Archiwum

Takie życie mi pasuje

Stefan: Moje życie to rutyna? Budzę się o piątej, piję dwie kawy, o ósmej idę do pracy – na czarno. Wracam i piję aż usnę. Nawet już nie zdejmuje ubrań, po prostu w nich śpię, bo i tak rano praca.

Janek Woszczak: Zawsze tu tak siedzicie?

Marek: Nie, codziennie gdzieś indziej.

Po co?

Stefan: Żeby coś nowego zobaczyć.

I coś już zobaczyliście?
Marek: No, nie bardzo. Nie ma na co patrzeć.

Długo już tu jesteście?
Marek: Jestem tu całe życie, tu się urodziłem, i tu skończę.

Stefan: Przyjechałem dziesięć lat temu z Przeworska za pracą, bo poprzednie miejsca, w których robiłem, splajtowały. No i jakoś tu zostałem, sam nie wiem jak i po co (śmieje się).

Jak tu było kiedyś?
Marek: Kiedyś była zabawa i wolność. Tylko bez tych franc-turystów. Przeszkadzają.

Macie pracę?
Marek: Razem zbieramy grzyby, gdy sezon, razem murujemy, głównie na czarno.
Stefan: i razem pijemy (zwijając papierosa).

A rodzina?
Marek: Wyjechali wszyscy do Łodzi i innych miast, jak reszta. Z całej rodziny zostałem tylko ja.
Stefan: Ja nie mam rodziny. Znaczy mam, ale daleko.

Żyjecie sami?
Marek: Sami nie, tu każdy jest twój kumpel.
Stefan: Każdy każdego zna, więc wolą być mili, to się opłaca.

Zdarzyło Wam się spotkać niedźwiedzia, gdy zbieraliście grzyby?
Marek: Z pięć razy. Raz to mnie w nogę ugryzł, bo stanąłem na niego jak spał.
Stefan: No czasem się zdarza wiadomo- jak to w lesie.

A jak wygląda Wasz dzień?
Marek: No, jak to jak? Normalnie. Wracam z grzybów koło szesnastej, kupuje jakąś kiełbasę, wódkę, oglądam telewizje i idę spać. Później, o szóstej się budzę, poranny kac, dwie godziny odpoczynku i tyle.

Stefan: Budzę się o piątej, piję dwie kawy, o ósmej idę do pracy – na czarno. Wracam i piję aż usnę.

Tak zawsze? Dzień w dzień?
Marek:
Tak, nawet już nie zdejmuje ubrań, po prostu w nich śpię, bo i tak rano praca.
Stefan: Ja w niedziele jeszcze chodzę do kościoła.

Ale co z pieniędzmi? Ciężko czy jakoś idzie?
Marek: Ciężko, bo ceny na sezon podwyższają, a później nie chcą obniżać, ale my mamy sposoby, a najwięcej Stefan (Śmieje się do kolegi)

Stefan: Na piwo mamy trzy złote. W barze taniej. Bilety też 2 złote zniżki, no i wódka zawsze jest po promocyjnej, wiadomo.
Marek: A dwa przejazdy, to już cztery złote, co daje dwa piwa w sklepie po zniżce. To jest najlepszy przelicznik, bo na chleb nie umiem.

Teraz Wam najlepiej, czy kiedyś było?

Marek: Za komuny było lepiej.
Stefan: Każdy miał pracę, było porządnie.

Jakie macie najlepsze wspomnienia z młodości?
Marek: Mordownia.

Co?
Marek: Zawsze tam chodziłem i wychodziłem zmordowany, taki bar- wódka i piwo najtaniej stały.
Stefan: W Przeworsku mordownie to ja miałem w domu (śmieje się).

A wakacje? Jak spędzacie?
Marek: Zawsze tak samo – piwo, wódka, Stefan u mnie lub bez niego, zależy od kasy.

I nie chcecie wyjechać?
Stefan: Nie mam pieniędzy, rozpływają się na zakupy w sklepie, raz mniejsze raz większe.

A gdybyście mieli wybór, zostalibyście?
Marek: Ta, ja już wszystko co chciałem widziałem.
Stefan: Tu czuję się dobrze, takie życie mi pasuje.

 

 

Rozmawiał Janek Woszczak.