wynik 15:20, dla gości.

Zaczęło robić się gorąco, nerwowa atmosfera wpłynęła nie tylko na graczy, ale też na  kibiców. Kolejne akcje naszych faworytów były niespójne, brakowało zgrania i koncentracji. Mimo wielu starań pod samym koszem, piłka wpadała bardzo rzadko. Polonia wykorzystała problemy w ekipie Jarosławian i szybko zdobywała kolejne punkty. W drużynie przeciwnika akcje były energiczne, szybkie i co najważniejsze skuteczne, czyli dokładnie takie o jakich fani Znicza mogli tylko pomarzyć. Po 15 minutach Polonia prowadziła 31:20.

Mogło się wydawać, że przerwa podziałała na graczy Znicza motywująco, bo drugą połowę spotkania rozpoczęli nadrabiając straty. Celny rzut Keddricka Maysa za trzy sprawił, że wreszcie dogoniliśmy Polonię, a wynik wynosił 47:47.

Ostatnia kwarta przebiegła pod znakiem skutecznych akcji gości z Warszawy. Zawodnicy Znicza nie byli w stanie nadrobić przewagi punktowej jaką wywalczyli sobie przeciwnicy, a wynosiła ona niezmiennie od 10 do 15 pkt. Końcowy wynik wynosił 85:68, ze stratą dla Znicza. Kibice dość ostro zareagowali, ale nie można tak do końca obwiniać za to naszych koszykarzy. Przyczyn porażki można by się doszukiwać bez końca, ale przecież prawdziwi fani koszykówki przychodzą na mecze nie tylko dla ciągłych wygranych, ale dla samej gry.

Jeden z zawodników, Mateusz Gazarkiewicz komentuje :

„Myślę, że przegraliśmy przede wszystkim przez brak zgrania w zespole i odpowiedniego podejścia do meczu. Jeśli chodzi o sprawy czysto koszykarskie to widać było sporo niecelnych rzutów z pod samego kosza i nieudanych akcji naszych zawodników. Polonia grała dużo lepiej w obronie, jak i w ataku, poza tym pokazała że są bardzo dobrze dopasowaną ekipą.”

Następny mecz już za tydzień, uważam, że warto się na niego wybrać, z pewnego, jakże prostego powodu jakim jest ciekawość. Mam nadzieję, że moi faworyci poprawią swoją formę, gorący doping na pewno im się przyda. Bilety nie kosztują dużo, a lokalny sport wspierać trzeba!

 

Dagmara Mazur