Powitanie wiosny z SKKT

Pierwszy w tym roku wyjazd w Bieszczady Szkolnego Koła PTTK. Pogoda jest skrajnie różna. Śnieg i mocno zielona trawa. Niżej ciepło, wyżej mróz. Ale zima już definitywnie odchodzi w zapomnienie. Bo mimo tego, że na większych wysokościach lepiłyśmy bałwana, to miał on sombrero na głowie, a obok siebie deskę surfingową. Pierwszego dnia daliśmy spokój dłuższej trasie ze względu na trudne warunki pogodowe: mżawkę, niską temperaturę i po kolei znajdowaliśmy się w miejscach zaplanowanych na dzień następny.
Myczkowce i zamknięty ze względu na koniec sezonu (albo zbliżający się początek – kwestia sporna!) ogród biblijny. Mini zoo, lamy i jakże niestosowny brak napisu na siatce „Uwaga! Lamy plują!”. Następnie zwiedzamy wszystkim dobrze znaną Zaporę Solińską.
Na koniec pierwszego dnia długi spacer doliną Rabskiego Potoku. Cel spaceru: jeziorko Bobrowe, a po drodze polana, na której często można spotkać pasące się żubry oraz Rezerwat Przyrody „Gołoborze”. Wieczorem obiadokolacja, wspólny śpiew z legendarnym bieszczadzkim zakapiorem Andrzejem Lachem Załęskim. Długi dzień kończy integracyjne ognisko połączone z pieczeniem kiełbasy. Dzień drugi. Chętni jadą rankiem do kościoła. Punkt dziesiąta wszyscy mamy wyjechać już spakowani i w pełnej gotowości przygotowani do zdobywania szczytu Korbani (894 m n.p.m.) znajdującej się w Paśmie Łopiennika.Autokar zostawia nas na końcu wsi Bukowiec skąd prowadzi zielony szlak naszej wędrówki.
Idziemy. Niepozornie wyglądające błoto potrafi pochłonąć stopę aż po kostkę. Mimo tego, gdy wychodzimy wyżej, to cudownie jest poczuć promienie słońca i skapującą z igliwia wodę. Wraz ze wzrostem wysokości maleje ilość błota. Zaczyna się śnieg. Śnieg po kolana i strome podejście. Po ostatnim, solidnym podejściu ukazuje się wierzchołek Korbani. Na szczycie stoi betonowy trójnóg geodezyjny, drewniana wieża widokowa oraz drewniany, zamykany schron. Schron jest niewielki, ale skutecznie ochroni w razie niepogody. Chwila odpoczynku i ruszamy  dalej. W drodze na dół chłopcy znajdują zrzucone przez jelenie poroże.  Przez przełęcz Hyrcza dochodzimy do cerkwi w Łopience z cudownym obrazem Matki Bożej. Jej wnętrze nastraja melancholijnie. Skromnie urządzona. Ma w sobie coś prawdziwego. Drewniane ławki, ceglane ściany. Mały skromny ołtarz. Praktycznie w środku puszczy.Jest cisza. Na drewnianym ołtarzu znajduje się wystrugany z drzewa Jezus Chrystus w koronie cierniowej. Na oplatających go gałęziach ktoś pozawieszał setki różańców. Kołyszą się lekko. Drzwi do cerkiewki są otwarte. Później już tylko powrót. Sen w autobusie, pizza w Ustrzykach Dolnych. Dojazd do Jarosławia o godzinie dziewiętnastej. I zapowiedź kolejnej wyprawy. Dziękujemy opiekunom, za zaangażowanie,  pokazanie ciekawych miejsc i za przekazanie wielu przydatnych informacji. Nauczycielowi geografii, Andrzejowi Bajanowi, panu Marcinowi Warchole i przewodnikowi Robertowi Szmucowi. Dziękujemy i czekamy na więcej!

 

Weronika Makowska

Dodaj komentarz