Archiwum

ALE KINO! #6 – „Psychiczna wyspa”

Wstrząsający, nieustannie trzymający w napięciu, wciągający, hipnotyzujący, mrożący krew w żyłach, robiący mikser z mózgu film, po którego obejrzeniu musimy zbierać szczękę z podłogi. W szóstej części „Ale kina!” stosunkowo młody film Martina Scorsese z 2010r.: „Wyspa tajemnic”.

Rok 1954. Na odciętej od świata wyspie, gdzieś na Oceanie Spokojnym, mieści się więzienie połączone ze szpitalem psychiatrycznym dla najniebezpieczniejszych morderców z zaburzeniami umysłowymi. Na to ponure miejsce przybywa dwóch agentów federalnych: były żołnierz armii amerykańskiej Teddy Daniels (Leonardo DiCaprio) oraz jego nowy partner Chuk Aule (Mark Ruffalo). Mają za zadanie odszukać jedną z pacjentek, która zaginęła w niewyjaśnionych okolicznościach, uciekając z pilnie strzeżonego zakładu. Wyspa jest małych rozmiarów, nie ma żadnej możliwości opuszczenia tego kasandrycznego obszaru, mimo to kobieta znikła – jakby zapadła się pod ziemię. Od momentu przybycia na wyspę śledczych, zaczynają się tam dziać rożne enigmatyczne i niewytłumaczalne rzeczy, związane z władzą ośrodka: Dr. Johnem Cawley’em (Ben Kingsley) oraz dr. Jeremiahem Naehringiem (Max von Sydow). Splot wydarzeń sukcesywnie odsłania przed głównym bohaterem – Teddym Danielsem – większą dawkę tajemnic i niewyjaśnionych incydentów, pokazując mu ciemną stronę wyspy.

Scorsese zaserwował nam obraz w klimacie kina noir – brak jasnego podziału na dobro i zło, mroczny, niepokojący nastrój oraz uczucie zagrożenia charakteryzują dzieło amerykańskiego reżysera. Muszę zaznaczyć, że nie jest to horror, co może wyniknąć z błędnej interpretacji opisu. „Shutter Island” to film oparty w pełni na racjonalnym myśleniu, układający się w logiczną całość.

Od pierwszych minut czujemy klimat grozy, kształtowanej przez świetną, monumentalną i pełną trwogi muzykę. Przy inauguracyjnym obejrzeniu możemy mieć wrażenie, że niektóre sceny są przegadane i mało wnoszą do rozwoju akcji, ale jeśli oglądamy ten film drugi, bądź któryś raz z kolei, zdajemy sobie sprawę, że każda scena jest idealnie dopasowana i nabiera większego sensu odnośnie do całości.

„Wyspa” zabiera każdego widza w odległe zakątki jego własnego umysłu, porusza bardzo ważną kwestię ludzi psychicznie chorych – ich cierpienia, odrzucenia przez społeczeństwo oraz eksperymentowania na nich w latach 40’ i 50’ ubiegłego wieku przez najczęściej nazistowskich lekarzy-zbrodniarzy. „Wyspę tajemnic” można porównać do strzału z broni palnej prosto w głowę, w której pocisk robi totalne spustoszenie, świdrując, szatkując i borując galaretę, którą nazywamy mózgiem.

Trudno jest dokładniej opisać obraz Scorsese bez spojlerowania. Żeby zrozumieć jego świetność, trzeba go zobaczyć i razem z głównymi bohaterami rozwiązać zagadkę zaginięcia pacjentki.

Do genialności dzieła przyczynia się świetna gra aktorska, przede wszystkim jednego pana – Leonarda DiCaprio, który w wirtuozerski sposób oddał tragizm swojej postaci, gnębionej przez własne sny i krwawe wspomnienia z wyzwolenia obozu koncentracyjnego w Dachau. Widać, że wczuł się w rolę całym sobą; przelał na ekran swój ogromy talent, udowadniając, że jest aktorem z najwyższej półki.

Chociaż „Wyspa tajemnic” ma tylko 5 lat, ale moim zdaniem już teraz zapisała się złotymi zgłoskami w historii światowej kinematografii i mogę ją bez dwóch zdań zaliczyć do moich 10 najlepszych filmów w dziejach.

Pycha, chciwość, nieczystość, zazdrość, nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu, gniew, lenistwo. W siódmym „Ale kinie” siedem dni, siedem grzechów głównych, siedem zabójstw, jeden morderca. Film Davida Fincher’a z 1995r. „Siedem”.

Karol Moszumański