Wysoko postawiona poprzeczka…

Od tygodnia w klasach dziennikarskich panował chaos. Umawianie się z gośćmi, lokalnymi mediami oraz „współpracownikami”. Wszyscy z niecierpliwością oczekiwali na weekendowy przyjazd Michała Tracza, ale jeszcze przed tym wszystko musiało być zapięte na ostatni guzik. Pierwszy zamysł – stworzenie lokalnego serwisu informacyjnego. Szybko okazało się jednak, że pomysłów do realizacji jest zbyt dużo i są one zbyt różnorodne. Wtedy narodził się nowy plan – telewizja śniadaniowa.

Role zostały rozdzielone – reporterzy, wydawcy, podwydawcy, producenci, specjalne delegacje do przeprowadzenia wywiadów m.in. z burmistrzem, czy starostą. Dzień przed przyjazdem dziennikarza odbył się nawet casting na prezenterów. Ochoczo rzuciliśmy się do pracy, co okazało się znacznie trudniejsze niż myśleliśmy. Stres, goniący czas, oraz chęć wypadnięcia jak najlepiej – to wszystko generowało powtórki, przejęzyczenia, zająknięcia. No ale ostatecznie wszystko się udało. Lepiej, lub gorzej.

O wszystkim na bieżąco informowany był Michał Tracz. Jego reakcja? „Co będziemy robić, kiedy przyjadę?” Okazało się, że roboty było mnóstwo. Wpierw – plan całego programu. Następnie wzięliśmy się za nagrywanie. Na pierwszy ogień poszli prezenterzy, wiele prób, wiele pomysłów, ale i improwizacji. Przed nimi stało mnóstwo wyzwań, ale Magda Mnich i Maciek Szeląg wywiązali się z zadania. A dodatkowo dowiedzieliśmy się, którędy Maciej chodzi do babci. Wreszcie, po godzinach nagrywania mogli odpocząć, a Maciek poluzować krawat. Później przegląd prasy, krótka reklama szkoły, wywiady…

Dzień drugi. Na początek typowa pogadanka – kilka pytań. Michał twierdzi, że zaczęliśmy od końca, stawiając sobie poprzeczkę bardzo wysoko.,,Co zrobimy następnym razem? Ja już chyba nie mam pomysłów” – zadręczał się głośno, a mimo to wierzymy w kreatywność naszego Guru i liczymy na kolejne nagrane materiały. Michał Tracz opowiedział nam nieco o swojej pracy, przybliżając nam najtrudniejsze sytuacje. Jednak sporo specyfiki pracy dziennikarskiej poznaliśmy już w październiku, w Bieszczadach. Dowiedzieliśmy się też nieco o początkach jego pracy w mediach, pierwszych próbach itd. Między innymi o gazetce szkolnej, za którą on i jego zespół byli kilkakrotnie nagradzani w Warszawie, choć poruszali w niej kontrowersyjne tematy… Wspominał również o wielkiej solidarności w polskich mediach, jak choćby szesnasty grudnia ubiegłego roku, kiedy to odbył się prostest – dzień bez polityków. No i wreszcie to, na co wszyscy czekali… ocena nagranych wcześniej wywiadów, wstawek i newsów.

Spodziewaliśmy się surowych ocen, czekając jak na wyrok. Okazało się jednak, że nie było tak źle. Każdy z nagranych materiałów nagradzany był brawami, a Michał dopowiadał jedynie drobne uwagi. Było mnóstwo śmiechu, jak wywiad z „jarosławskim Piotrem Żyłą”, były też momenty wzruszające, jak podczas oglądania reportażu o Polskim Stowarzyszeniu na Rzecz Osób z Niepełnosprawnością Intelektualną. Ponadto pojawiła się również obszerna rozmowa z maturzystami, wywiad z Panem Dyrektorem, czy prognoza pogody.

W niedzielę nadszedł dzień pożegnania. Ciężko określić, czy czekaliśmy na ten moment, czy chcieliśmy, aby nastąpił jak na później. Niemniej jednak teraz pozostało nam tylko oczekiwanie na efekt końcowy naszej pracy, którym na pewno podzielimy się na naszej stronie internetowej. Na koniec chcielibyśmy jeszcze raz bardzo podziękować Michałowi Traczowi za pracowity weekend, w trakcie którego nauczyliśmy się naprawdę wiele.

Całość podsumujmy słowami Michała skierowanymi do wszystkich młodych adeptów dziennikarstwa: „Telewizja to nie jest szkolna potańcówka, więc nie stójmy pod ścianą czekając aż ktoś nas zaprosi do tańca”. Musimy sami starać się budować swoją przyszłość w wymarzonym zawodzie. Dziękujemy zatem za wiele innych przydatnych wskazówek, oczekując z niecierpliwością na kolejne spotkanie. Było warto!!!

  

Adrian Markowicz

Brak możliwości komentowania.