Archiwum

Gwiezdne wojny: Przebudzenie mocy – recenzja

 Siódma część sagi,,Gwiezdne wojny” powróciła w wielkim stylu. Niecierpliwe oczekiwanie wiernych fanów, medialny rozgłos – wszystko to wpłynęło na ogromny sukces filmu. Na tę część sagi fani czekali aż 10 lat!

Jednak gdy ogłoszono, że Disney wykupił prawa do marki George’a Lucasa, wzrosły obawy o to, czy kultowy film nie będzie zwykła bajką. Nastąpiło jednak ogromne zaskoczenie, a jego efektem jest niesamowite dzieło. W tej części pojawia się nie tylko dobrze znana obsada z oryginalnej trylogii, ale też nowi bohaterowie. Minęło ponad 30 lat od wydarzeń z poprzedniej części. Galaktyka znów znalazła się w dużym niebezpieczeństwie. Finn, zdezerterowany żołnierz Złych Mocy poznaje Rey, odważną wojowniczkę, z którą nawiązuje przyjaźń. Obydwoje razem z Hanem Solo i Chewbaccą postanawiają stawić czoła Nowemu Porządkowi, czyli spadkobiercy dawnego Imperium. Spotykamy też Leię działającą w roli generała w Ruchu Oporu. Mimo, że teoretycznie era Hana, Lei i Luke’a powinna się skończyć, to bez dwóch zdań to właśnie oni są centrum fabuły. Film kończy się zaskakująco i daje widzom nadzieję na kontynuację kultowej sagi. Trzeba przyznać, że siódma część,,Gwiezdnych wojen” zasłużyła na czwarte miejsce w rankingu Najbardziej Dochodowych Filmów. „Przebudzenie mocy” to film, na który czekał cały świat i na pewno nie zawiódł fanów.

Ola Lotycz