Archiwum

Mała w wielkim lesie…

Ciemny las. Brudna, głodna, 10-letnia dziewczynka błąka się wśród drzew. Pije wodę z kałuży i śpi pod liśćmi… -brzmi  jak fragment  wyrwany z dramatu, ale jednak to historia prawdziwa.

Dziewczynka jest już bezpieczna, trafiła do szpitala, a jej stan jest stabilny. Przez tych sześć, długich dni szukało ją kilkaset osób.

10-letnia Kalina Karwowska z Rzepisk, po tygodniu intensywnych poszukiwań została odnaleziona. Na krajowej ósemce zobaczyła ją przejeżdżającą tamtędy kobieta i oddała w ręce policji. Kalina trafiła do szpitala.

Jak twierdzą lekarze, dziewczynce nie dolega nic poważnego, ma odmrożone nogi oraz sześć kleszczy. Wydaje się więc niebywałe, aby tak młoda osoba, w dodatku chora na epilepsje mogła przeżyć w takich warunkach. Temperatura spadała ostatnio poniżej zera, a ona była całkiem sama.

Jak przyznaje jej matka, Kalina nic nie jadła, piła jedynie wodę z kałuż. Teraz szczęśliwa czuwa przy córce. Rodzi się jednak pytanie czy można było zapobiec tej sytuacji?

Dziewczyna wyszła z domu około 16-stej, mówiąc, że idzie na grzyby. Udała się do pobliskiego lasu, do którego często chodziła. Zwykle jednak przyjęło się wyruszać na grzybobrania wczesnym rankiem. Jak wyjaśnić zatem postawę rodziców, którzy puszczają małe, chore dziecko do lasu o tak późnej porze? To pytanie zostawiam do rozważenia każdemu z Was.

Smoliniec Klaudia